Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 16 czerwca 2025 00:59
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

CIEKAWIEJ, ROZUMNIEJ, NOWOCZEŚNIEJ

CIEKAWIEJ, ROZUMNIEJ, NOWOCZEŚNIEJ
jola1

Niespodziewanie wręcz odeszła z naszego świata wybitna, szanowana i kochana JOLANTA WAŁACHOWSKA, nauczycielka matematyki. Kobieta z otwartą głową, powiem tak: służebnica pedagogiczna.
Wspomnę ją dziś dla zachowania pamięci o NIEJ dla tych, którzy byli JEJ uczniami – w JEDYNCE, CZWÓRCE i w SPOŁECZNEJ SZKOLE PODSTAWOWEJ.


Znałyśmy się przez lata; uczyłyśmy we wszystkich szkołach wyżej wymienionych – była kwintesencją talentu, dobra, uczciwości, zaangażowania, miłości do ludzi, humoru. Mogłabym tu przytoczyć nawet anegdoty związane z NIĄ, z JEJ osobowością, ale przywołam wywiad o nauczaniu matematyki, a w jej nauczaniu była mistrzynią.


Wywiad pochodzi sprzed wielu lat, był opublikowany w miesięczniku EDUKACJA I DIALOG. Cofniemy się więc w czasie, tym samym skonstatujemy jak to z matematyką w szkole było, a jak jest. TAK Cię żegnam, JOLU.


Dzieci są bardziej skłonne znajdować przyjemność w matematyce, gdy znajdują ją ich nauczyciele" – takie motto jest wypisane w klasie, w której uczysz matematyki. Znajdujesz przyjemność w obcowaniu z matematyką, Jolu?


Oczywiście, to dziedzina tak bogata w zagadnienia, że nie można chyba popaść w rutynę. Wciąż zdarzają się niespodzianki. Trafiam na nowe sposoby przedstawienia danego zagadnienia, na ciekawsze zadania, bardziej interesujące gry lub zabawy ułatwiające dzieciom naukę. Sama się przy tym często bawię. To motto oddaje sens dobrej pracy nauczyciela, i to nie tylko matematyki.


A czy dzieci lubią matematykę?


O to trzeba chyba zapytać dzieci. Nauczyciel rzadko wie na pewno, czy zachęcił swoich uczniów do uprawianej przez siebie dziedziny. Zapewne często tak mu się zdaje, ale nie bądźmy naiwni. Dzieci mają wiele ciekawszych, ich zdaniem, zajęć. Nie wszyscy moi uczniowie są miłośnikami matematyki. Staram się jednak, by mój przedmiot nie napawał lękiem. Jest to trudna dziedzina nauki, chcę więc stwarzać uczniom możliwość pytania, pytania i pytania. Uczeń ma prawo nie rozumieć, ja mam obowiązek wytłumaczyć. Ci uczniowie, którym nauka przychodzi łatwo, pewnie mocno na matematykę nie narzekają, ale jest na pewno spora grupa uczniów, która wolałaby dodatkową godzinę geografii, historii czy plastyki.


Mnie i moim koleżankom matematyka spędzała sen z powiek. Potem tak było też z moją córką i córkami moich koleżanek. Dlaczego tak się dzieje, że wielu uczniów ma z nią kłopoty?


Uczenie się matematyki wymaga od dzieci ogromnej systematyczności w pracy, a także pewnych specyficznych zdolności. Tak jak nie każdy z nas pięknie maluje, śpiewa czy pisze, tak nie każdy może z równą łatwością nauczyć się matematyki. Można wyćwiczyć pewne reguły, tabliczkę mnożenia, ale jeszcze stąd daleko do matematyki. Prowadzi się badania nad problemem trudności uczenia się matematyki (np. E. Gruszczyk-Kolczyńska), a wnioski, w skrócie, są następujące: do uczenia się matematyki trzeba osiągnąć pewną dojrzałość. W polskiej szkole jest tak, że dziecko w wieku 7 lat idzie do szkoły. Nie wszystkie dzieci w tym wieku osiągają wspomnianą dojrzałość. I tak, dziecko idzie radosne do szkoły i zaraz na starcie okazuje się, że nie może nadążyć za innymi. Nie musi być mniej zdolne, po prostu jego czas jeszcze nie nadszedł. Takie dziecko szybko zraża się do szkoły. "Jestem do niczego" - myśli. Rośnie w nim żal do całego świata. "Nic nie rozumiem, bo mi źle tłumaczą" – wyjaśnia. A dzieje się to tak. Pewne umiejętności nie zostają wykształcone w młodszych klasach, stąd luki, które się pogłębiają. Ani się spostrzeżemy, a dziecko ma takie braki, że w żaden sposób nie można ich nadrobić. Jeżeli rodzic czy nauczyciel machnie ręką na braki w pierwszym roku nauki dziecka, to musi pamiętać, że w wielu przypadkach nigdy nie udaje się ich uzupełnić. Mądrość nauczyciela powinna polegać na bacznej obserwacji każdego ucznia i ścisłej współpracy z rodzicami dziecka. Tylko konsekwencja obu stron może w tym przypadku przynieść rezultaty. Dziecko pozostawione samo z problemem w nauce ma małe szanse dać sobie z nimi radę.


Zapytam dramatycznie: co robić?


Straszna szkoda, że polska szkoła jest taka biedna. Brakuje środków na lekcje wyrównujące braki. Zajęcia wyrównawcze powinny być organizowane nawet wówczas, gdy tylko jedno dziecko ich potrzebuje. Grupa kilku, czy o zgrozo, kilkunastu osób, z których każda ma inne braki, nie jest w stanie tych braków nadrobić podczas jednej godziny wyrównawczej tygodniowo. To strata czasu.


A korepetycje?


Korepetycje, no cóż, wszyscy wiemy, że są.


Dopóki nie będzie inwestowania w oświatę – będą. Braki dziecka najlepiej zna uczący je nauczyciel. Gdyby szkoła, gmina stworzyła takie możliwości, to efektywność dodatkowych zajęć, prowadzonych w małych grupach, byłaby zapewne wyższa niż na lekcjach prywatnych.


Czy reforma oświaty sprzyja zrozumieniu i polubieniu matematyki?


Reforma nie ma tu nic do rzeczy. Zawsze ważni są ludzie – twórcy, chętni do samokształcenia, życzliwi światu, i jeśli tacy są, to żadna reforma ich nie naprawi ani nie zepsuje. Jeśli nie popadniemy w samouwielbienie i będziemy otwarci na różne metody nauczania, to nasi uczniowie chętniej będą się uczyć, a co za tym idzie – więcej rozumieć.


Czy program MATEMATYKA 2001, który realizujesz, sprzyja uczniom, zachęca ich do nauki?


Przed każdą lekcją zastanawiam się, jak zachęcić uczniów do nauki. Na pewno program MATEMATYKA 2001, opracowany przez bardzo dużą grupę naukowców oraz czynnych nauczycieli, ma duże znaczenie, powstał, bo duża grupa nauczycieli chciała uczyć inaczej, ciekawiej, rozumniej, nowocześniej. Funkcjonuje już kilka lat i obrósł w różne ciekawostki. Najbardziej trafiający do ucznia jest program komputerowy, ściśle związany z podręcznikiem, ma bardzo interesującą grafikę, dźwięk – po prostu uczy i bawi. Na lekcjach mamy mało okazji do używania go, ale uczniowie mogą ćwiczyć na nim w domu czy w ramach zajęć świetlicowych. Zrealizowano również filmy, które pomagają zrozumieć pewne zagadnienia, pokazują praktyczne zastosowanie matematyki.


Zmorą uczniów mniej sprawnych manualnie jest klejenie brył...


Program daje dzieciom składanki: metodą zbliżoną do origami, nie używając kleju, udaje się zrobić wiele interesujących konstrukcji przestrzennych. Można je dowolnie składać i rozkładać, przechowywać w zeszycie i mieć pod ręką. Nie wspominam tu szerzej o książce, zeszycie ćwiczeń i zbiorze, które są ze sobą ściśle powiązane oraz przygotowanie do pracy z uczniami o zróżnicowanych możliwościach. Lubię ten program. Wymaga ode mnie więcej pracy, ale wiem, że zespól ludzi go tworzących to nauczyciele z krwi i kości, z sercem i pasją. Chciałabym kiedyś osiągnąć ich maestrię. Może dlatego pracuje mi się z nim dobrze, bo to program dla uczniów myślących, z otwartymi głowami, a takie dzieciaki mam szczęście uczyć.


Grażyna Maria Dzierżanowska


Podziel się
Oceń