Niedawno poszłam dać na mszę za zmarłego męża do jednej z pułtuskich parafii i zapytałam czy jest co łaska czy według cennika. Proboszcz zapytał, ile mogę dać, a kiedy odpowiedziałam że 40 zł, to stwierdził że trochę za mało. W końcu przyjął, ale ja zastanawiam się, jaki to wysiłek wymienić w czasie mszy nazwisko zmarłego i zmówić za niego modlitwę z wiernymi, że aż tyle trzeba sobie za to liczyć.
Ostatnio zaczęłam chodzić do kościoła zielonoświątkowego w Pułtusku. Jest to uznany przez papieża kościół protestancki, gdzie pastor ma rodzinę, żonę, dzieci, czyli normalnie i potrafi pogodzić swoją pracę zawodową z głoszeniem słowa bożego. W tym kościele nie ma cennika posług. Stoi puszka na ofiary, kto chce to da i ile chce. Nikt nie chodzi z tacą i nie podsuwa jej pod twarz. Pewne że datki są mile widzialne ale też wiadomo na co idą. Pięknie śpiewają pieśni do Boga, Jezusa, Maryi, pastor wygłasza kazania od serca. Atmosfera przyjazna, można tam o coś poprosić a chętnie pomogą. Jestem póki co zachwycona tą atmosferą, wsparciem moralnym, Nikt nie wypomina mi jaka to jestem grzeszna. U pastora nie ma też spowiedzi w konfesjonale, spowiadamy się bezpośrednio Stwórcy, co bardzo popieram.
nazwisko autorki listu znane redakcji