Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 17 czerwca 2025 13:00
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Ręce pełne roboty

Na corocznej imprezie integracyjnej członków i sympatyków Związku Nauczycielstwa Polskiego, która odbyła się w końcu października w grill chacie Hotelu Baltazar, prezes oddziału powiatowego Maria Korbal wspomniała, że dzięki owocnej współpracy z samorządami, udało się uniknąć zapowiadanych zwolnień w oświacie. Rok szkolny już na dobre wystartował, więc wracamy do tematu w rozmowie z panią prezes
Ręce pełne roboty
korbal
Póki co, w naszym powiecie nikt z nauczycieli i pracowników niepedagogicznych nie stracił pracy z powodu wprowadzanej reformy oświaty, prawda? Jaki w tym udział miał reprezentowany przez Panią Oddział Powiatowy ZNP?

Zacznę od tego, że zaistniałymi faktami nie ma co dyskutować. Reforma oświaty weszła w życie i my jako Związek Nauczycielstwa Polskiego działający na terenie powiatu pułtuskiego, bardzo aktywnie zaczęliśmy działać, żeby zapobiec przewidywanym skutkom wprowadzenia tej reformy, czyli zwalnianiu nauczycieli i pracowników niepedagogicznych. To było nasze zadanie numer jeden.. Oczywiście decyzje o nowej sieci szkół podejmują samorządy. Zaczęliśmy więc bardzo systematyczną współprace z samorządami. Kontaktowaliśmy się, zgłaszaliśmy propozycje z naszej strony, proponowaliśmy różne rozwiązania. Jak pani redaktor pamięta, na przykład jedną z sesji w gminie Pułtusk, to wcześniej na piśmie i zabierając głos na sesji, mówiłam że jednym ze sposobów uniknięcia utraty pracy przez nauczycieli jest po prostu zmniejszenie ilości dzieci w oddziałach. Dotyczyło to zarówno nowo powstałej Szkoły Podstawowej nr 1, jak i innych placówek oświatowych w Pułtusku. Przecież dzieci realizujących obowiązek szkolny nam nie przybyło, a w związku z powstaniem nowej szkoły podstawowej, trzeba się było tymi uczniami podzielić. Klasy w pułtuskich szkołach zawsze były liczne. Ciesze się, że samorząd poszedł w tym kierunku, pomimo że generuje to dodatkowe koszty, bo służy to przede wszystkim dzieciom, ale też pozwoliło na zagwarantowanie pracy nauczycielom. Myślę, że jest to również efekt bardzo systematycznych działań ze strony oddziału powiatowego ZNP. Pracowali nad tym prezesi ognisk i tych gminnych, i szkolnych.

A jeśli chodzi o szkoły w gminach wiejskich?

Tu też było bardzo dużo problemów. Nowe sieci szkół nie zawsze odzwierciedlały potrzeby środowisk wiejskich i były dosyć sporym obciążeniem dla samorządu, gdyż ze względu na małą ilość uczniów, generują dodatkowe koszty.  Ten rok szkolny rozpoczął się jednak w atmosferze wyciszenia, uspokojenia, gdyż na terenie wszystkich samorządów naszego powiatu sprawy zostały rozwiązane tak, że nauczyciele nie stracili pracy, nie ma również przypadków, że pracują w obniżonym wymiarze czasu pracy. Czasem tylko muszą łączyć etat przemieszczając się między szkołami. Dotyczy to szczególnie szkół wiejskich.

Jak będzie w kolejnych latach wdrażania reformy? Jest Pani optymistką?

Przed nami dwa kolejne lata, gdzie będą wygaszane gimnazja. Mam nadzieję, że dalej uda nam się znaleźć najlepsze rozwiązania. Jest to możliwie tylko przy bardzo dobrej współpracy z dyrektorami szkół i przedstawicielami samorządów, za którą chciałam bardzo podziękować, bo chcieli słuchać naszych sugestii. Spędziliśmy razem dużo czasu przy opiniowaniu planu organizacji pracy w roku szkolnym  2017/2018. Rozmawialiśmy ze wszystkimi dyrektorami, doradzaliśmy, podpowiadaliśmy różne rozwiązania. Myślę, że dzięki takiej właśnie otwartości i dobrej współpracy ten rok udało się przejść bezboleśnie i mam nadzieję że tak będzie w przyszłości.

Nasi nauczyciele i pracownicy niepedagogiczni mają pracę, ale Związek wciąż musi trzymać rękę na pulsie, bo spraw spornych, trudnych, zagrażających środowisku oświatowemu nie brakuje, prawda?

Oczywiście, że tak. Naszym podstawowym zadaniem, zapisanym a statucie Związku Nauczycielstwa Polskiego, jest troska o pracownika. Oczywiście że ważni są dla nas uczniowie, bo bez uczniów nie będzie szkoły i pracy dla nauczycieli. Dlatego interesują nas podstawy programowe i wszystkie inne działania, które prowadzą nauczyciele w szkole. Bardzo ważną dla nas sprawą jest status zawodowy nauczyciela i między innymi wynagrodzenia. Postulatami w akcji protestacyjnej i strajkowej były żądania dotyczące zapewnienia miejsca pracy i podwyżki wynagrodzeń zarówno dla nauczycieli, jak i pracowników niepedagogicznych. Chciałabym tu zdementować mity na temat wysokich zarobków nauczycieli. Wymagania wobec nauczyciela stażysty gdy zaczyna pracę są olbrzymie. To musi być człowiek po studiach, nieraz po dwóch, trzech kierunkach, a otrzymuje wynagrodzenie 2294 zł brutto. I wbrew obiegowym opiniom, nie przysługują mu żadne dodatki, więc do ręki nie dostaje nawet tych dwóch tysięcy. A odpowiedzialność jest ogromna, może powiem trochę górnolotnie, ale przecież to prawda, że kształcenie dzieci to przyszłość narodu.

Między bajki można też włożyć historie o wysokich zarobkach nauczycieli dyplomowanych. Taki nauczyciel dostaje 70 procent przeciętnego wynagrodzenia w kraju, czyli obecnie 3149 zł brutto. Dochodzi do tego dodatek stażowy i ewentualnie dodatek za wychowawstwo, który kształtuje się w Polsce bardzo różnie, bo jego wysokość zależy od samorządu. Dlatego walczymy o sprawy bytowe pracowników oświaty. Obiecana od 1 kwietnia przyszłego roku pięcioprocentowa podwyżka bez wyrównania od stycznia, w żadnym wypadku nas nie satysfakcjonuje. W gospodarce narodowej tempo wzrostu to sześć procent rocznie i tak wzrastają wynagrodzenia w innych   branżach. Proponowaliśmy jako Związek Nauczycielstwa Polskiego dziesięcioprocentową coroczną podwyżkę. To już by jakoś niwelowało te różnice w stosunku do innych zawodów i podwyżek w innych branżach.

Zmiany zapowiadane w Karcie Nauczyciela, a więc wydłużenie ścieżki awansu zawodowego z 10 do 15 lat, spowoduje że nauczycielskie pensje będą na przestrzeni tych lat wzrastały w dużo wolniejszym tempie. Wiele zamieszania spowodowała również zmiana ustawy emerytalnej. Jako związek zawodowy zorganizowaliśmy dla wszystkich chętnych nauczycieli, bez względu na przynależność związkową, spotkanie z pracownikami Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, by wyjaśnili sytuację, podpowiedzieli najlepsze rozwiązania, by nauczyciele świadomie podejmowali decyzję co do dalszej pracy i byli przygotowani na to, co ich czeka w przyszłości. Myślę, że była to dobra inicjatywa, bo ze spotkania skorzystało ponad 80 nauczycieli z terenu powiatu pułtuskiego.

Jeśli natomiast  chodzi o pracowników niepedagogicznych, to wchodzi w życie nowe rozporządzenie płacowe, zmienia się zakwalifikowanie do poszczególnych grup. Pracownicy niepedagogiczni są pracownikami samorządowymi, więc państwo ustala z góry warunki pracy i płacy, wynikające właśnie z tego rozporządzenia. Konkretne decyzje płacowe podejmują natomiast samorządy, decydują o podwyżkach i ich wysokości. W październiku, jeszcze przed uchwaleniem przyszłorocznych budżetów w samorządach, wystąpiliśmy z pismami do wszystkich samorządów powiatu pułtuskiego. Zwróciliśmy uwagę na zagwarantowanie w budżetach środków, by dyrektor szkoły nie miał dylematu, skąd wziąć pieniądze na ustawowo ustalone wypłaty wynagrodzeń i wszystkich innych świadczeń zagwarantowanych prawem. Dotyczy to zarówno nauczycieli, jak i pracowników niepedagogicznych. Przypomnieliśmy też, by dla tych ostatnich zagwarantowano środki również na podwyżki wynagrodzeń. To by jeden z postulatów sporu zbiorowego. Decyzje w tej sprawie zależą oczywiście od samorządów. Liczę, że wezmą pod uwagę nasze postulaty.

 

Nie wszędzie tak różowo
W poniedziałek, 13 listopada, na stronie Związku Nauczycielstwa Polskiego opublikowano dane Systemu Informacji Oświatowej dotyczące nauczycieli, którzy utracili pracę w wyniku reformy. Oto treść tej informacji.
Dziś minister edukacji Anna Zalewska przedstawiła najnowsze dane z Systemu Informacji Oświatowej. Prezentując je pominęła ważne, ale niewygodne dla siebie, informacje dotyczące zwolnień. Podczas konferencji prasowej szefowa MEN nie odpowiedziała również na pytanie o liczbę zwolnionych nauczycieli. Skupiła się przede wszystkim na informacji, że przybyło ok. 12 tysięcy etatów. Nie wyjaśniła jednak, że miejsc pracy przybyło przede wszystkim w przedszkolach (w których zostały dzieci sześcioletnie, a samorząd ma obowiązek przyjąć do przedszkola wszystkie dzieci trzy-, cztero- i pięcioletnie).
Minister zaprezentowała ruch kadrowy w oświacie posługując się wartością procentową. Poinformowała, że "odsetek nauczycieli, z którymi rozwiązano stosunek pracy wynosi 0,96 proc." Te wartości procentowe nie pokazują jednak pełnego obrazu sytuacji, w jakiej nauczyciele znaleźli się po reformie. Jeżeli odniesiemy je do liczby pracujących nauczycieli wg SIO, okazuje się, że pracę straciło 6 668 nauczycieli.
To nie koniec ruchu kadrowego w oświacie. Z SIO wynika, że z uprawnień emerytalnych skorzystało 6 564 nauczycieli, natomiast z uprawnień do świadczeń kompensacyjnych - 2 629 nauczycieli (dane MEN wg SIO).
Te dane są zbliżone do dotychczasowych informacji ZNP, które pochodziły z arkuszy organizacyjnych szkół!
Minister edukacji w dalszym ciągu nie przyznaje, że w wyniku reformy edukacji nauczyciele utracili pracę i będą ją tracić w czasie stopniowego likwidowania gimnazjów, czyli do roku 2019.

 

 

Podziel się
Oceń