A tę przerwał samochodowy klakson - do wiaty zbliżało się bowiem auto z ... parą młodych. Pannę młodą – Barbarę Juras i pana młodego – najstarszego seniora grupy (94 lata) Tadeusza Gila, bukietem polnych kwiatów, witała kobieta – "ksiądz", szefowa oddziału, dobra aktorka, Karolina Kiela. I rozbawieni goście seniorskiego wesela. Ona była z wiankiem na głowie, w welonie i w błękitnej sukni, on był pod muszką i w szykownym garniturze.
MŁODZI, wraz ze ślubnym orszakiem, ruszyli pod wiatę. I ślubowali sobie. Śmiechom i żartom nie było końca. W ruch poszły aparaty fotograficzne, panie filmowały całe weselne zajście. A para młodych? Powtarzała za panią Karoliną małżeńską przysięgę, śmiejąc się przy tym i zarazem rozbawiając całe towarzystwo. Bo jak się nie śmiać, ba, nie pękać ze śmiechu, kiedy słyszy się słowa, że "I nawet gdybyś był pijany, nigdy nie odwrócę się do ściany. Nie zapuszczę żurawia do portfela twego, nie sięgnę po zaskórniaki aż do pierwszego" i "Po balandze z kumplami nie będę cię spowiadać i śniadanko do łóżka podawać". To słowa panny młodej. A pana młodego? "Chętnie będę z tobą śniadanka jadał w łóżku i w wielkiej podzięce całował po brzuszku. Wszystkie kobietki odstawię na stronę, do końca życia będę kochał tylko żonę". Zarówno pani Basia jak i pan Tadeusz posiłkowali się także swoimi słowami, nie przewidzianymi scenariuszem. A że i on, i ona to ludzie pełni humoru, przeto gromki śmiech powtarzały dęby dębom, bukom buki...
A prezenty? Były? Jakie? Zmilczę.


