Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 15 czerwca 2025 22:32
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

PLOCIUSZEK

PLOCIUSZEK
44191_46071
Panie w różnych miastach kraju, jeszcze z pewną nieśmiałością, zbierają się, aby szyć maszynowo ekologiczne torby na zakupy. Piękne, w różne wzory, z materiałów z odzysku i nowych. (Można byłoby przyjść z własną SZMATKĄ). Potem je rozdają. A wszystko to, aby nie korzystać z toreb foliowych i tzw. zrywek. Marzy nam się taka akcja w Pułtusku. Można byłoby ja rozpocząć w DNI MATEUSZA. Nasze seniorki widzimy przy tych maszynach i przy tym radosnym szyciu. Takich maszyn można byłoby postawić kilka i robota szłaby szybko. I można byłoby przyjść do szyjących z własnym materiałem. Ej, u maszyny siedzą jak anioł... seniorki

Ewa Bochenek, z którą niedawno przeprowadziliśmy ciekawy wywiad o małżeństwie i relacjach w nim, to nie tylko doskonała żona, ale i gospodyni, oprócz tego, że dyrektorka w płocochowskiej szkole. Ewa, uwaga wy gospodynie domowe i my też, już zrobiła 475 słoików z wszelką zawartością i mówi, że to absolutnie nie koniec. Ale nie myślcie, że Ewa tak sobie robi dla ilości słoików. Jej przetwory to rarytas. Ona robi na przykład – tak nas poinformowała – ogórki w pięciu odmianach, brzoskwinie w kilku, dynię w kilku... Raz dostaliśmy od niej dyńkę i zrobiliśmy według jej przepisu. Ale wyszło nam coś zupełnie innego niż Ewie. No, przetwórcze barachło nam wyszło, a gospodynią jesteśmy całkiem, całkiem.
Już się zaczęło gadanie, a właściwie nagadywanie, na zielone przestrzenie rekreacyjne, tę na Widok (park) i tę przy Traugutta, gdzie tężnia. Od razu podajemy, że z nas taka ogrodniczka jak z naszego męża wybitny, światowej sławy cyrkowiec, chociaż to facio niezwykle sprawny ruchowo i wychowanek AWF. Ale... Rzeczywiście, wiemy, co mówimy, bo park widzimy kilka razy na dzień i to z piętra i z parteru, z okien i z przemieszczania się nowo wybudowanymi chodnikami per pedes. Zielsko wyrasta, JUŻ przebija przez sieczkę z kory drzewnej oraz z ziemi jeszcze niezagospodarowanej po prawej stronie prowadzącej na Widok. Przyjrzeliśmy się, to mlecz, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że obiekt jeszcze nie jest skończony. I tak myślimy, że dużo będzie WALKI z chwastami – w przyszłości. I jeszcze, nieprawdą jest, że krzewinki nie są podlewane. Są!!! I całkiem ładnie rosną. Nas niepokoi jednak co innego. A biega o fizjologię człowieka. Od lat mężczyźni i dzieci, bo kobiety bardzo rzadko, kryli się, kucając za drzewa rosnące po lewej stronie chodnika prowadzącego na Widok i na Skarpę. Teraz drzewa ładnie podgolone, więc się nie schowasz, a przybytku do przysiadania nie ma. Kiedy dostrzegaliśmy w tych zakrzaczeniach PRZYKUCNIĘTYCH, byliśmy oburzeni. Dziś myślimy trochę inaczej, bo co można zrobić jak TRZEBA NATYCHMIAST? Wycięcie krzewów przecież nie wystarczy, tak problemu się nie zlikwiduje – trzeba nam toalet. A takie toalety parkowe, automatyczne, o wyższym standardzie niż toy-toy-ki, są znane w wielu polskich miastach. Najwyższy czas, żeby i u nas takie stanęły.
Kolejna sprawa – połać zieleni przy Traugutta. Słyszeliśmy, że ludzie pytają, patrząc na tężnię: „A co to tam stoi? Dom dla ptaków?”. I to nas dziwi, to pytanie. Ludzie, czytajcie lokalną prasę! Gdybyście ją czytali, bylibyście zorientowani. Prasa donosi o najróżniejszych miejskich i powiatowych sprawach/wydarzeniach/zamierzeniach/inwestycjach/ludziach. Ogólnopolskie plotkarskie gazety nie zorientują was w naszych, pułtuskich tematach. I pomyśleć, że w takiej Skandynawii prasa lokalna to świętość. Pamiętamy, jak przeczytaliśmy, że tamtejszych lokalsów zbytnio nie interesują sprawy i sprawki związane z odległymi od nich miejscami, ich interesuje, co się dzieje koło nich, to np., że ogromny łoś rozłożył się na ich jezdni.
Pułtuszczanie do nas dzwonią, mówią, że Mickiewicza brudna. Od prokuratury w górę. „Pewne PPUK rączki wyrwało, oczki wypaliło”. PPUK nadal niedowidzi, a już mówiono, że będzie lepiej, że obędzie się bez okulisty. Lato się kończy, zielsko z chodnika nie usunięte, rozbite szkło w kolorze głębokiej zieleni nie pozbierane, papiery fruwają niczym mewy nad bezkresem wód. Pobocze jezdni zapiaszczone - usłyszeliśmy. O  zebrze na jezdni na wysokości skrętu na Widok już nie wspomnimy, chociaż to sprawa nie do PPUK. Przejścia nie widać! I w ogóle jest niebezpieczne!!! I komu o tym mówić?! Już wiele razy nasi czytelnicy podnosili tę sprawę. Może radny PRZYPISANY do tegoż terenu wreszcie zareaguje!
Widzieliśmy się z Danusią G. (Ale figurka!). I to gdzie? W Gajda-Med-zie. Leczymy się u tego samego lekarza. Nagadałyśmy się, że hej, oczywiście o zdrowiu, a właściwie o jego braku. Danusia ładnie mówi o naszej służbie zdrowia, o dr Marii Kowalskiej - Dyszlewskiej, wspaniale stawiającej diagnozy, o jej medycznej wiedzy, która uratowała życie Z., zdaje się, że w ostatniej chwili. Także o naszym szpitalu, który Z. zajął się natychmiast, wykonując mu badania i też natychmiast kierując go do warszawskiego szpitala na – nie ukrywajmy – bardzo ciężką i bezzwłoczną operację. A że Danuśka i Z. wiedzą, co w naszej gazecie piszczy, bo TYGODNIK czytają, przeto serdecznie ściskamy Z. I obyśmy wszyscy coraz zdrowsi byli, co jest przecież nie do przeskoczenia, ale za to optymistycznie brzmi.
A na koniec dedykacja – dla nauczycieli, wszak wrzesień to szkoła, to uczniowie i nauczyciele. „Nauczyć cielę” – mówiła nasza polonistka w starej CZWÓRCE, pani Bochenkówna. „Od tego pochodzi słowo NAUCZYCIEL”. Więc dziś panie nauczycielki z obecnej CZWÓRKI.
GMD

Podziel się
Oceń