Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 czerwca 2025 18:33
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Dwie drogi a dojazdu brak

Po naszej publikacji w poprzednim wydaniu Tygodnika Pułtuskiego rozdzwoniły się telefony w Redakcji. Okazuje się, że poruszyliśmy temat bardzo uciążliwy dla mieszkańców Gzowa – i ogromnie drażliwy dla lokalnej władzy
Dwie drogi a dojazdu brak
dzialki 3
Dla czytelników, którzy nie mieli okazji zapoznać się z naszym artykułem sprzed tygodnia wyjaśniamy w skrócie: w Gzowie, w gminie Pokrzywnica właściciele ośrodka kempingowego nad brzegiem Narwi, zagrodzili słupkami i łańcuchem drogę, uniemożliwiając dojazd do nieruchomości zlokalizowanych za ośrodkiem. Odcięto też dojazd do gruntów Skarbu Państwa, zarządzanych przez Wody Polskie. Właściciele domów pozbawionych drogi zostali poinformowani, że za przejazd będą musieli płacić "abonament roczny" w wysokości 1300 zł. Ważną informacją w tej sprawie jest to, że właścicielami ośrodka i plaży, przez którą przebiega zamknięta droga, jest wójt gminy Pokrzywnica i były radny tej gminy. W ciągu ostatniego tygodnia do redakcji napłynęła masa kolejnych informacji, po których coraz szerzej otwieraliśmy oczy, zaskakiwani nowymi doniesieniami od mieszkańców.
Wędkarze zadzwonili jako pierwsi. Bardzo dziękowali za publikację Tygodnika prosząc, aby opisać także ich perypetie. Jak się okazuje, pomimo tego że opłacają wszystkie obowiązkowe należności, wymagane do tego aby móc bez ograniczeń wędkować na Narwi – także w Gzowie, nie są "za darmo wpuszczani" na brzeg rzeki przed ośrodkiem! Właściciele ośrodka, jak nam przekazali wędkarze, każdorazowo za wejście na linię brzegu żądają opłaty w wysokości 30 zł, a za wjazd samochodem z łódką 50 zł. Telefonujący do redakcji apelowali, abyśmy zgłosili tę sprawę do kompetentnych władz patronujących amatorskiemu wędkarstwu. Oczywiście, wszystkie zebrane informacje, zgodnie z prośbą, skierujemy dalej. Bulwersujące w tej sprawie, bo bezprawne, jest żądanie opłaty za wejście na linię brzegu. Rzut oka na mapę z zaznaczonymi granicami działek pokazuje, że cała linia brzegu przed ośrodkiem nie leży na działce wójta i byłego radnego! Poza tym, prawo wodne w tym zakresie stanowi jednoznacznie (art. 232) zakazuje się grodzenia nieruchomości przyległych do publicznych śródlądowych wód powierzchniowych oraz do brzegu wód morskich i morza terytorialnego w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar.
Właściciele działek, do których nie można dojechać bez zapłacenia rocznego abonamentu 1300 zł uzupełnili wcześniejsze doniesienia i obszernie opowiedzieli o kolejnych szczegółach sprawy, nie owijając w bawełnę. Po tym, jak z końcem maja droga przejazdu przed ośrodkiem została nagle zagrodzona i zamknięta na łańcuch, napisali do wójta gminy Pokrzywnica pismo prosząc o zajęcie stanowiska i rozwiązanie problemu z dojazdem. We wniosku precyzyjnie wskazano 12 odrębnych zabudowanych działek, których właściciele od dziesiątków lat korzystali z feralnej drogi. W odpowiedzi dostali od wójta pismo, w którym wyjaśniono, że zgodnie z prawem właściciel może robić ze swoją własnością co zechce – na przykład ogrodzić swoją nieruchomość oraz pobierać opłaty za korzystanie z jego własności. Na spotkanie z grupą mieszkańców stawił się zarówno były radny, jak i wójt. Dawny radny w pierwszej chwili zażądał od każdego z właścicieli działek odciętych od dojazdu 2 000 zł opłaty rocznej. Ostatecznie, po burzliwej dyskusji, przystał na 1 300 zł, czego chyba nie należy uznać za negocjacyjny sukces mieszkańców – bo to kwota "należna" za okres od czerwca do końca roku.... Wójt z byłym radnym wyraźnie na tym spotkaniu rozdzielili pomiędzy siebie role "dobrego i złego policjanta" – były radny stawiał bezdyskusyjne żądania – wójt pozornie starał się trwać na pozycji rozjemcy. To chyba okazja, żeby pogratulować panu wójtowi silnej kondycji psychicznej: z pewnością wielu w jego sytuacji nie dałoby sobie rady i doznaliby rozdwojenia jaźni. Możemy mieć jedynie wyobrażenie, jak stresujący jest udział w negocjacjach, w których z jednej strony powinien stać po stronie prawa, a z drugiej uczestniczył w ustalaniu, ile się da zarobić na nieruchomości, której jest współwłaścicielem. Przejrzystość stanowiska zajmowanego przez wójta daje się odczuć choćby w pisemnej odpowiedzi skierowanej do pozbawionych dojazdu ludzi, gdzie cytując kodeks cywilny, wójt bez zająknięcia pisze o "prawie do pobieraniu pożytków i innych dochodów" przypominając jednocześnie o wymogu "zasad współżycia społecznego". Wójt przekazał jednak mieszkańcom kolejną ważną informację i przypomnienie – wskazał bowiem, że mogą sobie dojechać... inną drogą. Co ważne: na wskazanej przez niego prywatnej działce Pana O. ustanowiono służebność dojazdu do wszystkich odciętych obecnie od świata działek. Sprawa rozwiązana?
Z pisma wójta wynika, że oczywiście jest ustalona służebność i jest droga. No... może trochę ją trzeba sobie poprawić, ale droga jest. Pojechaliśmy do Gzowa, oglądaliśmy tę "drogę". Pierwsze wrażenie po obejrzeniu jest takie: Wójt wskazując w swoim piśmie możliwość dojazdu, zdecydowanie zapomniał o czymś takim jak ustawa o drogach i prawo budowlane, które definiuje, co może być uznane za drogę. Na miejscu bowiem zobaczyliśmy na skarpie rodzaj parowu, przy czym u szczytu ostatnie kilka metrów podejścia na skarpę należy pokonać po blaszanych schodach... Wskazana przez Wójta "droga" biegnie pomiędzy ogrodzeniami dwóch prywatnych działek, a jej szerokość, co zmierzyliśmy, wynosi 2,8 m. Co ważne – mieszkańcy, nie widząc innego wyjścia, postanowili złożyć się na przeprowadzenie prac budowlanych i zaangażowali profesjonalną firmę budowlaną. Zamiar mieli taki, aby ustawić w parowie mury oporowe i wyrównać kilkumetrową różnicę poziomów, umożliwiając przejazd przynajmniej osobowych aut. Przed tygodniem, w poniedziałkowy ranek, robotnicy już zabierali się do pracy, lecz... nic z tego nie wyszło. Pan O., właściciel gruntu, na którym jest parów, także pojawił się na terenie rozpoczynającej się budowy. Ze słowami "nie dam, bo to moje!!!" własnym ciałem zagrodził drogę koparce. Na nic zdały się tłumaczenia, że w księgach wieczystych zapisana jest służebność dojścia i dojazdu i pan O. łamie prawo, nie dopuszczając do próby przebudowania tego zejścia nad wodę do postaci choć trochę przypominającego drogę. Co więcej, wezwana przez mieszkańców policja, nie podjęła czynności. Maszyny budowlane i robotnicy wrócili do swojej bazy, roboty nie zostały przeprowadzone do dziś, mieszkańcy nadal pozostają bez dojazdu. Układ wydaje się dość przejrzysty: wójt z byłym radnym, jako współwłaściciele ośrodka zamykają jedyną drogę wykorzystywaną od ponad trzech dziesięcioleci, Wójt zapominając o prawie budowlanym, wskazuje wprawdzie alternatywną "drogę", ale dopóki pan O. będzie się z wrzaskiem rzucał pod gąsienice koparki, to były radny będzie nadal żądał pieniędzy za przejazd. Proste?
Tymczasem nawet jeśli kiedyś powstanie w miejscu parowu coś, po czym się da przejechać – to czy to będzie droga dojazdowa?! Gdy mieszkańcy dopytywali, jak ma do nich dojechać ambulans ratownictwa medycznego albo wóz straży pożarnej dostali od wójta uspokajające wyjaśnienie, że ratownicy, jakby co, przejadą starą drogą przez plażę, "bo sobie bez kłopotu przetną łańcuch". Możemy się zatem domyślać, ze pan wójt ma pełną informację o tym, że np. ratownik medyczny ma na swoim wyposażeniu szlifierkę kątową i w zakresie pełnionych czynności wyrywa słupki i tnie łańcuchy na prywatnych posesjach jak leci. Wójt nie wyjaśnił, jak mają dojechać do tych domów szambiarki i ile mają zapłacić za przejazd. Może założenie jest takie, że panowie od asenizacji wyrwą słupki? A może szambiarki mają jechać tym parowem o szerokości 2,8 m? A tak serio: takie wyjaśnienia wójta są tyle samo warte, co wskazywanie drogi koniecznej na pasku ziemi o szerokości 2,8 m.
Wójt i były radny od lat podejmują próby sprzedania ośrodka. Pamiętamy reportaż telewizyjny sprzed dziesięciu lat, w którym wójt Gminy Pokrzywnica, przed kamerą dziennikarzy TVN odpowiadał na temat ośrodka kempingowego. Wystawiono wówczas na sprzedaż blisko hektarową nieruchomość, na której jest ośrodek kempingowy, za 2 200 000 złotych (dwa miliony dwieście tysięcy), a wójt nie widział niczego niestosownego w tym, że od lat podając w swoich oświadczeniach majątkowych wartość tej nieruchomości, wpisywał 75 000 zł. Obecnie z księgi wieczystej wynika, że dwa lata temu kolejna próba sprzedaży ośrodka była tak zaawansowana, że pojawiły się zapisy o umowie przedwstępnej. Na początku 2019 r. ośrodek znów wystawiono na sprzedaż za 2 000 000 zł. Na co się więc zanosi? Ano na to, że dziś pan wójt mówi: "...jakby co, ratownicy przetną łańcuch". W niedalekiej przyszłości zaś, jakiś nowy właściciel, któremu sprzedadzą ośrodek, po prostu postawi w miejscu słupków i łańcucha solidne ogrodzenie. Co wtedy powie pan wójt? Że można dojechać drogą w parowie? Szerokość 2,8 m., nachylenie bliskie 30%.
Mamy nadzieję, że po naszej publikacji przedstawiciele służb ratowniczych za pośrednictwem naszej redakcji przekażą mieszkańcom z Gzowa uspokajającą informację, że bez wahania dojadą drogą wskazaną przez pana wójta. Sprawdziliśmy: przyjmuje się, że szerokość typowego wozu ratowniczo-gaśniczego, wraz z lusterkami, to 3,5 m.
Redakcja Tygodnika Pułtuskiego nadal czeka na wyjaśnienia od starosty pułtuskiego. Do pytań przekazanych w poprzednim wydaniu, dołączamy kolejne.
1. Przez wszystkie lata, odkąd wójt Adam Rachuba z żoną i były radny stali się właścicielami ośrodka kempingowego w Gzowie, wójt wskazywał w swoich oświadczeniach majątkowych, iż jest to nieruchomość rolna. Co więcej, w zapisach księgi wieczystej z tamtego okresu (w archiwum redakcji) wpisana była "zabudowana nieruchomość rolna", a obecnie zapis ten brzmi "Bi – inne tereny zabudowane". Czy mamy zatem rozumieć, że przeprowadzono odrolnienie tego terenu? Kiedy się to dokonało i na czyj wniosek? Jakie było stanowisko dyrekcji Parku Krajobrazowego?
2. Skoro kiedyś teren ośrodka stanowiły grunty rolne, obecnie "zabudowane inne", a i tak przez cały ten okres niezmiennie prowadzona jest na tym terenie działalność komercyjna (ośrodek kempingowy), to jakiego rodzaju opłaty i należności fiskalne, wynikające z faktycznego wykorzystywania nieruchomości, były pobierane na rzecz Skarbu Państwa przez cały ten okres?
3. Prosimy o opinię w kwestii szacunku wartości tej nieruchomości. Pan pójt przez lata wykazywał w swoich oświadczeniach majątkowych wartość ośrodka na ok. 75 000 zł, - po czym, od 2017 r. podaje kwotę ok. 650 000 zł. Tygodnik donosił o tym na przełomie roku w artykułach o majątkach samorządowców – w wypadku wójta gminy Pokrzywnica jego majątek wynikający z wartości ośrodka wzrósł z roku na rok o 700%. Jednak w tym samym czasie podejmowane były próby sprzedaży ośrodka kempingowego, za co najmniej 2 000 000 zł. Czy zdaniem pana starosty oświadczenia majątkowe wójta mogą być traktowane jako składanie fałszywych oświadczeń przez osobę pełniącą funkcje publiczne, ze wszystkimi konsekwencjami karnymi?
4. Jak pan starosta ocenia fakt wykorzystywania nieruchomości stanowiącej własność Skarbu Państwa, w wieczystym użytkowaniu przez wójta gminy Pokrzywnica oraz byłego radnego, do pobierania opłat od wędkarzy za możliwość wędkowania z brzegu, który nie leży w granicach działki wójta. Wertując w redakcji internet natknęliśmy się na treść art. 286 kodeksu karnego, opisującego oszustwo i wyłudzenie: kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Nam taka formuła pasuje jak ulał, ale nie jesteśmy prawnikami – tym bardziej będziemy wdzięczni za przekazanie nam interpretacji pana starosty.
5. Jak pan starosta ocenia sytuację, w której zagrodzono przejazd pomimo, iż zgodnie z prawem dokonało się faktycznie zasiedzenie służebności przejścia i przejazdu, a tym samym żądanie opłat i uniemożliwienie korzystania z drogi można uznać za jawnie bezprawne.
6. Czy w opinii pana starosty fakt, iż wójt gminy Pokrzywnica, jako współwłaściciel nieruchomości na terenie Gminy Pokrzywnica, uczestnicząc wspólnie z drugim współwłaścicielem w negocjacjach wysokości opłat za przejazd przez tę nieruchomość, na której od lat prowadzona jest działalność gospodarcza, zdaniem pana starosty stanowi naruszenie ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne
7. Wreszcie jak została sporządzona umowa dzierżawy wieczystej rzeczonej nieruchomości? Jaki został ustalony cel dzierżawy i do jakich działań na gruncie Skarbu Państwa zobowiązali się nabywcy? Będziemy wdzięczni za podanie redakcji precyzyjnych cytatów z aktu notarialnego. Czy była to komercyjna działalność z tytułu wynajmu domków w ośrodku kempingowym oraz pobieranie opłat z tytułu "poddzierżawy terenu"? Pobór "opłaty abonamentowej" za przejazd drogą przed ośrodkiem, poświadczony jest fakturą - wystawianą przez firmę byłego radnego – jeden z mieszkańców poddał się i zapłacił.
Zgodnie jednak z art. 698 kodeksu cywilnego. § 1. bez zgody wydzierżawiającego dzierżawca nie może oddawać przedmiotu dzierżawy osobie trzeciej do bezpłatnego używania ani go poddzierżawiać. § 2. W razie naruszenia powyższego obowiązku wydzierżawiający może dzierżawę wypowiedzieć bez zachowania terminów wypowiedzenia.
O dalszym rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco na naszych łamach. Z pewnością opublikujemy pełne wyjaśnienia pana starosty. Czekamy też na sygnały od mieszkańców.
Ewa Dąbek


Podziel się
Oceń