Ludzie listy piszą
List otwarty do komendanta policji Zbigniewa Mikołajczyka
- 07.12.2016 07:47
List otwarty do komendanta policji Zbigniewa Mikołajczyka
W związku z sytuacją, jaka zaistniała w dniu 09.10.206 roku, a dotyczącej mojej rodziny i mojej osoby, zmuszona zostałam przez Pana podwładnych, by napisać ten list otwarty, ponieważ teoretycznie jest Pan od niedawna komendantem ww komisariatu (w Pułtusku - dop.red.), ale fizycznie jest Pan nieosiągalny dla przeciętnego obywatela. Trzy razy dzwoniłam, aby się umówić z Panem na rozmowę, ale policjanci którzy odbierają telefon twierdzą, ze Pana nie ma, nie raczą się nawet przedstawić i tylko aroganckim głosem pytają, "a po co pani chce z komendantem rozmawiać?"
Ale wracam do sprawy. Od tego wydarzenia minęło ponad 1,5. miesiąca. Moja córka napisała do Pana skargę na dwóch policjantów przeprowadzających kontrolę drogową dnia 09.10.2016 roku, ok. godz. 9.00, w Jeżewie. Pomimo to, ze skarga była adresowana do Pana, odpowiedzi udzielił Pana zastępca, w której to odpowiedzi zaprasza na rozmowę do siebie. My z córką nie jesteśmy zainteresowane rozmową z tym panem, ponieważ z nim już rozmawiałyśmy, a on po prostu bez konkretów nas zbył. Sprawa, która dotyczy mnie bezpośrednio to to, że mój mąż odmawiając przyjęcia mandatu, został aresztowany na ponad 24 godziny. Od kiedy to Panie komendancie za nie przyjęcie mandatu trafia się do aresztu? Dlaczego policjanci zatrzymując nie potrafią na miejscu, w obecności innych osób dorosłych - z moim mężem były dwie córki - sprecyzować zarzutu. Jedyne co powiedział do mojej córki - a ja to słyszałam przez telefon - to "niech pani się zamknie". Bezczelny typ. Gdy ja byłam na komisariacie około godz. 10.00 i zapytałam dyżurnego J.J., dlaczego mój mąż jest zatrzymany, to dostałam odpowiedź, że ja nie muszę wiedzieć, ale być może mojemu mężowi zostaną postawione zarzuty. Panie komendancie, co to ma znaczyć?
Dalej sytuacja wyglądała tak, że jeden z dwóch policjantów którzy aresztowali męża, włożył mu rękę do kieszeni i wyciągnął z niej 3 banknoty 20 zł, 50 zł i 100 zł. Ten ostatni rzucił drugiemu na stolik mówiąc, że to będzie dowód- to miało miejsce w komendzie w pokoju przesłuchań, gdy mąż miał ręce skute kajdankami do tyłu. Chcę Pana jeszcze poinformować, że samochód którym jechał mój mąż z córkami, został zatrzymany do rutynowej kontroli, co potwierdzają córki. Natomiast Pana podwładni byli czarnym nieoznakowanym samochodem, przy którym stał umundurowany policjant z lizakiem, bez radaru. Mój mąż miał wszystkie niezbędne dokumenty, sprawny technicznie samochód, był trzeźwy, a do aresztu miał trafić, jak się dowiedziałam, za rzekome wręczenie korzyści majątkowej. Pytam Pana, za co miał wręczać tę korzyść majątkową? Co później potwierdził Pana zastępca, w rozmowie ze mną, około godz. 15. Byłyśmy obydwie z córką na komisariacie i Pana zastępca powiedział do mnie, że cytuję: Pani mąż nie przekroczył żadnej prędkości, tu nie o prędkość chodzi, zostaną mu być może postawione inne zarzuty". Więc ja zapytałam zastępcę czy on siebie słyszy, bo dokumenty mąż miał w porządku, samochód sprawny, był trzeźwy, nie przewoził nic nielegalnego i trafił do aresztu.
Zarzuciłam Pana zastępcy, że będziecie dopiero wymyślać zarzuty. Pana zastępca broniąc się powiedział do mnie, że ja próbuję wywrzeć na niego presję. Ja nie byłam tam żeby wywierać na kogokolwiek presję, a poszłam aby dowiedzieć się prawdy i część tej prawdy do mnie dotarła z ust Pana zastępcy.
Panie komendancie, myślę że czas aby Pan wyszedł zza szafy i stawił czoła kilku ostatnim wydarzeniom, delikatnie mówiąc bardzo nieprzyjemnym, które miały miejsce z udziałem Pana podwładnych (...). Uważam, że powinien Pan zabrać głos w tych kilku przypadkach, bo my jako społeczeństwo tego oczekujemy. Z tym nie można nic nie zrobić. Chyba czas Panie komendancie aby przeanalizować sytuację, postawić diagnozę i zacząć terapię. Nie znajdzie Pan dzisiaj społeczności, która da przyzwolenie na łamanie prawa czy nadużywanie go w stosunku do obywateli. Mam wrażenie, że w Pana jednostce jest przyzwolenie na tego typu występki: bicie by wymusić przyjęcie mandatu, aresztowanie i wymuszanie zeznania, czy fabrykowanie dowodów. Bo jakie szanse ma skuty do tyłu kajdankami człowiek przy dwóch pełnych siły i postawnych facetach? Mam tu na myśli policjantów, którzy aresztowali męża i jeszcze występek przy dworcu z ciężarna kobietą. To wszystko dzieje się dlatego, że Pana podwładni czują się bezkarni. Niech Pan więc wyjdzie, Panie komendancie, zza przysłowiowej szafy, zabierze głos w tej sprawie i zacznie z tym coś robić.
Jadwiga Szymańska
NASZYM ZDANIEM
Powracamy do listów naszych czytelników, w których padły poważne oskarżenia skierowane pod adresem funkcjonariuszy pułtuskiej policji.
Chodzi o sprawę tytułowej "łapanki" przy dworcu PKS oraz zatrzymanie mieszkańca Nasielska do rutynowej kontroli drogowej, które zakończyło się jego aresztowaniem i oskarżeniem o próbę przekazania korzyści materialnej. Jeśli przypomnimy sobie niedawny artykuł o chłopaku, którego brat oskarża pułtuskich policjantów o przymuszenie siłą, konkretnie biciem, do podpisania mandatu, trzeba przyznać ze trochę się "tego" uzbierało. Komentarze pod listem dotyczącym zatrzymania ciężarnej kobiety przy dworcu były raczej jednoznaczne. Nie będziemy ich analizować i przytaczać, gdyż nie chcemy się opowiadać po żadnej ze stron, czekając na rozstrzygnięcia prokuratury. Z zajścia przy dworcu opublikowano w internecie filmik, który można interpretować w różny sposób, tym bardziej że nie był robiony z ukrycia i policjanci wiedzieli, że są nagrywani. Trzeba przyznać, że zachowywali zimną krew, aczkolwiek padały tam niektóre stwierdzenia przytaczane potem w liście czytelniczki. Nie nam to rozsądzać, nas zainteresował inny aspekt opisywanych spraw.
W zeszłym tygodniu spotkałam się z komendantem policji podinsp. Zbigniewem Mikołajczykiem, by zapytać wprost, jakie szanse w konflikcie z policjantem ma przeciętny Kowalski, jak może udowodnić swoje racje, mając tylko słowo przeciwko słowu. Prawda jest taka, że w momencie złożenia doniesienia na funkcjonariuszy policji do prokuratury, ich zwierzchnik ma ograniczone pole działania. Musi czekać prokuratorskie rozstrzygnięcie i potem ewentualnie podjąć wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne. A co w przypadku zwykłych skarg na podwładnych które trafiają na biurko komendanta? Zbigniew Mikołajczyk zapewnia, że w tak trudnych sytuacjach "nie chowa się za szafę", jak to stwierdziła w publikowanym przez nas liście otwartym żona zatrzymanego w areszcie mężczyzny. Jak twierdzi komendant, każda skarga jest wnikliwie badana. Powołano też samodzielne stanowisko kontroli wewnętrznej, którego wcześniej u nas nie było.
Wiemy, że wśród policjantów, również tych pułtuskich, są ludzie dobrze wykonujący swoje obowiązki, ale i tacy, którzy, delikatnie mówiąc, powinni się jeszcze wiele nauczyć. W swojej dziennikarskiej pracy nie raz miałam do czynienia z sygnałami od czytelników potwierdzającymi tę tezę. Jak przesłuchiwany czy zatrzymany może udowodnić, że policjanci zachowali się wobec niego niewłaściwie? Dobrym sposobem byłoby zainstalowanie kamer w pokojach przesłuchań oraz policyjnych środkach transportu. W marcu 2015 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało"Strategię działań nakierowanych na przeciwdziałanie naruszeniom praw człowieka przez funkcjonariuszy Policji", proponującą między innymi takie rozwiązania. W wywiadzie prasowym, wiceprezes zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dr Adam Bodnar mówił wtedy:
– Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą będzie wprowadzenie obowiązku monitorowania interwencji i przesłuchań, bo to spowoduje podwójną ochronę. Z jednej strony ochronę osób przed przemocą ze strony policjantów, bo funkcjonariusz dwa razy się zastanowi nad użyciem siły, wiedząc, że jest możliwość sprawdzenia, co działo się podczas interwencji lub przesłuchania. To zmusi do lepszego szkolenia policjantów. Z drugiej strony zaś monitoring może służyć ochronie policjanta w przypadku, gdyby był szantażowany czy pomawiany.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat drodzy Czytelnicy? Zapraszamy do dyskusji.