Nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Okres przygotowawczy wyglądał dość dobrze. Zarówno pod względem wyników sparingów oraz ruchów kadrowych. Sprowadzeni pomocnicy – Gracjan Sokołowski i Mateusz Gołębiowski oraz napastnik Mateusz Krawczyk, spisywali się w meczach kontrolnych obiecująco. Dodatkowo do kadry wrócił Piotr Bobowski, który miał wnieść nieco doświadczenia w szeregi obronne, a także Paweł Zacharski, który miał wzmocnić linię ataku wobec nieobecności Edgara Dżawakiana. Drużyny nie opuścił żaden podstawowy zawodnik.
Dwa pierwsze spotkania rundy, choć przegrane, to w minimalnym stosunku bramkowym i to z drużynami z samej czołówki - 1:2 z Huraganem Wołomin i 0:1 z KS Łomianki. W pamięci mieliśmy na pewno spotkania z początku sezonu, gdy obie drużyny pokonały nas czterema bramkami. Wydawało się więc, że choć nie ma punktów, to w grze jest postęp. Kolejne spotkania również zakończyły się porażkami - 0:4 z Bzurą Chodaków i 1:3 z Błękitnymi Raciąż (mimo prowadzenia, po bramce Kuby Zalewskiego z rzutu karnego). Bzura i Błękitni to jednak drużyny, które zakończyły sezon na podium.
Po serii spotkań z faworytami, przyszedł czas na z jednej strony łatwiejszych rywali, a z drugiej na mecze pod większą presją, czyli te z ekipami z dołu tabeli. Na początek był wyjazd do Warszawy na mecz z Olimpią. Nadnarwianka wygrała 1:0 po bramce Gołębiowskiego i wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory. Pułtuszczanie mieli przed sobą mecz u siebie "o sześć punktów" z Koroną Szydłowo oraz na wyjeździe ze Skrą Drobin, gdzie optymiści liczyli na dwa zwycięstwa. Nikt nie spodziewał się tak dotkliwej porażki przeciwko Koronie – 1:4. A pułtuszczanie zagrali w tym meczu w najsilniejszym składzie. Po tej kolejce wszystko się posypało. Zaczęły w zespole szerzyć się kontuzje oraz absencje z innych powodów. Porażka 0:2 w Drobinie, postawiła naszą drużynę w bardzo trudnej sytuacji. O słabości Nadnarwianki świadczy fakt, że dla drużyny Skry, punkty zdobyte przeciwko nam, były jedynymi w rundzie. Pozostałe spotkania przegrywali przeważnie minimum trzema bramkami.
Nadnarwianka stoczyła jeszcze wyrównany bój z MKS Przasnysz (1:2), którego jesienią zdołała pokonać w takim samym stosunku na wyjeździe. Kolejne spotkania to już sromotne porażki – 1:6 z Wisłą II Płock, 0:8 z Mazovią Mińsk Mazowiecki oraz 0:4 z Mławianką Mława. Pułtuszczanie zdołali podnieść się z kolan, chociaż na krótko. Po raz kolejny pechowo stracili punkty, tym razem w Wyszkowie, gdzie w doliczonym czasie gry stracili bramkę na 1:1 w meczu z Bugiem. A trzy punkty w tamtym momencie, dałyby jeszcze realne nadzieje na utrzymanie. Do kolejnego meczu – z MKS Ciechanów, przystąpiliśmy z nożem na gardle i pod dużą presją, bo przegrana oznaczała niemal pewny spadek do Okręgówki. Stała się ona faktem, goście wygrali 5:2. Do końca sezonu, w ostatnich czterech spotkaniach nie udało się już ugrać nawet punktu. Niecodzienny przebieg miało sobotnie, ostatnie spotkanie z Ostrovią Ostrów Mazowiecka. Do przerwy goście prowadzili w Pułtusku 4:0 i wydawało się, że zakończymy sezon kolejnym kompromitującym wynikiem. Jednak w drugiej połowie udało się zdobyć trzy gole i mecz zakończył się wynikiem 4:3 dla gości. Strzelali obrońcy – dwa gole zdobył Wolf, a jednego dołożył Jagielski II.
Jedno zwycięstwo, jeden remis i piętnaście porażek, a także bilans bramkowy 14:54 – to jednym słowem tragiczny dorobek Nadnarwianki wiosną. Do tego komplet porażek na własnym boisku... Pamiętamy podobną rundę w wykonaniu pułtuszczan przed trzema laty, jednak wtedy drużyna była na spadek niemalże skazana, bo grała samymi juniorami, tuż po sporych zawirowaniach w klubie. Teraz, choć średnia wieku naszego zespołu była w czwartej lidze jedna z najniższych, to jednak na boisku oglądaliśmy kilku doświadczonych graczy, a przed rundą cel był określony jasno – utrzymanie. W klubie teoretycznie wszystko szło do przodu, nowy zarząd wykonywał dużą pracę, zadłużenie klubu uległo zmniejszeniu. Zespół miał potencjał, co pokazał niestety tylko trzykrotnie – w Warszawie z Olimpią, w Wyszkowie oraz w Wołominie, gdzie na inaugurację po bardzo dobrej grze, przegrał z mocnym Huraganem 1:2.
Jak prezentowały się poszczególne formacje? W bramce po kilku kolejkach musiała nastąpić zmiana – kontuzjowanego Władka Stelmacha zastąpił Łukasz Wilczewski. W dalszej części rundy między słupkami oglądaliśmy już Aleksandra Dobrosielskiego. Zadebiutował też Robert Turek. Liczba straconych bramek była spora, jednak trudno za to było winić w poszczególnych meczach bramkarzy. Praktycznie nie było spotkania, gdy błąd golkipera zaważył na straconych punktach.
Małe doświadczenie obrońców często skutkowało niepotrzebnie straconymi bramkami. Najbardziej doświadczonych – Łukasza Wolfa i Arkadiusza Miłoszewskiego, często trapiły kontuzje. Gdy dodatkowo brakowało Piotra Bobowskiego, średnia wieku obrońców nie przekraczała 18 lat. Kacper Wanielista trenował rzadko ze względu na obowiązki edukacyjne. Za to 17-letni Kamil Jagielski II rozegrał w tej rundzie najwięcej minut spośród wszystkich piłkarzy Nadnarwianki!
W linii pomocy główna postać zespołu – Kuba Zalewski. Starał się jak mógł, w razie konieczności łatał dziury w obronie, zdobył w sezonie dziesięć bramek. Często jednak wdawał się w niepotrzebne dyskusje z sędziami, co skutkowało kartkami, czy raz (przeciwko Błękitnym Gąbin) stratą bramki. Gołębiowski kilka razy pokazał swój potencjał (choćby znakomity mecz i zwycięski gol z Olimpią Warszawa), chociaż były to tylko przebłyski. Raz osłabił drużynę niepotrzebną czerwoną kartką. Wydaje się, że nie będzie chciał grać w okręgówce i w przerwie letniej odejdzie. Bartek Salamon, Piotr Cywiński i Patryk Zalewski na pewno nie zaliczyli udanej rundy. Patrykowi Bartczakowi przeszkodziły kontuzje, a Robert Sosnowski ponownie nie zachowywał się zbyt profesjonalnie wobec zespołu. Gracjan Sokołowski wykazywał się co prawda bardzo dużą ambicją (można powiedzieć, że czasem za dużą, bo złapał najwięcej żółtych kartek z całego zespołu – 7), ale żadnej bramki nie strzelił. Na pewno warto jednak, aby został na kolejny sezon.
Nie wiadomo co z Mateuszem Krawczykiem, który w sparingach grał dobrze i strzelał bramki, jednak w lidze nie zdobył ani jednej (w kilku meczach zabrakło go przez kontuzję). Również jest to młody zawodnik i warto dać mu jeszcze szansę. Paweł Zacharski starał się, jednak na czwartoligowy poziom to było za mało. Jak widać, przeskok między Ligą Okręgową a IV ligą jest dość spory, więc większość zawodników, która zaliczyła słaby sezon, na niższym szczeblu powinna wypadać lepiej.
Ciężko powiedzieć, co stało się z zespołem, który jesienią punktował jak na beniaminka dość dobrze. Przed trenerem (aktualnym, czy też nowym), a także zarządem, bardzo dużo pracy, aby tak poskładać zespół, by w przyszłym sezonie ponownie wywalczył awans do czwartej ligi, a w dalszej perspektywie się w niej utrzymał. Niestety, ta runda pokazała, że aktualnie w Pułtusku nie ma na tyle silnej drużyny, by walczyć w jednej lidze z drużynami z okolicznych powiatów – Przasnyszem, Ciechanowem, Wyszkowem czy Ostrołęką. A jeszcze kilka lat temu graliśmy o klasę wyżej od nich. Teraz ponownie czekają nas spotkania w Okręgówce, przeciwko drużynom z Nasielska, Karniewa, Ojrzenia, Sochocina czy Krasnego. A Nadnarwianka ma za sobą najgorszą rundę wiosenną od początku XXI wieku...
Najgorsza wiosna w XXI wieku
Po rundzie jesiennej, wydawało się, że Nadnarwianka ma spore szanse na utrzymanie w czwartej lidze. Ponowne zdobycie dwudziestu punktów wiosną, zapewniłoby dwunaste miejsce i spokojne utrzymanie. Niestety, z drużyną stało się coś niewytłumaczalnego i uzyskała zaledwie cztery oczka...
- 23.06.2015 19:29