Takiemu myśleniu i temu, że "Rolnik śpi, a mu rośnie", zadaje kłam światły, młody rolnik z miejscowości Kowalewice Włościańskie, pan Marcin. W swoim gospodarstwie, w maju, zawiesił banner, który budzi duże zainteresowanie przechodzących i przejeżdżających. Na biało-czerwonym tle widnieje napis, będący ludowym przysłowiem: Od myszy do cesarza wszyscy żyją z gospodarza.
- Chciałabym, żeby większe grono zobaczyło ten napis – mówi żona pomysłowego rolnika, przemiła pani Monika. – Rolnictwo jest pracą mojego męża, lecz też jego pasją. Chciałby, żeby ludzie doceniali rolniczy trud, ogrom jego pracy, ciężkiej i czasochłonnej oraz nieprzewidywalnej, jeśli chodzi o zbiory. Praca rolnika nie jest stabilna, bardzo dużo zależy nie od niego samego, lecz i wiele od pogody. Można się jedynie spodziewać obfitych plonów i zysków... Ponadto czasu dla siebie ma mało, o zastępstwo w gospodarstwie trudno, bo nie każdy ma predyspozycje do pracy w tej branży.
Autor happeningu wywiesił banner dla podkreślenia rangi i znaczenia zawodu rolnika. Pani Monika: - Mąż chciał również zwrócić uwagę, że w mleko stojące na półce i w ser leżący w lodówce ktoś włożył wiele pracy...
Przejeżdżając przez Kowalewice Włościańskie, pomyślcie o gospodarzu Marcinie jako o nietypowym rolniku, o człowieku z dużym poczuciem humoru i nie godzącym się z opinią, że rolnik odcięty jest od świata i dóbr cywilizacyjnych, od kultury i sztuki. - Współczesny rolnik, chociaż pracujący na swoim gospodarstwie, nie jest jego więźniem – mówi żona rolnika Marcina.
Rolnik z bannerem. I z pasją
Całkiem niemała grupa mieszczuchów deprecjonuje zawód rolnika, posądzając tegoż rolnika o brak emocjonalnego związku ze swoim gospodarstwem, o to, że podpity jeździ traktorem i że przesiaduje na wiejskiej drodze patrząc w dal – wiadomo - chłopski filozof
- 30.06.2015 16:17