Idziemy więc i widzimy podwórko, które mogłoby być urokliwe, ale nie jest. Dziś tu powódź, chociaż stosunkowo mała, bo od ostatniego deszczu minęły dwa bezdeszczowe. Wszędobylskie błoto. Są wyrwy w ziemi, doły i wybrzuszenia w chodniku przydomowym. Kiedy pada i podwórko przemienia się w rozlewisko, trudno dotrzeć i do śmietników, i do chlewików, których woda niszczy drewniane drzwi, i których to remont przeprowadzają mieszkańcy na własny koszt.
- Jest to temat praktycznie na cały Boży rok – mówi pani D. – No, potop pułtuski! – Było już tak, że sami gruzem zasypywaliśmy dziury w ziemi... Ale tu i studzienek odpływowych nie ma i nikt z TBS o to wszystko nie dba. Męczymy się po prostu.
Nad wejściem do klatek schodowych nie świecą się żarówki, bo ich nie ma. – Ciągle się przepalają i nikt z pracowników TBS nie zwraca uwagi na te usterki i na te ciemności. Przecież nie możemy ciągle kupować żarówek na swój koszt. A że już późnym popołudniem zapada ciemność, lokatorzy wchodzą do korytarzy prawie po omacku. Elektryk tu nie zagląda, doprosić się nie można – mówią panie . – No, ciemnica – podsumowują. Pośrodku podwórka znajduje się jeszcze mały plac zabaw, lichutki, zabłocony, zrobiony własnym sumptem lokatorów.
- Mamy sporo małych dzieci, więc plac zabaw by się przydał. Starsze dzieci chciałyby grać w piłkę, ale jak? W wodzie? – pyta D. – Dołów pełno, karetka pogotowia wjechała do nas z dużym trudem. A wóz strażacki to po prostu nie wjedzie. Mamy chlewki, plac zabaw, parking i... wodę. Ciasnota. - Nie ma możliwości stawiania aut gdzie indziej – mówi kolejna rozmówczyni. – Czy kontaktowaliśmy się w tej sprawie z TBS-em? Mój mąż był, ale obiecanki cacanki...
I kto by pomyślał, że w czasach słusznie minionych na środku suchego podwórka pysznił się klomb, rosły kwiaty.
Nasze rozmówczynie obiecały, że jeszcze raz poproszą szefostwo TBS o rozwiązanie ich podwórkowego, ważnego problemu, który dotyczy nie tylko dorosłych lokatorów, ale także ich dzieci oraz – w dalszej kolejności - służb uprzywilejowanych (karetka medyczna czy samochód strażacki). O decyzji Towarzystwa powiadomią naszą redakcję. Tymczasem czekamy na odpowiedź rzecznika spółek miejskich, który – jak zapowiadano – jest łącznikiem pomiędzy lokalnymi gazetami a spółkami miejskimi.
Nie chciał TBS, to przyszedł TP
"Tygodnik Pułtuski" bywa niekiedy ostatnią szansą na dogadanie się tzw. szarych obywateli z władzami. W opisanym przypadku szarzy obywatele to mieszkańcy domu przy placu Teatralnym 3, mili ludzie, którzy chcieliby żyć po... ludzku i którym ręce opadają z niemocy. A kim są władze? To szefostwo TBS
- 25.11.2016 07:43