Pani Zafrira (krewna najsłynniejszego kantora na świecie Josepha Malovanego – oboje o pułtuskich korzeniach; pamiętam ją z uczestnictwa odsłonięcia pomnika przy JPII) - zakochana w naszym mieście, napisała do Anety: "Pułtusk uważam za centralne miejsce dla wszystkich Żydów, którzy się w nim urodzili, a teraz są w Izraelu czy USA. Każdy Żyd, którego rodzina pochodzi stąd, jest połączony specjalną nicią z tym miejscem. Dla nas, Żydów, nasze korzenie, pochodzenie jest częścią naszej osobowości. Pułtusk jest w naszym DNA i zawsze będzie w nas. Dla nas to jest bardzo ważne znać, rozpoznawać miejsce, w którym nasze rodziny mieszkały przez wieki. To prawda, że ciężko zapomnieć o tak trudnej przeszłości i nie możemy o niej zapomnieć, ale jesteśmy tak bardzo zaangażowani w budowanie naszej współpracy, czujemy dobry wiatr porozumienia ze strony Pułtuska... Położyliśmy kamień węgielny z miłości i zaufania pomiędzy mieszkańcami Pułtuska i czujemy w sercu wielką miłość. Widzimy, że każdego dnia budujemy razem most porozumienia i wiem, że mogę po nim chodzić, ufając pułtuszczanom. Chciałabym serdecznie podziękować profesorowi Krzysztofowi Ostrowskiemu, bo to on rozpoczął to budowanie krok po kroku, dziękuję wszystkim mieszkańcom Pułtuska za zawsze serdeczne przyjmowanie nas ".
A. Szymańska nie tylko gości żydowskie rodziny, a także rejestruje poczynania pułtuszczan związane z pamięcią o pułtuskich Żydach. Niedawno towarzyszyła popławskim gimnazjalistom składającym kwiaty pod dwoma pomnikami – przy alei Polonii i JPII. Uczniowie w ten sposób upamiętniali Dzień (Pamięci) Zagłady i Aktów Odwagi, czyli Dzień Pamięci Holocaustu, również jedno z najważniejszych wydarzeń w historii narodu żydowskiego – powstanie w getcie.
A oto historia wręcz metafizyczna. Opowiada Aneta: - W długi majowy weekend byli u mnie goście z Izraela, małżeństwo Fani i Joseph Fox Malovani. Byłam z nim w Treblince i zwiedzaliśmy nasze miasto. Byli wzruszeni i oczarowani Polską, że taka czysta i zielona, że tyle lasów, że ludzie spokojni i uprzejmi. To była ich pierwsza wizyta w Polsce, a są ludźmi po pięćdziesiątce. Joseph szukał całe życie miejsca urodzenia swojej matki. Wysyłał mi nazwę miejscowości – Zelkow i Zelków, ale takie miejscowości są daleko położone od Pułtuska – w Małopolskiem i pod Siedlcami. No i jedziemy na obiad do Wielkiej Lipy, przejeżdżamy obok znaków z nazwami miejscowości, a on krzyczy: "To Szelków! To Szelków!!!". Przypomniała mu się ta nazwa z dzieciństwa. Niesamowite! A historia jego matki była taka: "Moja matka Towa Malovany urodziła się w Szelkowie. Po śmierci ojca jej rodzina przeniosła się do Pułtuska, gdzie brat matki pracował w piekarni. Rodzina była bardzo religijna. Jak tylko wybuchła wojna, moja matka wraz ze swoją matką i siostrą uciekła na Ukrainę, potem dalej do Rosji. Jej siostry – Rywka i Rachel - oraz brat Zelig zostali zamordowani przez nazistów. Po zakończeniu wojny mama z babcią wróciły do Pułtuska, ale nie było do czego. Od `46 roku próbowały odnaleźć krewnych w obozach dla uchodźców w południowych Niemczech, gdzie matka spotkała mojego ojca, Chaima Fuxa z Kryszniczyna koło Lublina. Rodzina ojca również została wymordowana w czasie Holocaustu, prawdopodobnie w Majdanku. W `48 moi rodzice przenieśli się na stale do Izraela".
Inny obrazek z Żydami w pułtuskim tle. Z maja, kiedy to do Pułtuska zjechali: Avi Malovany i jego żona Eti. Rodzina Malovanego pochodzi (również) z niedalekiego Szelkowa. Na dwa lata przed `39 rokiem przeniosła się do Pułtuska i mieszkała na ulicy 3 Maja, z którego – tuż przed wojną – uciekła na ziemie okupywane przez Rosjan i trafiła do Uzbekistanu, gdzie spędziła wojnę. Po jej zakończeniu Malovani zamieszkali w Izraelu. Mówi Aneta: - Szukaliśmy aktu urodzenia dziadka Simchy Malovanego, ale ani w Pułtusku, ani w Szelkowie nic nie odnaleźliśmy. W Szelkowie moi goście spotkali się ze starszymi ludźmi – panią Olkowską, 84 lata, i panem Matuszewskim, lat 94, którzy wciąż pamiętają mieszkających tam Żydów. Przyjęli nas bardzo serdecznie i chętnie dzielili się z nami wspomnieniami sprzed wojny. Wskazywali domy, przypominali sobie imiona i nazwiska żydowskich sąsiadów. Oboje też opowiadali o miejscowym kirkucie w Smrocku. Pojechaliśmy tam i rzeczywiście coś tam pozostało, jakiś okrąg, ceglany łuk, doły, ale żadnego kamienia choćby z jedną literą. Postanowiliśmy, że tam wrócimy...
A na koniec o spotkaniu z burmistrzem Nuszkiewiczem, które pociągnie następne. Będziemy, więc napiszemy, czego będzie dotyczyć, chociaż już dziś wiemy, że głowa miasta wyraża zgodę na zorganizowanie Pułtuskich Inspiracji Kulturowych. Aneta: - Ustaliliśmy termin – 2018 rok (może na otwarcie nowego amfiteatru). Burmistrz pozytywnie odniósł się do mojej propozycji: do koncertów, wystawy fotograficznej, projekcji filmu, degustacji potraw żydowskich, lekcji dla dzieci. Sam wyszedł z propozycją konferencji naukowej i apelu do pułtuszczan związanego z pułtuskimi Żydami. TYGODNIK, bogaty materiałami ze spotkań z Żydami świata, też ma pomysł na wzbogacenie INSPIRACJI, ale o nim sza.
Pani Zafrira już informuje wszystkich w Izraelu, żeby się szykowali. Do Pułtuska oczywiście.

Tych państwa TYGODNIK spotkał przed kilku laty. Przyjechali do Pułtuska, aby powspominać młode lata i... sklep na Kotlarskiej, należący do rodziny

Zafrira Malovany – Shmuckler

Aneta Szymańska, zaprzyjaźniona z naszym TYGODNIKIEM, kobieta życzliwa ludziom, otwarta, podejmuje w rodzinnym mieście niecodziennych, ale dość częstych gości. To pułtuscy Żydzi i ich potomkowie, ludzie rzuceni w różne strony świata

Niedawno Aneta towarzyszyła popławskim gimnazjalistom składającym kwiaty pod dwoma pomnikami – przy alei Polonii i JPII