Nadnarwianka zakończyła rundę jesienną na pozycji wicelidera. Po bardzo słabym poprzednim sezonie, kiedy atmosfera wokół klubu była delikatnie mówiąc nie najlepsza, a drużyna niemal nie spadła do A-klasy, jest to miłe zaskoczenie. Szczególnie postawa i bilans na własnym boisku zasługuje na uznanie.
Po porażce w przedostatniej kolejce z Wkrą Bieżuń 0:1, drugie miejsce na koniec rundy nie było takie oczywiste. Jednak drużyna z Bieżunia przegrała w ostatniej serii spotkań w Nasielsku, natomiast pułtuszczanie otrzymali walkower od Wieczfni Wieczfnia Kościelna.
"Historia" tego walkowera była dość kuriozalna, gdyż zawodnicy dowiedzieli się o nim 40 minut przed pierwszym gwizdkiem. Nie było w tym jednak dużej winy niedoszłych gości tego meczu, gdyż o oddaniu meczu walkowerem poinformowali piłkarski związek już dwa dni wcześniej. Działo się to tuż przed długim weekendem, więc można śmiało założyć, że w piłkarskiej centrali po prostu zaczęli go wcześniej, a w jaki sposób, możemy się tylko domyślać...
Latem nastąpiła długo oczekiwana zmiana na stanowisku trenera - mającego nie najlepsze notowania wśród kibiców Cezarego Moledę, zastąpił Artur Salamon - legenda klubu, niedawno jeszcze prowadzący czwartoligowy Bug Wyszków. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Można powiedzieć, że wraz z nim, do Pułtuska powrócił z Wyszkowa Bartek Salamon. Treningi wznowił też Patryk Bartczak, a całkowicie nowymi twarzami dla pułtuskiej publiki stali się Paweł Herman (środkowy pomocnik) i Szymon Salwin (środkowy obrońca). Ich sprowadzenie również nie było przypadkowe, bo obaj mieli już okazję współpracować z trenerem Salamonem. Doskonale wprowadzili się do zespołu i przez całą rundę byli pewniakami w składzie. Na plus mogliśmy na pewno odnotować także fakt wznowienia treningów po kontuzji Kuby Zalewskiego oraz powrót z drużyny juniorskiej Wisły Płock, wychowanka Nadnarwianki Mateusza Grzeli.
Osiem zwycięstw, jeden remis i ani jednej porażki - to znakomity bilans pułtuszczan na własnym boisku. Do tego dwadzieścia pięć zdobytych bramek i tylko sześć straconych. Większość spotkań, które mieliśmy okazję obserwować w Pułtusku, była bardzo ciekawa i obfitująca w bramki. Z 31 zdobytych goli, aż 23 pułtuszczanie zdobyli u siebie.
Na uwagę zasługuje bardzo "kulturalna" gra pułtuszczan. Przykładowo - w sezonie 2014/2015 otrzymali 66 żółtych i 8 czerwonych kartek, w sezonie 2015/2016 67 żółtych i 7 czerwonych, natomiast w obecnym, w połowie sezonu, na koncie mają zaledwie 18 żółtych kartoników i ani jednego czerwonego! Jest to oczywiście efekt dobrej gry. Gdy na boisku się układa, nieprzepisowych zagrań jest o wiele mniej.
Runda wiosenna na pewno będzie pewną zagadką, bo aż dziewięć spotkań pułtuszczanie rozegrają na wyjazdach, a tylko sześć u siebie. Wyjazdowy bilans Nadnarwianki jesienią to trzy zwycięstwa, jeden remis, ale też trzy porażki (co prawda z silnymi zespołami, liderem - Koroną Ostrołęka, trzecią Wkrą Bieżuń i piątą Wkrą Żuromin). Na pewno rewanże z tymi drużynami na stadionie w Pułtusku będą bardzo emocjonujące.
Natomiast wydawać by się mogło, że remis z czternastym w tabeli GKS Strzegowo był niepotrzebną stratą punktów, jednak zespół ten pokazał, że złapał dobrą formę, bo dwa tygodnie później, jako jedyny w lidze potrafił pokonać Koronę Ostrołęka! Drużyna z Ostrołęki zdecydowanie przewodzi w tabeli, a pierwsze punkty straciła dopiero w dwunastej kolejce i zanotowała wtedy serię trzech meczów bez zwycięstwa.
Co jeszcze zapamiętamy z tej rundy? Na pewno doskonale zorganizowane przez Klub wraz z Urzędem Miasta, obchody 95-lecia Nadnarwianki, uświetnione przez zawodników wygranym 2:0 meczem z Soną Nowe Miasto, ówczesnym trzecim zespołem tabeli. Później odbył się mecz old-bojów Nadnarwianki z zespołem Legia Champions, złożonym m.in. byłych uczestników Ligi Mistrzów w barwach Legii.
Grupa pościgowa za plecami Nadnarwianki na pewno nie odpuści i będzie gonić. Nasz zespół ma trzy punkty przewagi nad Wkrą Bieżuń, natomiast między tą drużyną, a dziewiątą w tabeli Iskrą Krasne, są tylko trzy punkty różnicy. Nie ulega jednak wątpliwości, że pułtuszczanie z tak dobrą grą, będą do końca sezonu liczyli się w walce o miejsca na podium.
Zanotowali dobrą rundę
Przedstawiamy krótkie podsumowanie gry zawodników Nadnarwianki w rundzie jesiennej (w nawiasach liczba minut jakie rozegrali na boisku)
Władysław Stelmach (1260 minut) - pewny punkt między słupkami pułtuskiej bramki. Ominęły go kontuzje, z czym różnie bywało w poprzednich sezonach. Bronił w każdym meczu, puścił czternaście bramek, więc średnio jedną na mecz, jednak nieraz popisywał się znakomitymi interwencjami ratującymi zespół. Należy też pamiętać, że wiele spotkań było bardzo otwartych, na czym na pewno też cierpiała defensywa, a co za tym idzie bramkarz.
Kamil Jagielski II (1208 minut) - po rundzie wiosennej, gdy grał mało, teraz znowu wrócił do wysokiego poziomu, który prezentował wcześniej. Pewny punkt defensywy, grał w każdym meczu. W razie potrzeby występował w drugiej linii. Dodatkowo zdobył dwie bramki i zanotował jedną asystę.
Łukasz Zalewski (1200 minut) - najbardziej doświadczony obok Piotrka Bobowskiego nasz zawodnik. Obaj z trenerem Arturem Salamonem występowali jeszcze na boisku. Pewne miejsce w składzie. Zanotował jedno trafienie.
Szymon Salwin (1260 minut) - rzadko zdarza się, by zawodnik sprowadzony przed rundą, rozegrał w nowym zespole wszystkie mecze po 90 minut. Salwin doskonale wprowadził się do zespołu, a także był groźny przy stałych fragmentach pod bramką rywala ze względu na swój wzrost. Raz udało mu się trafić do siatki. W obronie ustrzegł się rażących błędów.
Piotr Bobowski (1080 minut) - niezmiennie wysoki poziom od wielu lat. Opuścił trzy spotkania, w pozostałych grał po 90 minut. Jego doświadczenie jest w wielu momentach nieocenione. Etatowy wykonawca rzutów karnych, których dwa wykorzystał.
Kacper Wanielista (940 minut) - pewny punkt obrony, choć opuścił kilka spotkań. Jego wrzuty z autu na wysokości pola karnego rywala stanowiły zawsze duże zagrożenie, niemal jak rzuty rożne. Dwa razy zanotował asystę.
Jakub Zalewski (788 minut) - na początku sezonu wrócił po długiej kontuzji. Początkowo wchodził z ławki lub w drugiej połowie był zmieniany, jednak w końcowej fazie rundy grał już całe spotkania i na wiosnę powinno być podobnie. Strzelił dwie bramki i zanotował jedną asystę.
Bartek Salamon (1217 minut) - jego powrót z Bugu Wyszków okazał się dużym wzmocnieniem, na co wszyscy liczyli. Zdobył pięć bramek (najwięcej w zespole) i zanotował dwie asysty. Zapamiętamy szczególnie pięknego gola piętą w meczu uświetniającym obchody 95-lecia klubu z Soną Nowe Miasto.
Paweł Herman (1242 minuty) - trafił do Nadnarwianki latem i od razu stał się podstawowym zawodnikiem, co nie powinno dziwić, bo z taką myślą był sprowadzony, a także bardzo dobrze grał już w sparingach. Szczególnie upodobał sobie asystowanie przy bramkach kolegów, bo robił to aż sześć razy. Do siatki trafił raz.
Piotr Cywiński (892 minuty) - szczególnie popisał się w dwóch ostatnich meczach, gdy zdobył dwa gole (w całej rundzie trzy). Występował na swojej nominalnej pozycji, czyli w środku pola. Przeważnie grał w pierwszym składzie, jednak tylko dwa mecze w pełnym wymiarze.
Mateusz Grzela (621 minut) - na pewno jego występy można również odnotować jako plus tej rundy, zdobył dwa gole i zanotował dwie asysty. Zawsze wprowadzał trochę zagrożenia w szeregach rywala. Przeważnie wprowadzany przez trenera Salamona w drugiej połowie.
Patryk Bartczak (753 minuty) - na pewno zagrałby więcej, gdyby nie kontuzja odniesiona na początku w meczu z Koroną Ostrołęka, która wyłączyła go z dwóch kolejnych spotkań całkowicie, a w dwóch kolejnych trener wpuszczał go na 15 minut. Zapewne gdyby nie uraz, to dołożyłby coś do swoich czterech bramek (i trzech asyst) z początkowej fazy rundy. W poprzednim sezonie nie grał, a w tym udowodnił, że nadal może być czołową postacią zespołu.
Gracjan Sokołowski (898 minut) - jak zwykle dużo dryblował, urywał się obrońcom, jednak im bliżej pola karnego rywala, tym bardziej brakowało mu zimnej krwi. Zaliczył jedną bramkę i asystę, za to otrzymał aż cztery żółte kartki - najwięcej w drużynie, zresztą podobnie jak wiosną, gdy złapał aż pięć "żółtek".
Mariusz Dziczek (283 minuty) - grał mało, ale jak na taki czas przebywania na boisku, trzy bramki to bardzo dobry rezultat. Solidny zmiennik, który być może na wiosnę będzie otrzymywał więcej szans.
Konrad Wiśniewski (126 minut) - zagrał w pierwszym składzie w meczu w Strzegowie, w pozostałych albo siedział na ławce, albo wchodził na same końcówki. Grał sporo mniej niż wiosną czy jesienią 2015 roku, kiedy zaliczył ponad 900 minut na boisku i potrafił zdobyć w jednej rundzie trzy bramki.
Kamil Borucki (9 minut) - dawno niewidziany w Nadnarwiance, przepracował cały okres przygotowawczy, jednak zagrał tylko 9 minut i to w pierwszym meczu.
Kamil Jagielski I (73 minuty) - trener Salamon często wprowadzał go z ławki, jednak "Jagiel" nie dał rady wpisać się na listę strzelców. Im bliżej końca rundy, tym rzadziej pojawiał się na murawie.
Mateusz Woźniak (11 minut) - młody wychowanek dostał kilka razy krótkie szanse na grę w samych końcówkach.