Macie w pamięci sentencję Jana Zamoyskiego „Takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie”?. Jasne, że pamiętacie, niektórzy. Niektórzy też mając z tyłu głowy ową złotą myśl, nie wcielają jej w życie, w domowe życie, a to związane jest przecież z wychowaniem i swoich dzieci, i swoich wnuków. Tych najbliższych dzieci
WYCHOWANIE TO SZTUKA NAD SZTUKI. Tak wielka, że niektórzy nie decydują się na dzieci, twierdząc, że nie poradzą sobie i z ich wychowaniem, i z lękiem o to, co je czeka we współczesnym świecie aż kipiącym od agresji i nienawiści. Niepewności.
No, człowiek człowiekowi wciąż wilkiem. WILKIEM! Najpierw jest wilczkiem, niedorostkiem, który pomału, nie niepokojony przez dorosłych osobników, pozostawiony bez nadzoru, ROZPATRUJE TEREN i staje się... wilkiem.
My przyjrzyjmy się obrazkom z wilkami i wilczkami. Oto pierwszy pułtuski obrazek. Mówi Ewa. – Stoję w jednym z banków w naszym mieście. Sporo ludzi. Wśród nich dwaj chłopcy, bracia, gdzieś 8 i 10 lat. W rękach mają pistolety, machają nimi, biegają, są głośni. W pewnej chwili mierzą z BRONI do pracownicy bankowej, do kasjerki. Ewa zwraca chłopcom uwagę, ale mama nie reaguje, chłopcy też. Kolejkowicze kierują do siebie porozumiewawcze spojrzenia, które można odczytać jako wezwanie o pomoc do nieba, bo ZIEMIA nie reaguje.
Czy ktoś mamie mówił, że nie można celować do ludzi? I czy mama wie, że w miejscach publicznych zachowujemy się cicho i z kulturą? Pewnie nie, bo mama nie przekazała tych nauk swoim synom.
Oto drugi pułtuski obrazek. Parking przed Lidlem. Ze średniej klasy samochodu, całkiem nietaniego, wychodzą rodzice z synkiem, może siedmioletnim. Nie wyglądają na prostaków, ale już wiemy – pozory mylą. Chłopczyk podskakuje na chodniku – w niczym przechodniom nie przeszkadza. Radosny taki... Na to tata: - Bartek uważaj, bo się wyje...esz!!
Oto trzeci pułtuski obrazek. Piękne miejsce na pułtuskiej mapie – fontanna koło Magdalenki, długi i piękny pas kwiatów, zielony trawnik wokół wodotrysku. Niedaleko wypożyczalnia quadów. Dzieci jeżdżą więc wokół fontanny i po trawie. Rozjeżdżają ją, wpadają na siebie i na przechodniów. Wrzeszczą, a na ławkach przysiedli starsi ludzie, którzy chcą porozmawiać, poczytać... Rodzice rajdowiczów nie reagują i nie interweniują. Mało którzy kierują dziecko z quadem na wały, gdzie bezpieczniej i dla dziecka, i dla przechodniów.
Oto czwarty pułtuski obrazek z warszawiakami w tle. Pozytywny obrazek. Na obóz tenisowy w zamku, w odwiedziny do syna i córki, przyjeżdża znany warszawski dziennikarz z żoną. Zasiadają przy kawie w towarzystwie trenera. W pewnym momencie do stolika podchodzi syn, czeka. Przerwa w rozmowie dorosłych. Dziennikarz podnosi oczy na syna. Syn, wypowiadając jedno z czarodziejskich słów – przepraszam - zwraca się do ojca z pytaniem.
Oto piąty pułtuski obrazek. Babcia prowadzi dwoje wnucząt. Jedno z nich, chłopczyk, marudzi, ociąga się. Kobieta łapie go za rękę i ciągnie. Dziecko wyrywa się, babcia wali go dłonią w twarz. „Nie będę ci mówić tysiąc razy, żebyś szedł szybciej!” – krzyczy kobieta.
Oto szósty pułtuski obrazek. Osiedlem TYSIĄCLECIA przemieszczają się dzieci, trzymając się kolorowego WĘŻA. Na jego początku idzie CIOCIA, na końcu też. W środku węża, z trudem, człapie chłopczyk pociągając nogą - ma rozwiązane sznurowadło. „Ciociu, ciociu!” – woła. Obie ciocie rozmawiają przez telefony.
Starczy, chociaż OBRAZKÓW u nas pod dostatkiem. Obrazków pod wspólnym hasłem: NACZYNIA POŁĄCZONE albo rzecz o wychowaniu.
Wnioski? Nauki? Tylko jedno – złota myśl: Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Ba, ale zanim dotrwa do starości, dając się we znaki, całe dorosłe życie będzie TRĄCIŁA, utrudniając życie bliskim i społeczeństwu.
A potem się dziwimy, że uczeń nauczycielowi założył kosz na śmieci na głowę, że wnuk posługiwał się przemocą w stosunku do babci, wymuszając od niej pieniądze na alkohol i narkotyki, że nieletni – w Płocku – podczas MARSZU RÓWNOŚCI używali wyrazów ogólnie uznanych za obraźliwe.
A tak już na KONIEC powiedzmy jasno. Rodzice pragną, żeby dzieci nauczyły się odróżnić dobro od zła. Ale jak, kiedy często sami, robią dziecku to, przed czym je przestrzegają. Drą się na dzieci, żeby „nauczyć” je, aby nie krzyczały, szarpią je i popychają, aby „nauczyć” je, że nie wolno nikogo bić, stosują przemoc ciągnąc za uszy i okładając po głowie, żeby pociechy tej przemocy nie stosowały, wyzywają je, aby „nauczyć” dzieci, że nie można wyzywać i obrażać. GRAża
niedziela, 15 czerwca 2025 22:06