Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 czerwca 2025 21:30
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

SĄ POTRZEBNE NOWE IMPULSY – część druga

Wywiad – rzeka. Z dyrektorem Domu Polonii Michałem Kisielem rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska
SĄ POTRZEBNE NOWE IMPULSY – część druga
polonia
Dyrektor Domu Polonii, Michał Kisiel, także radny miejski to człowiek niesłychanie zajęty i pracą w zamku, i na wyjazdach, które już obrosły legendą. To zagraniczne eskapady sławiące doskonałą, tradycyjną zamkową kuchnię i sam zamek oraz – na równi - promujące Pułtusk. Lokalny patriota. Rozmiłowany zarówno w historii Polski jak i Pułtuska. Pracy się nie boi, twórczy i swoją osobowością zjednujący sobie sympatię ludzi. Człowiek na niełatwe, skomplikowane współczesne czasy.
W rozmowie z Panem jeden temat pociąga drugi – od zamku i jego gości już blisko do turystyki. Nasze miasto, był taki czas, było turystyczne, ale czy jest? A może dopiero będzie?
Ilość zabytków w Pułtusku jest tak duża i tak skoncentrowana w części centralnej starego miasta na WYSPIE - nasza starówka - że goście nam zazdroszczą takiego bogactwa. Oczywiście, widzą te mankamenty drogowe, techniczne, ten bałagan na podwórkach, ale tego nie da zmienić tak szybko, jakby się chciało, to proces, który wymaga perspektywy, jakiegoś planowania na przyszłość i oczywiście środków finansowych. To, że Pułtusk miastem turystycznym jest, i może się stać wiodącym miastem turystycznym na Mazowszu, to fakt, ale są potrzebne nowe impulsy. 30 lat temu takim impulsem był Dom Polonii, potem po części Akademia Humanistyczna, bo to ośrodek naukowy, turystyka studencka... Dom Polonii był otwarciem dla Pułtuska i nam takiego otwarcia jest potrzeba. I ono nie może się odbyć tylko w ramach samego Domu Polonii jako takiego, nam potrzeba nowych usług turystycznych, nowych atrakcji.
Bardzo jestem ciekawa, co Pan powie.
Nową usługą turystyczną i też patriotyczną, historyczną mógłby się stać tzw. historyczny park rozrywki. Czynimy takie zabiegi jako Wspólnota Polska, myślimy o tym, na razie koncepcyjnie, szukamy pomysłów i środków, by to zrealizować. Ów park mógłby powstać na naszych 90 ha gruntów! Posiada je Wspólnota Polska - wzdłuż wałów przeciwpowodziowych, WYSPA Rybitew, to bardzo piękna działka, sięgająca swoim końcem prawie drogi krajowej na Ostrołękę. Śluza i zaraz cmentarz żołnierzy radzieckich, tam kończy się ta działka. I na tym obszarze chcielibyśmy, mamy taką koncepcję, żeby powstał park historyczny, który by sięgał swoją historią do czasów jeszcze przed chrztem Polski, do czasów sławnej Sarmatii, Lechii. Nasza pani archeolog Stabrowska stawia tezę, że pierwszym osadnictwem dla Pułtuska było wzgórze, na którym znajduje się cmentarz żołnierzy radzieckich. Tam też archeolodzy znajdują elementy świadczące za tym. Życie na WYSPIE to już był kolejny etap powstawania miasta, które nazwę wywodzi właśnie od rzeki Pełty. Chcielibyśmy, żeby zwiedzanie tego parku odbywało się przez kolejne wieki, od pierwszego osadnictwa na tych ziemiach, po koniec I Rzeczpospolitej, może po czasy zaborów czy okres międzywojenny i II wojenny światowej. Ważne, żeby te wszystkie budowle, urządzenia, były interaktywne, żeby zwiedzający mógł zobaczyć, np. jak pracuje dawny młyn wodny... Chodzi o przeniesienie turystów w głęboką historię. Marzy się nam zbudowanie małego Uniejowa na tym terenie – mamy tak zwane solanki, złoża geotermalne, a temperatura wody około 40 stopni Celsjusza! Można śmiało zbudować uzdrowisko, czyli zagospodarowanie obszaru wielowątkowe. Zwiedzanie odbywałoby się od Kleszewa w kierunku zamku, następnie zwiedzanie zamku ze skansenem na dziedzińcu i przejście do miasta i zwiedzanie go jako jednej całości. Dalej, powrót z miasta na linię startu gondolami czy szkutami, a może korabami- łodziami z czasów spławu zboża po Narwi.
A względy finansowe?
Wiadomo, że Wspólnota Polska nie ma tak dużych środków, że samorząd mógłby być partnerem, że możemy szukać ludzi z kapitałem polonijnym. Zarząd WSPÓLNOTY będzie oczywiście podejmował decyzję w tych sprawach. Od dłuższego czasu mamy w osobie wiceprezesa Zarząd Krajowego Krzysztofa Łachmańskiego duże wsparcie i opiekę, nowy prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska, pan Dariusz Bonisławski, jest bardzo zaangażowany w sprawy związane z funkcjonowanie Domu Polonii w Pułtusku.
A Unia Europejska?
Unia jakby kończy już to rozdawanie pieniędzy, jesteśmy jakby na finiszu tego finansowania, trzeba więc myśleć o jakiejś fundacji, o szukaniu polonijnego finansowania, wielu jest ludzi, którzy chcieliby tę historię Polski i Pułtuska pokazać, a jej pokazywanie służyłoby Polonii z całego świata. Oczywiście mówimy o wizji na kilkanaście lat do przodu w mieście otwartym na działanie. Tak wprowadzilibyśmy do Pułtuska turystów i ożywilibyśmy lokalny handel na rynku– miód, nabiał i serowarstwo, wędliniarstwo, sztuka rękodzielnicza, a tu np. działalność Kuźni Kurpiowskiej... No, ale bez współpracy między samorządem a Wspólnotą Polską tej turystyki nie zrobimy.
Mało kto z pułtuszczan zdaje sobie sprawę z tego bogactwa ziemi...
Takie pytanie zadał mi jeden z ministrów, kiedy próbowaliśmy znaleźć pomysł finansowy na budowę tego parku historycznego: to wy macie 90 ha w centrum miasta i mówicie, że macie kłopoty z utrzymaniem zamku? Ale, kończąc, dość powiedzieć, że odbyłem już wiele spotkań w tej sprawie i z różnymi osobami, a pan minister Henryk Kowalczyk jest tu bardzo pomocny i otwarty, dzięki jego inicjatywie Wspólnota Polska i Dom Polonii odzyskują należne miejsce w niesieniu pomocy Polonii i Polakom mieszkającym poza granicami kraju, stając się kluczową organizacją i partnerem dla organizacji polonijnych.
Panie dyrektorze, to z zamku udajmy się do brukselskiego ratusza, zachwycającego swym pięknem i powagą...
Przypadła nam w udziale kolejny już raz obsługa przyjęcia z okazji święta narodowego dla Ambasady RP w Brukseli. W ogóle wiele zacnych osobistości obsługiwaliśmy w ostatnich latach np. sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej w Watykanie kardynała Pietro Parolina, najważniejszą osobę po Ojcu Świętym w Watykanie, który był z wizytą w związku z organizacją Światowych Dni Młodzieży. Jeździmy po całej Europie, przygotowując cateringi dla naszych ambasad. Niedawno byliśmy w Brukseli – ciekawe wydarzenie w ratuszu, w przepięknych wnętrzach z XV wieku. Pięknie w tych wnętrzach prezentuje się nasza szlachecka kultura, te kontusze, w których obsługiwaliśmy gości no i ten stół – pieczone w całości jesiotry wędzone, pieczone szynki po magnacku, wędliny z zamkowych wędzarni, półgęski wędzone, pasztety, faszerowane szczupaki... Przyjęcie wydawała POLSKA AMBASADA dla korpusu dyplomatycznego. Teraz jedziemy do Mińska na Białorusi, gdzie przygotowujemy przyjęcie dla korpusu dyplomatycznego - czyli ambasadorów sponad 100 państw oraz dla Polaków mieszkających na Białorusi. Jesteśmy zapraszani do tej współpracy od 20 lat i czynimy to dla POLSKIEJ AMBASADY. Tam na nas czeka 700 osób!
Splendor, promocja Domu Polonii i miasta, a jak się ma ta cateringowa sprawa finansowo?
Nie angażowalibyśmy się, gdyby te wyjazdy nie przynosiły określonych przychodów, koszty utrzymania naszego zamku są ogromne. Oczywiście każdy taki catering to tytaniczny wysiłek pracowników Domu Polonii, tych, którzy wiernie trwają od lat przy zamku. Bez tej załogi - z ogromnym doświadczeniem - wiele zadań nie byłaby możliwa do zrealizowania. Śmiało można powiedzieć, że ZAMEK ludźmi - pracownikami od wielu lat stoi. A organizacyjnie, jeśli chodzi o cateringi, wszystko dojeżdża chłodnią i na miejscu jest przygotowywane tak, by było smaczne i świeżutkie, udekorowane i po mistrzowsku podane na naszych pięknych lustrach, z dekoracjami kwiatowymi, świecznikami i co najważniejsze podane według zasad polskiego stołu.
Wywiad – rzeka, więc może coś jeszcze?
Tak, chciałem wyjaśnić pewną przykrą sprawę dla naszego zamku, a związaną z pozoru z bagatelną informacją, bo prima- aprilisową. Jedna z lokalnych gazet podała niefrasobliwie, że pułtuski zamek przejmują biskupi. Wiele osób uwierzyło w tę informację, a że była jeszcze powielana na FB gazety, stąd mieliśmy wręcz aferę skutkującą zamieszaniem w planach biznesowych. Nieprzemyślany, żeby nie powiedzieć głupi żart, zaburzył nasze biznesowe relacje. Dziś, podkreślam to z całą mocą, zamek jest i pozostaje w naszych rękach!!!
Pragnę też serdecznie podziękować wszystkim mieszkańcom Pułtuska, którzy w różny sposób włączali i włączają się nadal w pomoc na rzecz naszych rodaków z Kazachstanu. Nasi goście niedługo wyruszą w Polskę, by zakładać od nowa swoje rodzinne gniazda, ale już dziś mają w pamięci te piękne gesty pułtuszczan.



GMD

Podziel się
Oceń