My, Polacy, lubimy jeść, co po nas widać. Powiedzcie pierwszej lepszej pułtuszczance jakiś tam komplement. Odpowie, że dziękuje, ale jest trochę za gruba, że musi zrzucić ileś tam kilogramów i w ogóle musi mniej... żreć. Na pytanie, z czego to ma się odchudzać, czy z ... kości, odpowie wam oburzona, że wy to dopiero umiecie sadzić komplementy.
Dlaczego ja o tym jedzeniu? Bo będzie o jedzeniu za darmochę – podczas uroczystych spotkań miejskich i (rzadziej) powiatowych zakończonych tak zwanym poczęstunkiem.
A że weszliśmy w strefę przedwyborczą, poczęstunek goni poczęstunek, degustacja degustację. I rodzi się dylemat u niektórych pułtuszczan, bywalców spotkań: pchać się czy nie pchać. Do michy oczywiście, czytaj stołu.
Tu trzeba przyznać, te stoły są raczej WYSMAKOWANE, chodzi o smaki, o formę i estetykę.
I teraz tak, są stoły, które oblegane, nie świecą obrusem (co najwyżej WYJDZIE jakieś najbardziej ulubione danie pułtuszczan), i są takie, że moment i na obrusowej bieli tylko okruszki.
Ale... Ale zanim zobaczymy okruszki, najpierw lawą tłum prze na stoły. Ciżba i rój. Talerze pełne jadła, w jednej ręce, w drugiej ręce, na talerzach góry jedzenia. I do pałaszowania. Nikomu nie zaświeci się lampka z tyłu głowy, że oto za nami też stoją chętni degustacji...
A ci degustują, jak powiedziała mi obserwatorka miejskiego życia, z rożnych przyczyn. 1. Lubią jeść za darmo. 2. Lubią, jak im ktoś poda jedzenie pod nos. 3.Jedzą, bo są po prostu głodni, bo ich renta/emerytura nie pozwala im na TAKIE rozhasanie stołu. 1 i 2 punkt pominę milczeniem, trzeci mnie zasmuca. A czwarty, który za chwilę, zadziwia nie tylko mnie. To od tych zadziwionych mieliśmy sygnały o... pakowaniu jedzenia w osobiste torby i torebki. – Co jest w tych ludziach – informowali mnie – że zabierają potrawy/ciasta do domów, skoro im się całkiem źle nie powodzi...
To pytanie do psychologów... Ale... Ale spytajmy obserwujących pułtuskie życie. Czepialską i Nieczepialskiego. Pierwsza powiedziała: - Mnie to wszystko smuci, wydaje mi się, że ludzie przychodzą po to, żeby się najeść. Rzucają się na stół, jakby całymi tygodniami nie jedli... Może inaczej, jedzą, bo na chleb i mleko niektórym zbiedniałym seniorom jeszcze starcza, ale na coś lepszego już nie. A na stołach pojawiają się przecież smakołyki. Kładą więc dania mięsne z ciastem na jednym talerzyku, z obawy, że nie starczy tego, co chcieliby zjeść. Pyta mnie pani, jacy to ludzie, w jakim wieku. w Dzień Seniora byli to... seniorzy, ale na gminnym Dniu Nauczyciela także stosunkowo młodzi ludzi. I było tak samo, więc już sama nie wiem, jak ten FENOMEN wytłumaczyć... Nieczepialski wyjaśnił: - A co w tym dziwnego, pachnie, jest smaczne, to się ludziska rzucają. Co tu się dziwić. Tylko ta uwaga, że w ferworze zdobywania zapomina się o kulturze. Chociaż... Chociaż nikt nikomu z talerza nie zabierał. Jak dotychczas.
A tymczasem? Tymczasem pocieszmy się tym, że celebryci znani z pierwszych stron ogólnopolskich gazet też rzucają się na stoły...
poniedziałek, 30 czerwca 2025 01:42