Radna chciała uzyskać jasną deklarację burmistrza, że przeciwstawi się szkodliwej dla środowiska i mieszkańców inwestycji. Tymczasem Krzysztof Nuszkiewicz jej nie uspokoił.
- Muszę najpierw zapoznać się z dokumentacją, która dopiero do nas przyjdzie. Nie mogę w tej chwili wyrokować, co tam jest napisane i moje zdanie na ten temat. Muszę mieć oparcie w dokumentach. Oczywiście liczę na decyzje negatywne, ale jest druga strona medalu, ile to podatków - powiedział.
Na zebraniu z mieszkańcami, również ościennej gminy Szelków na czele z ich wójtem, które odbyło się w miniony piątek w budynku Szkoły Podstawowej w Bobach, burmistrz zupełnie zmienił zdanie.
- Jajka lubię, kury też, kurniki niekoniecznie - stwierdził stanowczo.
Od razu oświadczył, że niezależnie o tego, jaka będzie decyzja Sanepidu i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, on i tak wyda decyzję odmowną. Został nagrodzony brawami. Chciał na tym zakończyć dyskusję o kurnikach i rozmawiać o innych sprawach wsi, np. remoncie szkoły, ale zebrani byli zupełnie innego zdania. Komitet reprezentujący mieszkańców, wybrany na poprzednim zebraniu wiejskim, był świetnie przygotowany do przedstawienia rzeczowych argumentów.
Pierwsze pytanie Andrzeja Czarnowskiego, skierowane do burmistrza i podległych mu służb dotyczyło tego, czy zapoznali się z raportem oddziaływania tej inwestycji na środowisko i czy mają wobec niego jakiekolwiek zastrzeżenia. Pracownica urzędu odpowiedziała, że raport spełnia formalne wymagania, dlatego został przesłany do instytucji, które mają go zaopiniować. Strony postępowania, również mieszkańcy, mogą się wypowiadać i zgłaszać uwagi do 28 grudnia. Jak zapewniła Marianna Bochenek, wszelkie uwagi będą analizowane.
Mieszkańcom jednak chodziło o to, jak dokładnie urzędnicy pochylili się nad raportem i wiedzą, czy we wszystkich fragmentach jest zgodny z prawdą. Oni dokładnie przeczytali dokument, znależli wiele nieścisłości i przekłamań.
Jedna z obecnych na sali mieszkanek powiedziała:
- Jeśli pan burmistrz tak ładnie mówi że się sprzeciwi, to musi mieć świadomość, że inwestor może się odwołać od tej decyzji najpierw do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a jeśli tu sprawę przegra, do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Myślę że burmistrz, będąc włodarzem tego terenu, musi być przygotowany racjonalnie do tego, by się sprzeciwić tejże decyzji. Mielibyśmy zaufanie wtedy, gdybyśmy tu usłyszeli bardzo racjonalną taktykę postępowania z prawnym uzasadnieniem.
Krzysztof Nuszkiewicz obiecał, że jeśli do odwołania inwestora dojdzie, zasięgnie konsultacji prawników, by profesjonalnie przygotować się do batalii.
Z kolei przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Wydra poinformował zgromadzonych, że wraz z radną Pauliną Borek przygotowali projekt uchwały o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego wsi Boby. Jeśli Rada podejmie taką uchwałę, na co są bardzo duże szanse, to burmistrz będzie miał prawne narzędzie do wydania decyzji odmownej, gdyż plan uniemożliwi takie inwestycje na tym terenie, a przystąpienie do jego opracowywania jest argumentem dla wstrzymania działań inwestora planującego wybudowanie fermy w Bobach.
Na zebranie zaproszono również ministra Henryka Kowalczyka, który zaangażował się w pomoc mieszkańcom Bobów i okolicznych wsi. W pełni popierając ich protesty stwierdził, że raport oddziaływania planowanej inwestycji na środowisko, już po niezbyt wnikliwym przejrzeniu, posiada uchybienia. Każdy taki raport powinien mieć przede wszystkim rozwiązania wariantowe, czyli udowadniać, dlaczego dane przedsięwzięcie najlepiej sprawdzi się w tej a nie innej lokalizacji z punktu widzenia ochrony środowiska.
- Kontaktowałem się międzyczasie z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska i mogę państwa zapewnić, że raport nie zostanie zaakceptowany w takiej formie jaka jest. Daje nam to ileś czasu. W tym czasie, aby skutecznie zadbać o interesy mieszkańców, należy przystąpić do wprowadzania zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Samo przystąpienie do podjęcia uchwały o zmianach powoduje zablokowanie sprawy wydawania tej decyzji. Przy dobrym prowadzeniu ta sprawa jest absolutnie do uratowania. Oczywiście jest tak, że dla rozwoju rolnictwa są potrzebne również kurniki, powiem jednak, szczerze że jestem zdziwiony iż inwestycja o takiej skali miałaby być usytuowana w tak bliskiej odległości od zabudowań.
Minister dodał, że że jednym z elementów raportu powinny być opinie środowiska, mieszkańców, przekazane w formie protokołu ze spotkania. Teraz mogą tylko zgłaszać uwagi, w powyżej podanym terminie. Zauważył kolejne niedociągnięcia – w raporcie nie uwzględniono cieków wodnych na działce gdzie ma być budowana ferma, podano odległości od zabudowań tylko z jednej strony, a sąsiadujące działki nie są wyłącznie rolnymi. Enigmatycznie potraktowano też temat zagospodarowania odchodów pochodzących z fermy.
Mieszkańcy, jak już wspomnieliśmy świetnie przygotowali się do walki o spokojnie życie w czystym niezagrożonym środowisku. Przeanalizowali dokładnie raport o oddziaływaniu środowiskowym fermy przygotowany przez inwestora i na 28 stronach sformułowali uwagi, które w całości mieli przekazać do Urzędu Miejskiego. Warto wspomnieć choćby w kilku słowach, co w tym raporcie pominięto. Jest to chociażby droga gminna która przechodzi przez środek inwestycji, a uznano ją za drogę wewnętrzną ogrodzonej fermy. Inwestor pominął też fakt, że na działkę, gdzie ma budować kurniki, spływa woda z pól i by jej nie zalewało, trzeba by ją podnieść o około metr. Teren jest bardzo podmokły, co dobitnie pokazano na zdjęciach wykonanych tej jesieni. Wody z tej działki spływają przepustem pod drogą krajową, dalej wpadają do Narwi. Pierwsze dwa projektowane budynki umiejscowione najbliżej krajówki, mają być przeznaczone na odchody i padły drób. Inwestor nie wskazał oczyszczalni, która będzie przyjmowała i przerabiała ścieki przemysłowe z fermy, choćby chemikalia służące do mycia i dezynfekcji kurników.
Wszystkich obecnych na sali rozśmieszyły argumenty inwestora, że w przypadku niezrealizowania przedsięwzięcia, teren w Bobach pozostanie niezagospodarowany, wstrzyma rozwój przedsiębiorczy inwestora i uniemożliwi zaopatrzenie lokalnego rynku w mięso drobiowe polskiego pochodzenia. Kuriozalne prawda? Jakoś to my, okoliczni mieszkańcy, zniesiemy i to bez zbytniego żalu!
Raport pomija też sytuacje kryzysowe – takie gdy fermę zaatakuje pomór drobiu, padnie więcej sztuk niż się planuje, potrzebne będzie więcej wody, której ilość jest wielokrotnie niedoszacowana. Wystąpienie tu ogniska ptasiej grypy stanowi zagrożenie dla gospodarstw w promieniu kilkunastu kilometrów.
Takich punktów, delikatnie mówiąc mijających się z prawdą, znaleziono 16. Mieszkańcy uzyskali od burmistrza zapewnienie, że mniej więcej co dwa tygodnie będą się z nim spotykali, by mieć najświeższe informacje o postępach w sprawie.
Andrzej Czarnowski dodał jeszcze, że w pułtuskim Sanepidzie został potraktowany "trochę niekulturalnie", gdy chciał porozmawiać na ten temat. Powiatowy inspektor Sanitarny obiecał, że gdy będzie robił wizję lokalną na działce, gdzie miała być budowana ferma, mieszkańcy zostaną powiadomieni.
- Mam nadzieję, że odpowiedź naszego Sanepidu jeszcze nie została wytworzona, nie poszła w obieg prawny i inspektor będzie miał okazję zapoznać się z naszymi uwagami - powiedział.
W miniony wtorek odbyły się komisje Rady Miejskiej na których, po burzliwej dyskusji radnych, przegłosowano zamiar opracowania studium zagospodarowania przestrzennego dla wsi Boby. Kolejnym etapem jest głosowanie na sesji, która odbędzie się 30 listopada.
Burmistrz zmienił front
Na drugie zebrania wiejskie w sprawie kurzej fermy, która ma powstać w Bobach, mieszkańcy przybyli tłumnie, a ich przedstawiciele świetnie przygotowali się do walki o swoje. Dodatkowego zamieszania i niepokoju niewątpliwie narobił sam burmistrz Krzysztof Nuszkiewicz, odpowiadając na sesji na interpelację radnej Pauliny Borek
- 22.11.2017 10:25