Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 15 czerwca 2025 04:29
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Maria Lerch… “moja” Majka

Maria Lerch… “moja” Majka
lerch4
Maria Lerch (1942-2025) - absolwentka wydziału fizyki Uniwersytetu Gdańskiego, w latach 1968-2001 nauczycielka fizyki w Liceum Ogólnokształcącym im. Piotra Skargi w Pułtusku, równocześnie w latach 1977-1986 wizytator i metodyk w Kuratorium Oświaty i Wychowania w Ciechanowie. Za szczególne osiągnięcia dydaktyczne i wychowawcze odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Narodowej, wyróżniona Nagrodą Ministra Edukacji Narodowej oraz wielokrotnie Nagrodą Dyrektora Szkoły.


"Oto jaśnieje wieniec: galaktyka...
Oto zanosi się na śpiew słowika
Na głos miłości, obcy ziemskim więzom..."

/Maria Pawlikowska -Jasnorzewska/

Słowa wiersza Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej tak bardzo pasują mi do "Majki" i mam nadzieję, że moje słowa dotrą tam, gdzie galaktyczny pył.

Z Marią Lerch spotkałam się w trzech rolach: jako uczennica, koleżanka z pracy w LO im. Piotra Skargi w Pułtusku i koleżanka z koła biblijnego.

Rok 1971. Uczennica.

Jak zapamiętałam Marię Lerch z lekcji fizyki? ... Drobna, filigranowa, elegancka i modna. Bardzo wymagająca, ale czasami ulegała naszym prośbom, by dzisiaj nie pytać, bo...

Przyznam, że często nie mogłam skupić się na wykładzie, na zapisach wzorów na tablicy. Patrzyłam na moją profesor jak na piękny obraz. Przykuwała mą uwagę niepokorna ciemnoruda burza włosów. Z zainteresowaniem "analizowałam" jej niebanalne stroje. Pamiętam piękny, misternie udziergany na drutach sweter w barwach jesieni. (Jak się później dowiedziałam, dzieło babci). Była jeszcze młodziutka, uśmiechała się do nas, czasem przysiadała na skraju pierwszej ławki, by spojrzeć wnikliwiej na tablicę. Zazwyczaj życzliwa, nie lubiła, gdy kiepsko prezentowała się nasza wiedza. Pamiętam, jak trudziłam się nad zadaniami na bilans cieplny. Wreszcie zdesperowana siadłam nad zbiorem zadań Zillingera, zaczynając od pierwszego na nieszczęsny bilans cieplny, przeszłam wszystkie. Z sukcesem! Pani profesor umiała motywować!

Ceniliśmy "Majkę". To imię do niej pasowało. I tak już zostało w pamięci niejednego szkolnego pokolenia.

Chyba wszyscy wiedzieliśmy, że można ją spotkać w klubie "Domu Nauczyciela", gdzie przy kawie zbierało się grono brydżystów. Przez lata kojarzyła mi się z wysokimi wymaganiami, perfekcyjnymi wykładami, z pewną surowością i tą dawką życzliwości wobec ucznia, która wiedzy nie szkodzi. No i, oczywiście, z elegancką ekstrawagancją, z pięknym stylem wypowiedzi ... i brydżem.

Praca. 1991 rok.

W tym roku rozpoczęłam pracę w Liceum Ogólnokształcącym im. Piotra Skargi w Pułtusku. Po 11 latach nauczania w szkołach podstawowych słynne "starożytne" Liceum, moja Alma Mater. Grono profesorskie, które znałam jeszcze ze szkolnej ławy. Trudne dla mnie było to "przejście". Jednak spotkałam się tu z wielką życzliwością moich profesorów, których szanowałam i którzy byli dla mnie autorytetami. Miałam w nich wielkie wsparcie. Pani Lerch krótko skwitowała moje niepokoje: "Jesteś inteligentna. Dasz radę!".

Jeszcze jeden "obrazek" szkolny. Chociaż nie, nie obrazek, a karykatura. Z okazji Dnia Edukacji Narodowej klasa pani Lerch wpadła na genialny pomysł, by groteskowo odmalować nasze nauczycielskie portrety. Chyba wszystkie wykonał utalentowany Bartek Śniadowski. Mnie przedstawił na postumencie z książek, z drugim stosem ksiąg na rękach. Ale "najpiękniejsza" była karykatura profesor "Majki". Uchwycił ją w eleganckim geście dłoni z papierosem osadzonym w dłuuugiej cygaretce. Portret damy w stylu art deco, jak z obrazu Tamary Łempickiej. Uwielbiała tę karykaturę!

Życie na emeryturze.

Majkę najczęściej spotykałam w ciepłe, słoneczne dni w "Kasztelance", letniej kawiarni pułtuskiego Zamku. Przy kawie, w dobrym towarzystwie. Dopiero w ostatnich dwóch latach bliżej połączyło nas koło biblijne przy parafii św. Mateusza. W niewielkim gronie około dziesięciu osób studiowaliśmy Biblię, starając się "przeniknąć" umysłem Słowo Boże. Potem przyszedł czas na spotkania u Majki. Potrafiła w niezbyt dużym mieszkaniu uzyskać klimat prawdziwego salonu, z antykami, starymi obrazami, kolekcją pięknego kolorowego szkła. Salon ten sprzyjał rozmowom, intelektualnym dyskusjom, słowno-sytuacyjnym żartom, które bawiły nas do łez. Jeszcze słyszę perlisty śmiech Marii... Czasem siedziałyśmy zasłuchane we wspomnienia Majki o dalekich podróżach. Ilustrując swą opowieść zdjęciami, prowadziła nas po Jerozolimie, drogami i ścieżkami Ziemi Świętej, śladami Jezusa Chrystusa, Świętej Rodziny i apostołów, a jej wiedza była imponująca.

Ostatnie miesiące to także nasze kawiarniane spotkania w towarzystwie Basi i Konrada, podobnie jak ja, uczniów Marii Lerch.

Te spotkania przerwała (dla nas nagła i zdumiewająca) śmierć Majki. Odchodziła w spokoju, prosząc tylko o modlitwę, 8 maja 2025 roku, dokładnie w chwili dla mnie symbolicznej, gdy nad Sykstyną pojawił się biały dym, obwieszczając "urbi et orbi" wybór nowego papieża.

W moich wspomnieniach "Majka", szanowana profesor Liceum Maria Lerch, pozostanie jako osoba pełna radości życia, wielkiej kultury i wiedzy, o artystycznej duszy, człowiek wielu talentów, "homo faber", ale i "homo viator", "czciciel gwiazd i mądrości", kochający Boga, świat i ludzi, pragnący przeniknąć Boże tajemnice.

Wielki fizyk, twórca teorii względności, Albert Einstein, w ostatnim swoim wywiadzie powiedział: "

Śmierć to nie koniec, wrogiem nie jest drugi człowiek, wrogiem jest ignorancja. Wiedza to światło, a światło zwycięża ciemność! (...) Miłość jest jedyną rzeczywistością, która nie znika... Śmierć to przebudzenie".

Ignoranci może w to nie wierzą, Majka wierzyła.

Wanda Koniecka Pieńkos


Podziel się
Oceń