Na jednej z ostatnich sesji Rady Gminy Pokrzywnica była rozpatrywana skarga na wójta gminy, złożona do wojewody przez mieszkankę Piskorni Wiesławę Gołębiewską. O szczegółach skargi i stanowisku Rady Gminy już za tydzień. Teraz, chcąc wprowadzić niezorientowanych w tło całej sprawy, powrócimy do naszych wcześniejszych publikacji na temat tajemniczych znalezisk, które pojawiały się i nadal pojawiają w różnych miejscach tej gminy.
ROK 2008
W stodołach na terenie kilku gospodarstw w Łubienicy Superunkach i Karniewku znaleziono ponad 200 worków z tajemniczym proszkiem. Badania próbek przeprowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wykazały, że w workach był węglan wapnia i węglan potasu. Głośno mówiono, iż do gminy przywieziono również zabójczy dla ludzi węglan baru i inne szkodliwe substancje, których jakimś cudem nie wykryto. Mieszkańcy, którzy byli na miejscu z pełnym przekonaniem zapewniali jednak, że oprócz białego, w workach był również czarny proszek, którego pobierający próbki nawet nie zauważyli. Radni dyskutowali, kto i na czyj koszt ma usunąć podrzucone do stodół odpady, a tymczasem te, jak się pojawiły, tak zniknęły...
ROK 2011
Śmieciowa afera w Pokrzywnicy wybucha po raz kolejny, tylko ze zdwojoną siłą. O tonach odpadów trafiających na wyrobiska żwirowe piszemy nie tylko my. Na antenie TVN, konkretnie w programie "Prosto z Polski" zostaje wyemitowany reportaż "Śmietnik pod przykrywką żwirowni". Mówi się tam otwarcie, że biznesmeni z Pokrzywnicy oficjalnie zajmujący się wydobyciem piasku i żwiru, prowadzą również nielegalne wysypisko odpadów. Procedura jest zazwyczaj taka, że w nocy przyjeżdżają wywrotki z odpadami, zrzucają je do pożwirowych wyrobisk, a o świcie spychacze robią porządek i wszystko zasypują. W reportażu anonimowo występują mieszkańcy, którzy potwierdzają, że tereny żwirowni od lat są zasypywane odpadami. Pojawia się również szokujące orzeczenie pułtuskiej prokuratury. - Bezspornie udowodniono, że rzeczywiście na terenie tej gminy były gromadzone dwojakiego charakteru odpady: materiały budowlane i odpady komunalne – mówi w reportażu prokurator rejonowy Jolanta Świdnicka. – Dążyliśmy do ustalenia podmiotów, które dopuszczały się tych czynów, niestety przeprowadzone postępowanie nie doprowadziło do tych osób.
Oprócz relacji mieszkańców, reporterzy "Prosto z Polski" mają niezbite dowody na to, iż śmieciowy proceder na żwirowniach kwitnie. Ukrytą kamerą nagrywają film, na którym wyraźnie widać, jak ciężarówki wypełnione różnymi odpadami wysypują je do wyrobisk. Wójt Adam Rachuba twierdzi, że próbował dyscyplinować właściciela żwirowiska, ale ten nigdy nie przedstawił dowodów na usunięcie odpadów. Żadnych znaczących konsekwencji nie przynoszą też kontrole ciechanowskiego WIOŚ-u. Sprawa ucicha...
ROK 2013
Przełom lipca i sierpnia
Zaczyna się kolejny rozdział śmieciowej powieści w odcinkach, której akcja znów toczy się w gminie Pokrzywnica, tym razem w miejscowości Piskornia. Na jednym z pól uprawnych, należącym do mieszkańca Warszawy, a dzierżawionym przez pana R. z Piskorni pojawia się ogromna sterta błotnistej, czarnej mazi. Naszą redakcję powiadamiają o tym mieszkańcy Piskorni, a potwierdza te doniesienia radna Grażyna Leleń, która alarmuje również wójta. Jedziemy na miejsce, robimy zdjęcia i oficjalnie pytamy Adama Rachubę, czy wie co wyrzucono na to pole. Wójt odpowiada, iż zgodnie z informacjami uzyskanymi od właściciela działki, jest to kurzy obornik, który ma posłużyć do użyźnienia gleby. Przywiózł go do Piskorni dzierżawca pan R., o czym poinformował właściciela. Nie ma na to jednak żadnych dokumentów. W związku z tym, że sterta na pierwszy rzut oka nie przypomina kurzych odchodów, o interwencję i pobranie próbek prosimy ciechanowską delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Koniec września
Wójt wyznacza datę wizji lokalnej na działce w Piskorni na 27 września. Uczestniczy w niej radna Iwona Ostaszewska, przedstawiciele Urzędu Gminy i WIOŚ-u, którzy pobierają próbki tajemniczej substancji. Ich wyniki są zatrważające. W próbkach wykryto jaja pasożytów jelitowych w ogromnej ilości 507 jaj na kg oraz bakterie chorobotwórcze z rodzaju Salmonella, przekroczone stężenia węglowodorów, w tym oleju mineralnego i fenantrenu.
WIOŚ wykluczył możliwość użycia skażonej mazi do jakichkolwiek celów rolniczych, czy prac ziemnych. Gdy publikujemy kolejny artykuł z wynikami tych badań rozdzwaniają się redakcyjne telefony. Dzwonią przerażeni mieszkańcy wskazując nam kolejne miejsca, gdzie widzieli ciężarówki wywożące identyczną maź. Robimy zdjęcia na drugim polu w Piskorni, gdzie sterta jest znacznie mniejsza od tej pierwszej, odwiedzamy pola w miejscowości Obręb i Budy Pobyłkowskie, które wskazują nam mieszkańcy. Powiadamiają nas również mieszkańcy nieczynnego wyrobiska w Dzierżeninie twierdząc, że cały dzień coś tam wożą samochodami pod plandeką. Jedziemy na miejsce, gdzie zastajemy ogromną górę ziemi, pracujące koparki a na szczycie tej sterty coś bardzo podobnego do mazi z Piskorni. Zawiadamiamy WIOŚ, który pobiera próbki, te nie wykazują jednak obecności toksycznych substancji. Dostajemy też, niestety spóźniony sygnał, że w czasie gdy na wyrobisku w Dzierżeninie pojawiła się policja i WIOŚ, na przystanku w tej miejscowości na dłużej zatrzymała się przykryta plandeką ciężarówka. Stała na awaryjnych, tak jakby ktoś powstrzymał ją przed ukończeniem trasy...
16 listopada
W sobotę przed południem Grażyna Leleń zostaje powiadomiona przez mieszkańców Piskorni o tym, że trująca substancja jest ładowana na przyczepy i przewożona w stronę ich wsi. Radna natychmiast dzwoni do wójta, a skoro jego telefon nie odpowiada, powiadamia policję z Pułtuska. Ta przyjeżdża na miejsce, gdzie cały czas pracuje koparko - ładowarka. Funkcjonariusze spisują dane operatora i kierowców. Policjant kontaktuje się również z wójtem Adamem Rachubą i uzyskuje informacje, które go uspokajają i powstrzymują od dalszych działań. W rozmowie z Grażyną Leleń policjant potwierdza, że wójt zapewnił go, iż wie o wywozie mazistej substancji z działki w Piskorni, wszystko jest przez niego monitorowane. Policja odjeżdża, nie powstrzymując dalszej pracy na tym polu. W tym samym czasie wójt oddzwania do Grażyny Leleń twierdząc, że nie wydawał decyzji na wywożenie mazi, co jest zupełnie sprzeczne z informacjami przekazanymi jej przez policjanta. Adam Rachuba nie pojawia się na miejscu, mimo próśb radnej. Duża część wielotonowej sterty znika nie wiadomo gdzie. Ludzie znów do nas dzwonią i znów przekonują, że wszystko przewieziono na inną działkę.Powiadamiamy o tym WIOŚ, który po tygodniu występuje do wójta z pisemną prośbą o wyjaśnienie, gdzie podziała się substancja z Piskorni.
18 listopada
W Urzędzie Gminy odbywa się Komisja Rewizyjna, na której wójt samo porusza temat Piskorni. Oto najbardziej znaczące fragmenty z protokołu tej komisji: "W dniu dzisiejszym pracownicy Urzędu gminy podczas wizji lokalnej stwierdzili, że pryzma została usunięta z działki. Nie ma informacji, gdzie zostało to przewiezione. Wójt zwróci się do właściciela o niezwłoczne wskazanie miejsca składowania odpadów po ich uprzątnięciu z ww działki. Wójt wyjaśnił, że jeżeli rzecz, której postępowanie dotyczy, przestaje istnieć na skutek zniszczenia, przekształcenia i innych zdarzeń, przestaje istnieć przedmiot postępowania, co skutkuje umorzeniem prowadzonego postępowania administracyjnego i uznanie go za bezprzedmiotowe."
Wspomina się też o drugiej pryzmie na innej działce w Piskorni, należącej do pana R. Jest znacznie mniejsza (około 2 wywrotek), ale równie podejrzana. Dobrze, że dysponujemy również zdjęciami z tamtego miejsca, bowiem niedługo po komisji, na której wójt zapowiada podjęcie interwencji w tej sprawie, maź nagle stamtąd znika.
5 grudnia
Po pięciu miesiącach od wykrycia substancji na działce w Piskorni, trwającej przez cały ten czas medialnej burzy i kolejnych " mobilizujących" pismach z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wójt Adam Rachuba decyduje się na powiadomienie prokuratury. Jednocześnie przesyła nam odpowiedzi na kilka zadanych pytań, w dziesięciu punktach relacjonując podjęte działania i prosząc o "rzetelne i nietendencyjne przedstawienie powyższej sprawy". Robimy to, zresztą jak zwykle, prosząc pana wójta o podobne do niej nastawienie. Bo jak można ocenić intencje kogoś, kto na zadane pytanie: Czy to prawda, że radna Grażyna Leleń powiadomiła Pana telefonicznie w dniu 16 listopada o tym, z hałdy w Piskorni zabierane są niebezpieczne odpady? Czy podjął Pan wtedy jakąś interwencję próbując ustalić gdzie są wywożone? Odpowiada: Tak, to prawda, że radna Grażyna Leleń, w dniu 16.11.2013 roku powiadomiła mnie o tym, że wywożone są odpady nieznajomego pochodzenia z miejscowości Piskornia. Jak mi wiadomo, na miejscu interweniowała Policja.
W trakcie dyskusji nad skargą Wiesławy Gołębiewskiej radna Grażyna Leleń przypomniała wydarzenia z 2013 roku i fakt, że WIOŚ podczas kontroli określił wielkość pryzmy na ok. 300 ton, natomiast w piśmie z prokuratury o umorzeniu śledztwa jest mowa o 90 tonach, które zostały poddane utylizacji w okolicach Raciąża. Co więc się stało z pozostałymi odpadami? Tak naprawdę tylko jakaś część odpadów została wywieziona do utylizacji, natomiast większość została przyorana.
Z kolei radny Radny Piotr Węgłowski zabierając głos stwierdził, iż sprawa odpadów poruszona w skardze jest niezwykle ważna i wszyscy powinni podejść do niej poważnie, starać się ją wyjaśnić i dążyć do tego, żeby się nie powtórzyła. Według radnego wszystkim powinno na tym zależeć, bo rzutuje to na życie codzienne mieszkańców. Pewnie jakaś garstka ma w tym jakiś interes żeby coś zakopywać wbrew ich woli. Ewidentnie ma to wpływ na zdrowie, jeżeli coś takiego ma miejsce. Nie wiedzą tego, bo nikt nie jest w stanie tego wyjaśnić. Rada Gminy też chce to zrobić szybko, bo nie mają czasu i znowu sprawę zamiotą pod dywan.
Po wydobyciu kruszywa powstały ogromne wyrobiska, które nagle zaczęto wyrównywać chociaż społeczeństwo nie inwestowało w to, żeby mieć płaski teren jak również nie zauważył żeby takie środki wypłynęły z Gminy. Jest to dla niego rzecz dziwna, bo nikt dobrych rzeczy nie zakopuje pod ziemią tylko dlatego żeby mieć piękny widok z okna. Nie było zarzutów o to, że ktoś nie dopełnił obowiązków lub coś zaniedbał, ale jeżeli zdrowy rozsądek podpowiada, że powinno się coś z tym zrobić (będą tu żyć nasze dzieci), to może powinni podjąć takie ryzyko żeby sprawę wyjaśnić pomimo, że instytucje, które powinny się tym zająć robią wszystko, żeby nie wyszło to na światło dzienne, bo będą z tego tylko kłopoty.
Radny proponował zająć się sprawa raz a porządnie żeby ją wyjaśnić, aby interes kilku ludzi nie miał wpływu na zdrowie mieszkańców gminy.Wyraził współczucie dla Wiesławy Gołębiewskiej, że od lat szarpie się chcąc by winni przywożenia odpadów zostali ukarani a proceder zakończony. U wójta i większości przedstawicieli samorządu nie zyskuje zrozumienia, ba, próbuje się ją zdyskredytować ośmieszyć, nazywa nienormalną. W obecności wójta i sołtysa Piskorni została pobita na zebraniu wiejskim, do czego przyznał się sprawca, jeden z mieszkańców wsi. Poszkodowana na mocy ugody otrzymała od niego niewielkie zadośćuczynienie finansowe.
A co na to wszystko wójt Adam Rachuba? Jego zdaniem to co odpadach w Piskorni mówiła radna Grażyna Leleń nie jest związane ze sprawą. Są to tylko typowe dla radnej populistyczne hasła. Nie pamięta już jak przebiegała jego rozmowa z radną, dlatego też powyżej przypominamy treść naszej wcześniejszej publikacji. Zdaniem wójta sprawa odpadów była prowadzona z zachowaniem wszelkich procedur. Gdyby nie dopełnił swoich obowiązków, to zapewne postawione zostałyby mu zarzuty, co nie miało miejsca. W toku prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Okręgową w Ostrołęce sprawa składowania odpadów została umorzona.Wójt stanowczo odrzucił zarzut ze strony p. Gołębiewskiej, że kogoś na nią nasyłał. Przyznał, że na zebraniu wiejskim w m. Piskornia doszło do incydentu w wyniku którego p. K. uderzył p. Gołębiewską. Gdyby jednak p. Gołębiewska nie sprowokowała, to by do tego nie doszło. no cóż, to podobna argumentacja jak w przypadkach, gdy ktoś mówi, że kobieta została zgwałcona, bo sprowokowała napastnika strojem czy makijażem. Reasumując, wójt jest przekonany, że zrobił wszystko, to co leżało w jego kompetencji zgodnie z literą prawa. Nie ma sobie nic do zarzucenia.
Do sprawy powrócimy. Wypowiedzi przytoczone na podstawie protokołu z sesji Rady Gminy Pokrzywnica.
Zdjęcie: Duża część tej sterty bardzo niebezpiecznych dla zdrowia ludzi odpadów właściwie rozpłynęła się w powietrzu. A jak zniknęła, to dla pokrzywnickiego wójta sprawa przestała mieć znaczenie. Twierdzi, że procedur dopełnił, a kolejne sygnały mieszkańców i nielicznych odważnych radnych są wydumane, przesadzone, populistyczne. Tygodnik przygląda się temu od lat i naszym zdaniem radny Węgłowski słusznie twierdzi, że interes kilku ludzi nie powinien wpływać na bezpieczeństwo i spokój mieszkańców
Nic do zarzucenia
Sprawa toksycznych odpadów w gminie Pokrzywnica ciągnie się od lat i nic dziwnego, że mieszkańcy, którzy głośno odważyli się mówić o procederze przywożenia na teren gminy niebezpiecznych substancji są rozgoryczeni tym, że nie udało się tego ukrócić ani też przykładnie ukarać winnych
- 07.06.2017 10:09