M. Gołębiowski: - Oddział funkcjonuje od dwóch lat, kiedy to reaktywowaliśmy stowarzyszenie. Mamy już ponad 70 członków, to mężczyźni, kobiety, dzieci. I tak to się zaczęło. Prezesem jest Robert Lasocki. Działamy – wykosiliśmy chaszcze, zlikwidowaliśmy dzikie wysypiska śmieci, wysieliśmy trawę, zasadziliśmy krzewy, zrobiliśmy kwietnik ze starej łodzi i pomosty, przy których można cumować łodzie. Osadziliśmy armatę, kotwicę. Wiele było roboty, bo na tym terenie znajdował się gruz. Jesteśmy na sztucznym nasypie, usypanym w latach `70 XX wieku.
Szefostwu PTTK PEŁTA, także członkom stowarzyszenia, chodzi o to, ażeby to miejsce nad Narwią służyło i rekreacji, i było przystanią dla łodzi. Także o to, żeby mogli z niego korzystać średnio sytuowani ludzie, bez zbytniego uszczerbku dla rodzinnego budżetu. – Chciałbym, żeby tu można było przychodzić całymi rodzinami, z dziećmi, żeby spędzać tu bezpiecznie czas, żebyśmy dysponowali zapleczem socjalnym, żeby był toy toy... Ot. małe, ale ważne marzenia. Przyziemne rzeczy. Mamy to wszystko w planach. No i nie chcemy się grodzić... Będziemy zapraszać i już zapraszamy tych, którzy chcą mile spędzić czas nad Narwią, tych, którzy potrafią docenić naszą pracę, tych, którzy nie dewastują niczego i zostawiają po sobie porządek.
Miejsce jest już znane, przychodzą tu uczniowie na ogniska, zaglądają dorośli pułtuszczanie. – Próbujemy już szerzej działać, infrastruktury bogatej jeszcze nie mamy jak nasi sąsiedzi, ale pomału i będzie dobrze – mówi wiceprezes. – Mamy kajaki, mamy gondolę, bezpieczną łódź, ale problem polega na tym, że nie mamy certyfikowanego sprzętu, zapewniającego bezpieczeństwo, np. kapoków. Może znajdziemy sponsora? Jeśli nie, to zakupimy sprzęt ze środków własnych. Żałujemy, bo już mieliśmy chętną grupę uczniów na przejażdżkę po Narwi. Wodniacy PEŁTY utrzymują się z dobrowolnych wpłat członków, którzy wnoszą po 75 zł rocznie, z czego 50 zł odprowadzane jest do Warszawy jako do ZARZĄDU, pod który podlega pułtuskie stowarzyszenie. – Brakuje nam środków – podaje pan Mirosław. – Bywa tak, że sami dokładamy jakieś sumy, poza tym nasi członkowie dostarczają nam nieodpłatnie, a to ziemię do kwietników, a to kostkę, kamień, no, kto co ma na zbyciu. Stosunki z ratuszem mamy dobre, dostaliśmy teren na 3 lata w użytkowanie, z deklaracją, że jak wszystko będzie grało, to ten okres zostanie przedłużony. Niestety, za późno zwróciliśmy się o środki pieniężne, nie orientujemy się w tych przepisach, stąd środkami nie dysponujemy. Dobrze nam się układa współpraca... Wykonaliśmy pochylnię do spuszczanie i wciągania łodzi, slip, z którego korzystają wszystkie służby – policja, straż miejska, pożarna. Niejednokrotnie był u nas zastępca burmistrza, burmistrz też nas kiedyś odwiedził.
Na koniec rozmowy słyszę: M. Gołębiowski: - Teren jest otwarty, zapraszamy wszystkich przychodzących, przyjeżdżających i przypływających. Teraz, w sezonie letnim, dużo ludzi do nas przypływa, zatrzymują się ci płynący do Warszawy z Mazur oraz płynący w górę rzeki. Mogą się u nas zaopatrzyć w prąd, zagotować wodę, zabieramy wodniaków na zakupy, po paliwo, pomagamy, jesteśmy otwarci.
Sekretarz zarządu, Piotr Salamon: - Różni ludzie do nas przypływają, kajakami, łodziami. Ostatni wodniak z Siedlec, zresztą pułtuszczanin, u nas cumuje, wczoraj mieliśmy ekipę rodzinną z Krakowa. Pan Mirosław: - Gościliśmy znanego ortopedę z Warszawy, zachwyconego naszym miejscem i tym, że funkcjonujemy dzięki własnym środkom.
Piotr: - A w tym żółtym pawiloniku będzie biuro, będzie się gdzie skryć przed deszczem, wypić kawę, zjeść. To też będzie miejsce na wartościowy sprzęt- silniki od łodzi. Wiceprezes: - Na razie kradzieży i dewastacji nie zanotowaliśmy. Założyliśmy monitoring z własnych pieniędzy – 4 kamery dosyć dobrej jakości. Mamy aplikację mobilną na telefonach i w każdym momencie możemy podejrzeć, co się dzieje w naszej stanicy.
Niedawno PTTK-owscy wodniacy podjęli się akcji oczyszczania ze śmieci nadnarwiańskich brzegów. Wespół z pracownikami UM i straży miejskiej, ze strażakami z Grabówca zebrali śmieci co niemiara, nawet fotel, opony. Akcji towarzyszył zastępca burmistrza Mateusz Miłoszewski, a nieczystości ze stanicy odebrał PPUK. – Jesteśmy wdzięczni i zobowiązani – kończy wiceprezes Gołębiowski, dziękując jednocześnie panu Józefowi Hejne za pomysły, za pomoc, opiekę nad miejscem i współdziałanie z PTTK-owcami.
