Piszę o K, ale przecież przede mną moje najbliższe koleżanki, koledzy... I ja, oto ja: w sukience bez rękawów, z milanowskiego jedwabiu, żółtej, w brązowy rzucik, rozszerzanej od karczka, jakby ciążowej. Pamiętacie takie! Ja w pelerynie w kratę z przepaską z wielbłądziej wełny na głowie... Pelerynę uszył mi stryj Antoni, doskonały krawiec, jak krótki - jasny, w jodełkę - płaszczyk, rozszerzany dołem, z kołnierzykiem, przy którym broszka – fiołki na listku. Do peleryny podkolanówki, białe, z żółtym szlakiem u góry, do płaszcza kolorowe, wzorzyste rajstopy. Albo białe. Była moda na biały kolor... Ja w kostiumiku – szarym, z wełenki, do niego bladoniebieska bluzka japonka (pamiętacie, koronka na przeźroczystym podkładzie), albo w kostiumie ze sztruksu, brązowego. W uszach nosiłam wtedy klipsy- stokrotki, cudne. Zdjęcia, przypominam, czarnobiałe, a w oczach kolory, kolory... Ja (ale i Wy tak wyglądaliście) w minispódniczce w łączkę, w pepegach na nogach, albo w dżinsach z Pewexu i topie zrobionym na szydełku, z włączoną bawełnianą koronka, kupioną w sportowym w Rynku.
Albo Lucynka Przewoźna – w bazarowym kożuszku z drobnym haftem przy zapięciu, do kolan, w berecie z wełny na blond włosach, w kozakach przed kolana. Obok K i Staś Godlewski – Suseł, przyjaciel K i nasz. Czapka studencka z POLIBUDY na czubku głowy, jesionka, obowiązkowo rozpięta. Lucyna – jej już nie ma - pamiętam wydęcie jej warg... Albo Ulcia Kaźmierkowska w płaszczu z Warszawy, ortalionowym – pisałam już, szumiał jak nadnarwiańskie trzciny - z kruczoczarnymi włosami, krótkimi. Śliczna. Obok Boguś Rutkowski w ciemnym garniturku, uśmiechnięty... Albo Krysia Suchodolska o oryginalnej urodzie – tu ze mną – białe spodnie, golf bawełniany, białe tenisówki. Albo Elka Waloch (pracowała w Cepelii w baszcie przyszpitalnej po UMARLAKACH)... Włos utapirowany, golfik (jednak wszechobecny), princeska w kratkę...
Niestety, nie mam zdjęć Ulki Piotrowskiej, Adama Dąbrowskiego, Wiesia Kuleszy, Danki Krupskiej, Ewy Kubeckiej, którzy ubierali się jak ... my wszyscy. No, Wiesiek się wyróżniał – miał lambretkę czy coś w tym guście, OSĘ. Ale może ją miał Adaś? Tu dygresja. Jeden albo drugi wiózł mnie na egzamin maturalny z historii, ustny, bo zrobiła się ... egzaminacyjna dziura. A dyrektor Koziński: "Ty to się na własny ślub spóźnisz" . Ślub w bazylice to brałam z umalowanym jednym okiem, ale o czasie, Panie Dyrektorze, który patrzysz na nas z góry.
Nie zapytam dramatycznie: gdzie ludzie z tamtych lat! Spytam z nostalgią: gdzie te stroje...
PS Kochane moje znajome i nieznajome, przyślijcie mi swoje MODOWE zdjęcia – tak stworzymy galerię NASZYCH CZASÓW. Ku pamięci. Czekam!



