Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 czerwca 2025 19:41
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

LUDZIE BYLI ZACHWYCENI

Ze Sławomirem Krysiakiem i Kamilem Bulwickim – o majowym, Pułtuskim Festiwalu Biegów – rozmawia Grażyna M. Dzierżanowska
LUDZIE BYLI ZACHWYCENI
bieg
II Pułtuski Festiwal Biegów już za nami...

Sławomir Krysiak: Tak, drugi. Niecały rok temu pan minister Kowalczyk powiedział nam o dużej imprezie biegowej w Krynicy. Tam, w ciągu 3-4 dni bywa kilka tysięcy ludzi, biegaczy. I co zrobił? Skontaktował się ze sportowcami, klubami sportowymi, a dokładnie ze mną, ze Stowarzyszeniem Wspólnota Polska, z Kamilem Bulwickim, z Liderem Winnica, ze Wspólnotą Polską, z wiceprezesem Krzysztofem Łachmańskim i dyrektorem Michałem Kisielem... I zaraziliśmy się tą ideą krynicką, zaangażowaliśmy się w to dzieło. Dużo pracy spadło na Pawła Kowalczyka i Kamila Bulwickiego, że oni się "nie utopili" w tym dziele, rzuceni na głęboką wodę... Nie zdawaliśmy sobie sprawy z przygotowania tego przedsięwzięcia, że każdy szczegół w nim jest ważny. Tysiące pytań z zewnątrz, koordynacja, trzy dni... Ogromne przedsięwzięcie, którego nie da się przygotować w kilka dni i w dwie osoby. Wystarczy powiedzieć, że Krynica przygotowuje je przez rok, mają powołane specjalne biuro... A u nas organizatorzy to przecież ludzie, którzy mają swoje biznesy.

Tak było w ubiegłym roku, a w tym?

Wyciągnęliśmy wnioski z ubiegłej imprezy i w tym roku było dużo lepiej i mało uwag negatywnych.

Kamil Bulwicki: I przestaliśmy używać nazw organizatorskich i po prostu nazwaliśmy się grupą Pułtuski Festiwal Biegów, bo tych różnych podmiotów było sporo.

SK: Liczyliśmy, że będziemy współpracować z organizatorami z Krynicy, ale to nie zadziałało w tym roku. Trzeba będzie organizować Festiwal Biegów po swojemu i na własną rękę. To niezadziałanie spowodowało, że promocja Biegu odbyła się dużo później i była dużo słabsza. Wcześniej ludzie wchodzili na stronę BIEGU krynickiego, gdzie była zakładka Pułtuski Festiwal Biegów... A w tym roku zakładki nie było.

KB: Jedyna promocja jaka była, to przez naszą stronę FB. Ale sukcesem jest, że liczba biegaczy w Pułtusku nie była mniejsza od zeszłorocznej.

SK: W każdym z czterech BIEGÓW – Bieg wokół najdłuższego rynku Europy, Bieg Nocny Śladami Historii Pułtuska, Bieg Dwóch Wysp, Bursztynowy Bieg po Puszczy Białej - było ponad stu biegaczy lub około setka.

Kobiety?

O, dużo i w każdym wieku.

KB: I to w każdym BIEGU. Poza ogólną kategorią OPEN była też kategoria 16-25 lat, od 30-50 oraz powyżej 50 lat. Docierały do nas głosy, aby zrobić jeszcze kategorię plus 60 lat.

Ale to dobry pomysł!

SK: Bardzo dobry, ale trzeba ufundować nagrody, a to podwyższa koszty imprezy. Ale jak będzie więcej uczestników, to nie widzę przeszkód.

Medale były przepiękne, czteroczęściowe, każda z całostek stanowiła osobny medal...

KB: Stąd udział w naszej imprezie roboczo nazywaliśmy czteropakiem pułtuskim (śmiech).

SK: Medal to pomysł młodych – Pawła Kowalczyka.

KB: Każda osoba, która ukończyła bieg, otrzymywała medal. W naszym wypadku, czyli czterech BIEGÓW i czterech medali mało atrakcyjne byłoby powielanie medalu. Tak, biegacze dostawali cztery różne, które jakby można złożyć w jeden. Tak "rozbiliśmy" herb miasta...

Koszt uczestnictwa w PFB?

Rejestracja na czteropak to 50 złotych, do tego była koszulka, catering, sobotni grill.

Co mówili uczestnicy o waszym Festiwalu Biegów?

SK: Mało negatywnych uwag było, jak mówiłem na początku, były życzliwe. Żeby np. medale za półmaraton były ładniejsze... Większość uwag była superpozytywna.

Uczestniczka z Warszawy powiedziała nam, że uczestniczy w rożnych tego typu imprezach, a nie wiedziała, że w Pułtusku jest tak pięknie... Mamy już swój fanklub. Bardzo się podobają nasze leśne trasy.

Która dla Pana jest najbardziej atrakcyjna?

Trasa półmaratonu, LEŚNIKÓW, 21 km. Prowadziła w 2/3 po Puszczy Białej obok rezerwatów przyrody, bardzo zróżnicowana, pagórkowata, chociaż leżymy przecież na płaskim Mazowszu. Góreczka, dołek, bagno... Ludzie byli zachwyceni i pod wrażeniem. Paweł Wiśniewski, pułtuszczak, wołał do mnie z trasy: "SORZE, ale trasa! Boże, jaka trasa!". Słyszałem: "Co tam Kazimierz Dolny, jak ludzie nie mają gdzie jechać, jadą do Kazimierza, a tu taki piękny Pułtusk!".

KB: Ta atrakcyjność tras... Ciężko powiedzieć, która była najpiękniejsza. Każda z nich była inna. Sam, jako wolontariusz, podziwiałem trasę półmaratonu LEŚNIKÓW, zmodyfikowaną przez stojącą wodę – czekając na ostatnich uczestników zachwycałem się nią, mimo że do lasu mam niecały km od domu.

SK: A w przyszłym roku będzie jeszcze ładniejsza, na 64 km, już jest wytyczona. Ludzie szukają takich ultrawyzwań. Kiedy jeździł z nami człowiek wytyczający trasę, był nią zachwycony. "Takiej trasy jak u was to nigdzie nie znajdzie" – mówił. Tu uwaga, że w przyszłym roku trzeba będzie postawić trzy razy więcej strażaków, ludzi zabezpieczających trasę... Pomysł 64 km upadł, ale chwilowo, po prostu uległ hibernacji.

KB: Co roku lubimy czymś zaskoczyć.

A uczestnicy? Ci was zaskakiwali?

W półmaratonie mieliśmy zawodniczkę, która na końcówce szła. Szła, bo jej się tak wszystko podobało. Natomiast inna z uczestniczek, zresztą zachwycona trasą LEŚNIKA i atmosferą, narzekała na... owady, ale została na niedzielę.

Dyskwalifikacje?

Można zdyskwalifikować osobę, która skracałaby sobie trasę, podjeżdżała... Był mały zgrzyt związany z podaniem przez biegacza innej daty urodzenia. Uczestnik w kategorii +50 oddał swój chip młodszemu koledze. Jeden z uczestników zauważył, że coś jest nie tak.

Panowie, a wolontariusze?

SK: To głównie strażacy z gminy Pułtusk, stali na trasie mając kontakt wzrokowy.

KB: Ponadto wolontariusze ze Stowarzyszenia PULTOVIA, z MKS Pułtusk i LIDERA Winnica, z MOSiR-u.

SK: My się właściwie nie traktowaliśmy się jako wolontariusze – my mieliśmy obowiązek. Z MKS było sporo wolontariuszy – Waldek Łuszcz, Jola Stasiak, Grażyna Moroza, Basia Duszczyk, ze Stowarzyszenia PULTOVIA Kamil i Boguś Bulwiccy, Marek i Krzysiek Krysiak, Piotrek Ausfeld, także Mariusz Osica, Dańcia Ciszewska - dziewczyna niezmordowana, Artur Kopka... Niestety, nie wymienimy wszystkich...

Pułtuska grupa?

To grupa, która się lubi, rozumie. Pomaga sobie na trasie. Są oklaski, jest życzliwość. Ludzie, którzy biegają to inna kategoria ludzi, lepsza, pozytywna. Zabierają z sobą dzieci... Nam w Pułtusku brakuje imprez biegowych, choćby dwie na wiosnę, dwie na jesieni... Potrzebni są sponsorzy, bo to przecież potrzebna "głupia" woda, ciepły posiłek, jakiś medal... Potrzeba kilka czy kilkanaście tys. zł. Na naszą działalność statutową chodzimy, jak mówię, na ŻEBRY-WŁOSTY. Prosi się na kolanach. Mnie się marzył klub biegacza, a byliśmy prekursorami w biegach ulicznych. Potem te biegi umarły. Uważam, że jak w danym mieście nie ma biegów, to nie ma sportu. Proszę zaapelować do ludzi, którzy doceniają biegi, aby przeznaczyli na ten cel trochę pieniążków. Żałuję, że u nas nie ma klubu biegacza. I jeszcze uwaga – w Pułtusku nie da się zrobić sportu. Przed laty tak powiedział mi Witek Saracyn. I miał rację.

Władze miasta a II Pułtuski Festiwal Biegów?

Stanęły na wysokości zadania.

A te postaci historyczne towarzyszące pierwszemu dniu BIEGÓW, myślę, przyciągały uwagę biegaczy i obserwatorów...

Te postaci to najjaśniejszy punkt tego naszego II FESTIWALU. Janek Kisiel montuje filmiki z naszej imprezy i każdy z nich będzie się zaczynał obrazem zamku, ratusza, bazyliki i właśnie tymi historycznymi postaciami.

A na końcu będzie?

Moja wnusia i macha rączka – pa, pa... Należy to czytać jako Do zobaczenia w Pułtusku.

Zdjęcia z biegu śladami historii - z archiwum organizatorów, autor Jan Kisiel.

Podziel się
Oceń