Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 15 czerwca 2025 22:18
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

ZAGADANE

ZAGADANE
43148_44768
Środa. Rozwożenie TYGODNIKA do punktów sprzedaży. Przy okazji rozmowy z przygodnymi rozmówcami, a i z tymi, którzy wręcz czekają na okazję, żeby wyrzucić z siebie, co ich denerwuje


On: - Jak to dobrze, że pana widzę...

Ja: - Akurat uwierzę...

On: - Pogadać chciałem o podwyżkach za garaże TBS-u. Panie, to granda!

Ona: - A ja panu powiem, że za garażowanie pod chmurką płacę 80 złotych! Więc nie ma się co oburzać!

Ja: - O garażach i podwyżkach piszemy w dzisiejszym numerze naszej gazety, więc sobie poczytajcie.

On: - Ale o cudach na kiju w alei Tysiąclecia, świeżo po remoncie, to pewnie nie piszecie. A jest o czym.

Ja: - A o jakich cudach na kiju chce pan myśli?

On: - Tam co krok jakieś cuda. Weźmy przystanek autobusowy, on stoi, gdzie stał przed remontem ulicy, czyli w miejscu, gdzie obecnie nie ma przystanku. Taki cud. Teraz przystanek jest trochę dalej, w stronę Wojska Polskiego, a przy nim nie ma nawet marnej ławeczki. Ludzie przysiadują na poręczy ogrodzenia trawnikowego. Przyglądałem się dwóm GOŚCIOM, kiedy lał deszcz – siedzieli na tej poręczy jak nieboraki. Ale wesołe chłopaki, mówili, że przyjdzie taki czas, że przystanek będzie, gdzie trzeba...

Ja: - Dopiero coś miesiąc po remoncie, co się pan tak gorączkuje... (niedowierzanie mojego rozmówcy – pytanie w jego oczach czy kpię, czy gadam poważnie).

On: - A o trwałości prowizorek pan nie słyszał?

Ja: - Doświadczam tego w rodzinnym mieście!

On: - No widzi pan. A w tej wyremontowanej alei to dziada i baby brak. Trawniki niezagospodarowane, ubita ziemia i chwasty, na tych „trawnikach” jeszcze niedawno leżał asfalt – nie wiem, jak jest teraz, pewnie dalej leży. Nie chciało się go pracownikom wywieźć, najlepiej szuuu pod drzewo, szuuu na miejsce trawnika... Znaki drogowe leżą nad ziemią, pospadały ze słupków...

Ja: - I ławka, na której trudno usiedzieć, o niej pisaliśmy.

On: - Panie, kiedyś mi kolega opowiadał, jak pracował u Niemców. Panie, on tam po wykonanej pracy zostawiał teren na tip top. I nikt go nie popędzał, nie gnał do skończenia roboty. Nie było mowy nawet o zostawieniu piasku w miejscu roboty, resztek materiałów... A u nas? Pan widział, jak skosili chaszcze na Widok? Całe połacie są nieskoszone. Trawy leżą na chodniku. Robota wykonana po części. To jest tak, jak czegoś nie wykonuje się systematycznie: systematycznie nie kosi się trawników, nie dosadza kwiatów, nie piele kwietników, nie sprząta ulic, nie usuwa uschniętych drzew... RATUSZ po prostu zatrudnia, odnoszę takie wrażenie, partaczy. W umowie powinno być zapisane, że oddana robota będzie bez jednej skazy ... Inaczej, wiadomo, wszystko na burmistrza, przecież on reprezentuje miasto, jakby tu powiedzieć poetycko, to on jest twarzą naszego miasteczka. Ale czy to on powinien mieć baczenie na tę bylejakość robót, a jest ich, że ho ho??? U nas zanim się coś zrobi, to się coś popsuje, jak chodnik na Traugutta. Ja: - Zgadzam się z panem, to takie proste i takie trudne, jak się okazuje... Właśnie TYGODNIK walczy z tą bylejakością, za co bywa ganiony. „O czymś dobrym to nie piszecie, tylko zło widzicie” – słyszymy. A my uważamy, że zło należy tępić, wskazywać je ku poprawie sytuacji, a z dobra się cieszyć.

Zagadywał Kazimierz Dzierżanowski

Podziel się
Oceń