Mieszkańcy Pułtuska mają dość! Nie godzą się na wycinkę drzew, starych a zdrowych, niosących cień w upalne lato i ożywcze tchnienie (tlen). Nie wyrażają też zgody na zastępowanie ich młodymi drzewkami – kulami na sztywnych palach, które zupełnie nie pasują do architektury zabytkowego, wielowiekowego miasta, ba, Wenecji Mazowsza
Fakt. W Pułtusku zbyt łatwo dostaje się pozwolenie na wycinkę drzew, wycina się je w mig i to w różnych częściach miasta. Bywa, że wycinki wymuszane są przez samych pułtuszczan, którym drzewa zasłaniają słońce i sypią liśćmi na balkony. W ten sposób dochodzi wręcz do kuriozalnych powodów wycinki, np. takich, że ptaki gnieżdżące się w koronach drzew zanieczyszczają ulicę i zaparkowane auta odchodami! Wprawdzie wyrażający pozwolenia na wycinkę nakazują w miejsce usuniętych drzew sadzić nowe, ale o te nowe nasadzenia, o ile w ogóle do nich dochodzi, nikt nie dba. Usychają lub są niszczone, bo w żaden sposób nie są zabezpieczone.
Ostatnio pułtuszczanie wyrażają swoje oburzenie w kwestii kolejnej wycinki, tym razem szpaleru lip na Starym Mieście. Sekundują pani Małgorzacie K. Dąbrowskiej, która rozpoczęła akcję sprzeciwiającą się temu procederowi. Mieszkańcy Starego Miasta skierowali już petycję do dyrektora Zarządu Dróg Powiatowych, podając w niej, że "wyrażają stanowczy sprzeciw wobec zamiaru wycięcia kilkudziesięciu drzew". Wycinkę uważają za niepotrzebną i żądają konsultacji w tej sprawie. Nie chcę pustyni ulicznej. Owszem, żądają "równych nawierzchni, ale nie kosztem drzew". Są zdania, że przebudowa ulic, że ich rewitalizacja może iść w parze z szacunkiem dla przyrody, z myślą o zachowaniu zieleni dla przyszłych pokoleń.
TYGODNIK był na Starym Mieście, w tym pięknym zakątku, pełnym lip, zdrowych jak przysłowiowe sery.
***
DOŚĆ WYCINEK! Czy chóralne NIE dla rzezi drzew przyniesie skutek, to jest pytanie.
Tymczasem oto, co nasza Czytelniczka, Aneta Szymańska, napisała na swoim FB.
Zachęcona przez Grażę Grażyna Dzierżanowska artykułem o dębie z Wielgolasu (cykl: O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa - gmd) i jej prośbą o napisanie o moim ulubionym drzewie, odpowiadam: to też dąb, ale nie mój tylko sąsiada. Jest ogromny, ma na pewno ponad 100 lat i jest schronieniem dla wielu istnień. Ten dąb to cały wszechświat dla wielu zwierząt. Rośnie w centrum miasta i jest oazą dla gawronów, sójek, gołębi, kaczek, łabędzi. To drzewo karmi dziesiątki ptaków. Żołędzie spadają na ulicę, samochody je miażdzą, powstaje żołędziowa mąka, ulubiony pokarm pułtuskich ptaków wodnych. Teraz codziennie wcześnie rano pasie się na tej karmie ogromna ilość kaczek.
Ja też zapragnęłam mieć swój własny dąb. W zeszłym roku zakupiłam małego JÓZKA, gatunek dąb kanadyjski. Posadzilam przed domem w miejscu, gdzie poprzedni właściciel posesji wyciął drzewo. I się zaczęło. Byłam taka dumna, będzie pięknie, drzewo będzie cieszyło mnie i innych. No niestety, nie do końca. Już po paru dniach podeszla do mnie sąsiadka i powiedziała: - Czy pani wie, że to drzewo zniszczy pani kostkę? No taaak, cudowna kostka bauma, cud nad cudy. Polska baumem i tują stoi. Wyciąć stare drzewa, położyć kosteczkę i zasadzić rachityczne szmaragdy czy tam inne esmeraldy. Taka brzoza czy dąb śmieci okrutnie, no, nieestetyczne to, a taki tujkowy szpalerek w sam raz. Ok, jedna przyszła i poszła, ale ten dąb tak kuje w oczy i uwiera bardzo, że ciągle ktoś zagaduje. Tak to drzewo, które ma raptem metr pięćdziesiąt i to w kapeluszu, przeszkadza bardzo, ciągle słyszę o jego szkodliwości na tę niezwykle newralgiczną kostkę. Mam ochotę ją wydłubać całkiem i założyć trawnik. Ktoś mi wytłumaczy, dlaczego w Polsce ludzi ogarnęły choroby zwane betonozą i tujozą???
(fot. dębu A. Szymańska)
PUŁTUSZCZANOM PUSZCZAJĄ NERWY
Mieszkańcy Pułtuska mają dość! Nie godzą się na wycinkę drzew, starych a zdrowych, niosących cień w upalne lato i ożywcze tchnienie (tlen). Nie wyrażają też zgody na zastępowanie ich młodymi drzewkami – kulami na sztywnych palach, które zupełnie nie pasują do architektury zabytkowego, wielowiekowego miasta, ba, Wenecji Mazowsza
- 23.10.2020 07:25