Jest ze swoim synkiem 24 godziny na dobę.Chłopiec przewlekle choruje na astmę,ma ataki duszności, suchego kaszlu, bardzo często się przeziębia i jest leczony antybiotykami. Stan ten zaostrza się, gdy maluch styka się z innymi chorymi, na przykład dziećmi w przedszkolu.Wymaga czujnego oka mamy, podawania leków, regularnych inhalacji, bo tylko taka opieka pozwala przynajmniej częściowo powstrzymać kolejne ataki choroby. Jego mama co roku staje przed Powiatowym Zespołem do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności, by uzyskać orzeczenie pozwalające jej na przedłużenie urlopu wychowawczego i stałą opiekę nad synem.
W tym roku, podobnie jak w minionym, pułtuski Zespół, po zbadaniu dziecka przez lekarza pediatrę K.,orzekł, że chłopiec nie wymaga do samodzielnej egzystencji stałej pomocy innej osoby i stałego współudziału opiekuna w procesie leczenia. Pani Magdalena odwołała się od tej decyzji do Wojewódzkiego Zespołu i już ma wyznaczoną datę badania dziecka. Dostarczyła dodatkową dokumentację medyczną i jest dobrej myśli, gdyż zeszłym roku, również po odwołaniu, wojewódzki Zespół uznał jej argumenty.
Będąc laikiem, nie ma co dyskutować z lekarskimi orzeczeniami. Pani Magdalena zapewnia, że nie odwiedziła naszej redakcji po to, by wywierać na kogokolwiek presję i uzyskać satysfakcjonujące ją orzeczenie.Chodzi o inny aspekt całej sprawy, a mianowicie oto, jak została potraktowana przez panią doktor z powiatowego Zespołu do spraw Orzekania o Niepełnosprawności, w trakcie badania syna.
- Do dziś nie mogę sobie darować, ze pani doktor nie dopuściła mnie do głosu, nie dała wypowiedzieć ani jednego zdania. Jak tylko zaczęłam mówić, przerwała mi i powiedziała "dziękuję, nie chcę więcej tego słuchać, wiem już co pani chce mi powiedzieć." Natomiast na sytuację pokazania pani doktor miejsca reakcji alergicznej na skórze, usłyszałam słowa "będę widziała to,co będę chciała".
Całe zdarzenie do dziś budzi u pani Magdaleny duże emocje, ma łzy w oczach opowiadając o tym, jak wyproszono ją z gabinetu lekarskiego. Zaraz po wyjściu była u pani Anny Frejlich - dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i jednocześnie przewodniczącej Powiatowego Zespołu ds Orzekania o Niepełnosprawności, by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Z panią dyrektor rozmawialiśmy również przygotowując tę publikację. Anna Frejlich w pełni staje po stronie lekarza orzecznika, zapewniając, że jest to świetna specjalistka, a o takie nie łatwo, bo orzekanie jest zajęciem trudnym, obciążającym i przynoszącym niewielkie korzyści finansowe. Do tej pory na panią doktor nie było na żadnych skarg. Rozmawiała z nią po badaniu syna pani Magdaleny i poznała zupełnie inną wersję wydarzeń. Pani dyrektor twierdzi, że żadne z przytoczonych przez mamę chłopca słów nie padło. Lekarz w pełni wykorzystał czas na badanie dziecka, zapoznał się z dokumentacją medyczną, po badaniu był sporządzony protokół. Z relacji pani doktor K.,którą przekazała nam Anna Frejlich wynika, że mama chłopca w kółko powtarzała te same rzeczy, o których lekarka już wiedziała. Nie mogła zrozumieć tłumaczeń, że astma to jednostka chorobowa, a nie niepełnosprawność wymagająca stałej opieki rodzica, tym bardziej że dziecko jest coraz starsze.
Tymczasem przytaczany przez panią Magdalenę w odwołaniu punkt Rozporządzenia Ministra Pracy Polityki Społecznej z 1 lutego 2002 roku,w sprawie kryteriów oceny niepełnosprawności u osób w wieku do 16 roku życia mówi, że ciężkie, przewlekłe choroby układu oddechowego upośledzające sprawność organizmu, wymagające systematycznego leczenia w domu i okresowo leczenia szpitalnego uprawniają do przyznania stałej opieki lub pomocy dziecku.
- Nie chcę niczego wymuszać, chodzi mi tylko o ludzkie traktowanie, a nie zbywanie człowieka, który przychodzi do lekarza z problemem. Nie boję się konfrontacji z panią doktor, mogę jej w oczy powiedzieć jak się zachowała. Chciałam się tylko wypowiedzieć, powiedzieć kilka zdań na temat naszej codzienności, tego czego nie ma w dokumentacji medycznej. Niestety nie dano mi takiej szansy. A to, że na korytarzu czeka kolejka i lekarz ma dużo pracy, nie powinno się negatywnie przekładać na jego zachowanie - mówi pani Magdalena.
Imię bohaterki artykułu zmienione na jej życzenie - dop. red.
poniedziałek, 16 czerwca 2025 06:21