CENTRUM odwiedziliśmy w ubiegły wtorek, spotkaliśmy w nim 19 pań i panów, ludzi otwartych, chętnych do rozmów, szczerych w wypowiedziach. Zadowolonych. Życzliwych. Przyszliśmy do CO-M z przesłaniem, że życie może być piękne do... końca życia.
Powitanie. Płynie piosenka "Używaj, dziewczyno, póki żeś młoda, ja nie używałam, teraz mi szkoda". Głosy dźwięczne. – To dwuznaczne – zauważam. Głos męski, z uśmiechem: – Tu tylko takie tematy. – Jak ładnie zaśpiewamy, to mamy lody – śmieje się Jerzy, z którym się znamy, że ho ho. – A jak źle, to proszę ciebie, rózga.
Dodam: wszyscy dostali lody!
Robi się miło, wesoło. Rozwiązują się języki pań i panów. Na pierwszy ogień idzie pan JAN: - Krótko tu jestem, od stycznia, a można tu być, jak słyszę, około dwóch lat. Przebywamy w CENTRUM od godziny 8 do 16, z posiłkami, od poniedziałku do piątku. Zajęcia mamy bardzo ciekawe, też indywidualne rehabilitacje, ponadto gimnastykę, spotkania z psychologiem, które są nam bardzo pomocnie.
KRZYSZTOF: - Ja tu jestem dopiero dwa tygodnie. Dochodzę do CENTRUM z domu, mam blisko, sto metrów. A jak jest? Jest super. Za telewizją nie przepadam, a tu jest super, jak powiedziałem, nie nudzę się.
- Oj, ja tu przebywam już przeszło półtora roku, przeszło. Mam 80 lat. Dojeżdżam do CENTRUM 5 km, super tu się czuję – mówi STANISŁAW, mężczyzna o niskim głosie.
Pani JANINA o dźwięcznym głosie: - Jestem tu z przerwami, urlop miałam – śmieje się. – A niedawne imieniny obchodziłam aż dwa razy.
Pani MIRKA o mocnym, zdecydowanym głosie: – Ja jestem w CENTRUM dość długo, ponad półtora roku, przyszłam razem ze Stasiem i na szczęście jakoś nas nie wyganiają, a my siedzimy. Przybyłam do Pułtuska już z 10 lat temu, bo na wsi mieszkałam, ze wsi bym tu nie przyjeżdżała. A w Pułtusku mieszkam na 17 Stycznia, więc po prostu blisko mam. I fajnie jest.
Pytam, co jest takiego w CENTRUM, że chce się w nim być. Słyszę: - Towarzystwo jest fajne, opieka, rehabilitacja jest fajna i służąca zdrowiu, wszystko jest fajne. Głos z boku: - Tak! Tak!
MARIA; - Ja jestem ze wsi, jestem na całodziennym pobycie. Rok mi minął i jak moim koleżankom i kolegom też mi się tu bardzo podoba. To potrzebne miejsce.
JERZY: - Chcę ci powiedzieć, że takie zapotrzebowanie na to miejsce nastąpiło u mnie z chwilą śmierci żony. Nie mogłem sobie poradzić z tym i z życiem codziennym. I tak doradzono mi, żebym skorzystał z tego CENTRUM. Skorzystałem i uważam, że to jest bardzo potrzebny ośrodek. Tylko się obawiam o jedno... Ośrodek jest finansowany z budżetu starosty i nie wiem, czy starosta nie powie w pewnym momencie, że musi poczynić jakieś ruchy budżetowe - wszystko drożeje - i w ten sposób zostanie zmniejszony zasób usług. Powinno się to wszystko rozwijać, to CENTRUM, baza jest, no i mamy te przecudne panie pod względem doradztwa, ćwiczeń, dyskusji na właściwe tematy, fachowo przygotowane. I tak średnio cztery godziny, nawet ponad cztery, spędzam w ośrodku. Bardzo jest potrzebne to miejsce i kiedy przyjdzie sobota i niedziela, to szukam dla siebie miejsca... Dzięki ośrodkowi jest inne życie.
Pani WANDA: - Dopiero jestem tydzień, ale wrażenia wspaniałe, nie myślałam, że tak będziemy obsługiwani. Ponadto jesteśmy jak rodzina. Mamy ładne piosenki, śpiewamy, co nas rozwesela, tekstów piosenek nie piszemy, ale będziemy pisali.
Pani Lucyna, której słowa chwytają za serce: - Już tu troszeczkę jestem, mam swój pokój, cieszę się bardzo, bo byłam samotna. Tylko przez okna wyglądałam na ludzi, przez firankę, żeby mnie tak bardzo widać nie było, żeby ludzie mnie nie widzieli, bo się wstydziłam. – Czego to się było wstydzić? – pytam. - O, Boże kochany, proszę pana, strasznie ciężko mi było, patrzyłam na budowę, na dzieci... Wie pan, w wypowiedziach już się myliłam, naprawdę. – Nie miała pani kontaktu z żywym słowem – mówię. – Tak, i dziękuję wszystkim, że tu jestem.
- Jestem KRYSTYNA. Jestem pierwszy raz w takim przybytku. Czuję się w nim bardzo dobrze, bo nie jestem samotna. Tu odzyskałam jakby rodzinę, samotna byłam bardzo.
Pani TERESA: - Cieszę się bardzo, że tu jestem, jestem bardzo zadowolona, miłe towarzystwo, miłe przyjaciółki, doskonała opieka.
WACŁAWA, która jest w CENTRUM od jego początku: - Jestem od otwarcia tego obiektu, bardzo uroczystego otarcia. Byłam rok i osiem miesięcy, potem byłam na przerwie osiem miesięcy i znów jestem od stycznia. Jest tu wspaniale, tęskniłam za tym miejscem, nie mogłam się doczekać, kiedy panie zadzwonią po mnie i powiedzą, że już mogę przyjść. Mamy tu wspaniałe zajęcia, raz w tygodniu kulinarne, pieczemy, gotujemy, robimy sałatki, pierogi pod okiem naszej kochanej Justynki. Ona się nami opiekuje kulinarnie. Mamy zajęcia fizykoterapeutyczne, z psychologiem. Jakby mnie tu nie "zwolnili", to bym była cały czas! I dodam, że mamy wspaniałe opiekunki – Monisia, Jola, Ania, Monia, Paulinka, Justynka...
- Oklaski im się należą – mówi pani HALINA. – Jest wspaniale, mile, rodzinnie. Mamy wszystko, co potrzeba. Porozmawiamy sobie, pośmiejemy się, pośpiewamy. Tematy? Wesołe.
Pani IRENA: - Będę tu do końca roku, jestem bardzo zadowolona. Jest wspaniale. Wcześniej byłam w Serocku. Personel tu mamy doskonały, dobre wyżywienie, za które płacimy, za darmo nic nie ma, bierzemy udział w uroczystościach miejskich.
Pani JANINA: - Byłam w CENTRUM półtora roku, później miałam 8 miesięcy wolnego i od stycznia jestem z powrotem. Musimy się zmieniać, żeby dać szansę innym osobom...
Pani WŁADYSŁAWA: - Jestem od pół roku w tym wspaniałym ośrodku, który nas nie tylko ożywia, wspomaga, ale również doznajemy tu wiele atrakcji – spotkań, dyskusji, rehabilitacji. Przychodząc tu, zapominamy o troskach życia codziennego, odnajdujemy się tu. Ta placówka jest nam bardzo bardzo potrzebna, jak państwa TYGODNIK zyskujący na popularności dzięki mądrym artykułom, związanymi z pułtuszczanami i Pułtuskiem.
Pan ANDRZEJ: - Muszę to powiedzieć – dyrekcja jak i pracownicy są uprzejmi, pomagają nam niepełnosprawnym. Gdybym powiedział inaczej, byłbym kłamcą.
Pani KRYSTYNA, miłośniczka krzyżówek: - Mam czworo dzieci, ale byłam sama w domu, dzieci, owszem, przychodziły, ale tu jestem szczęśliwa, chociaż mam kłopoty z nogami. Ale swoje wiersze mogę recytować, podczas różnych naszych uroczystości (imieniny, urodziny, święta); mam je wszystkie w głowie, nie zapisuję. (Pani Krysia zarecytowała nam wiersz własnego autorstwa, gromko oklaskiwany).
Pani KRYSTYNA (kolejna): - Będzie rok, jak tu jestem. To ośrodek bardzo potrzebny i dobry dla seniorów. Jest się wśród ludzi, nie w samotności, a to takie ważne. A mnie do setki niewiele brakuje...
Kończymy nasz pobyt w CO-M, w którym chce się być. I żyć. Odchodzimy ze słowami: - I proszę nas opisać ładnie!
Oczywiście, bo jakże inaczej.
Od REDAKCJI:
Decydenci i lokalni politycy, weźcie sobie głęboko do serca wypowiedzi pań i panów zamieszczone w naszym reportażu.
TP dziękuje p. MONICE STRZYŻEWSKIEJ za pomoc w zorganizowaniu spotkania i informuje, że 26 września w CO-M odbędzie się DZIEŃ OTWARTY, podczas którego można będzie zwiedzić CENTRUM, uzyskać stosowne informację, złożyć papiery.
Kazimierz Dzierżanowski, tekst i fot.