O bulwersującym zdarzeniu do jakiego doszło w czasie mszy w parafii Miłosierdzia Bożego na Popławach po raz pierwszy pisaliśmy w maju ubiegłego roku. Wtedy to Pułtusk obiegła szokująca informacja o tym, co rzekomo wydarzyło się na mszy. Jak informowano, chociażby w powszechnie udostępnianej na facebooku notce, proboszcz miał szarpać dziecko za uszy, a na koniec uderzyć otwartą ręką w twarz. Rzecz miała się rozgrywać podczas rozdawania komunii św.
Wtedy to, rzecznik prasowy pułtuskiej komendy policji sierż. sztab. Milena Kopczyńska poinformowała nas, że w sobotę, 19 maja, rodzice dziecka złożyli zawiadomienie o naruszeniu jego nietykalności cielesnej przez księdza. Jest to czyn ścigany z oskarżenia prywatnego, ale w związku z tym, że ofiarą jest tu dziecko, policja przesłała do tutejszej prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania z urzędu, do którego prokuratura się przychyliła.
Udało się nam również na gorąco porozmawiać z oskarżanym o uderzenie dziecka proboszczem. Ten zdecydowanie zaprzeczał wersji przedstawianej przez rodzinę. Zapewniał, że podszedł do chłopca i zbliżył rękę do jego twarzy, gdyż ten źle się zachowywał i groziło to profanacją Najświętszego Sakramentu. Ksiądz twierdził, że nie był jeszcze przesłuchiwany, ale jest przekonany o swojej niewinności, co zresztą mają potwierdzić nagrania z trzech kamer monitoringu, które zarejestrowały zdarzenie.
Od tego czasu trwały przesłuchania świadków i gromadzenie materiału dowodowego. Od prowadzącej sprawę zastępcy prokuratora rejonowego Moniki Kosińskiej - Kaim dowiedzieliśmy się, że przedłużono dochodzenie w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej dziecka przez proboszcza popławskiej parafii. Prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu podejrzanemu zarzutów z par. 217 kk. Potem sprawa weszła w etap mediacji między oskarżonym a rodziną pokrzywdzonego dziecka.
Minęło kilka miesięcy, sprawa ucichła, aż do momentu gdy proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego opublikował w lokalnych gazetach przeprosiny, w których przyznaje się do spoliczkowania oraz pociągnięcia chłopca za ucho i wyraża ubolewanie, że do tego doszło.
Dyskusja na nowo rozgorzała na lokalnych forach internetowych. Zdania były podzielone, bo głos zabierały również osoby broniące księdza, piszące, że stanął w obronie Komunii św. i dlatego tak zareagował. My dodajemy, ksiądz też człowiek, ma prawo do chwili słabości, mogą mu puścić nerwy. Po co jednak brnął w kłamstwa, skoro potem i tak publicznie musiał się przyznać do winy i przeprosić? Zamieszczenie przeprosin w lokalnych gazetach było podstawą warunkowego umorzenia sprawy, na podstawie zawartej między stronami ugody, choć przewinienie zostało niewątpliwie udowodnione.
Przypomnijmy, że czarne chmury zaczęły się zbierać nad popławskim proboszczem również w związku z innym kontrowersyjnym posunięciem, jakiego się dopuścił. Otóż ten sam ksiądz wystawił zaświadczenie parafianinowi, który chciał zostać ojcem chrzestnym dziecka. Oprócz standardowej notki, że młody człowiek przyjął sakrament bierzmowania, w zaświadczeniu proboszcz dopisał osobisty komentarz dotyczący przynależności partyjnej mężczyzny i jego rzekomych poglądów na temat kościoła i księży. Zaraz po tym kuria wydala oświadczenie, w którym wyraźnie mówi się, że zaświadczenie nie powinno zawierać żadnych osobistych dygresji księdza.
Błądzić ludzka rzecz
Każdy z nas popełnia błędy, ponosi konsekwencję złych życiowych wyborów, niepotrzebnych słów, impulsywnych zachowań. Z każdej takiej sytuacji można się podnieść i wyjść z twarzą, trzeba tylko przed samym sobą i innymi przyznać się do błędu. Historia popławskiego proboszcza pokazuje, że nie zawsze się to udaje
- 04.02.2020 09:46