Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 7 listopada 2025 01:27
Reklama

MOŻNA SIĘ ZDROWO WYŻYWIĆ I... PODLECZYĆ

Rozmowa z Piotrem Socharskim, właścicielem sklepu RYBY przy alei Wojska Polskiego w Pułtusku

O sklepowych metamorfozach...

Metamorfozy w naszym sklepie odbywają się cały czas. Dokupujemy regały, dokupujemy lady chłodnicze, sprowadzamy nowe towary, nowości jak produkty prozdrowotne, zioła i przyprawy.

 O rybach znad morza i z jezior...

Ryby przywozimy znad morza, mamy tam swoich rybaków z Kątów Rybackich, z Zalewu Wiślanego - flądry, śledzie znad Bałtyku. Jeździmy tam w zasadzie co tydzień, a łososie dostarczają nam firmy, też filety i polędwicę z dorsza. Mamy ryby słodkowodne: leszcze, sandacze, szczupaki, karasie, węgorze. W naszym sklepie klient dostanie również owoce morza – głównie krewetki, te schodzą, kalmary, mieszankę owoców morza – stosowaną głównie do sałatek. 

 

Każdy dokonuje swojego wyboru, np. nasz księgowy, Irek Jabłoński, mówi, że nie ma nic lepszego od wędzonego leszcza, jest przepyszny. Sprzedajemy ryby wędzone na zimno i ciepło, pieczone, mrożone, więc miętus królewski, halibut, miruna ze skórą i bez skóry, morszczuk, nototenia, srebrzyk, okoń nilowy, sola.

O dostawach towaru...

Dostawy mamy cztery razy w tygodniu, czasem dwie dostawy jednego dnia, trzy jednego dnia. Obroty są duże – nie narzekam, zaś koszty prowadzenia sklepu są przeolbrzymie i kiedy otwieram sklep z klucza, to już nie mam 700 zł z kieszeni – ZUS-y, podatki, światło, czynsze, naprawy samochodów, transporty, remonty... 

 

O duchu miejsca...

Nie przenosiliśmy się nigdy, od lat. To miejsce po dawnej piekarni. Jak ktoś pierwszy raz przychodzi, jest zaskoczony tym nadmorskim duchem. Nie ma okien, nie ma drzwi, hala pełna światła, akwarium z żywymi rybami, na ścianie motyw morski, z boku olbrzymi rekin. 

 

O wybornych śledziach...

Tak, sprzedajemy śledzie, filety islandzkie lekko solone, które mają przydatność do spożycia dwa tygodnie. Ja, owszem, czasem jem filety, ale częściej biorę całego śledzia z ikrą czy mleczem. Tłuszcz mi spływa po łokieć, kiedy zdejmuję z niego skórę i wyjmuję ości. To prawdziwe islandzkie śledzie. Mamy kontakt z firmą IDA, to firma, która jako jedyna nie rozwozi towaru. Trzeba do niej dotrzeć. Kiedyś przypadkowo wysłuchałem rozmowę telefoniczną właściciela IDY z Islandią, który zamawiał 100 ton tego śledzia! 

 

O warzywach i owocach...

Staramy się, żeby warzywa i owoce były jak najświeższe. Nie przechowujemy zwiędniętych warzyw i starych owoców. Towar dowożą nam rolnicy, do części z nich sami jeździmy. To nasi okoliczni ludzie. Szukając ziemniaków, objechaliśmy ze stu producentów, braliśmy od nich próbki, bo ziemniak jest ważny w kuchni, to podstawa. Jeśli będziesz miał schabowego, a do niego niesmaczne ziemniaki, to cały obiad będzie do kitu. Nasze ziemniaki sprzedajemy tonami, ludzie biorą całymi workami. 

Owoce egzotyczne? Mamy cytryny, pomarańcze, mandarynki, grejpfruty, ananasy, banany, winogrona z Hiszpanii i Cypru. Dysponujemy też przetworami warzyw i owoców. Krzysztof jeździ również do Bronisz, kupując produkty od rolników i plantatorów.

O produktach do domowej kuchni...

Tak, mamy produkty pakowane, ale na wagę, sporo klientek nie chce kupować produktów pakowanych w foliowe torebki, w saszetki plastikowe. Przywozimy te produkty z Bronisz, od pani, z którą współpracujemy od 28 lat. 

 

O widowiskowej wystawce przypraw i ziół...

Wszystkie przyprawy, jakie są na rynku, u nas się znajdą. Do najróżniejszych potraw - rodzimych i egzotycznych. Mamy też stanowisko z produktami do sushi, też z sosami, makaronami ryżowymi, pędami bambusa, nori. 

 

O nowym stoisku z produktami prozdrowotnymi...

Czego tu nie ma! To nowość, jeszcze jej nie rozpoznałem, ale produktów wiele. Od firmy z produktami prozdrowotnymi otrzymaliśmy regał, a w nim mamy, między innymi: błonnik bambusowy, nasiona chia, yerba mate, kolagen, hydrolizat białka kolagenowego, mąkę gryczaną, ostropest, soki służące zdrowiu. I tak można się u nas zdrowo wyżywić i nawet podleczyć. 

 

I o różnościach...

Grzyby mamy, suszone, ze sprawdzonej firm spod Podkarpacia, z gór. Mamy filety mrożone z sandacza z Kazachstanu. To ryby z przepięknych czystych wód, krystalicznych, tam nie ma przemysłu, Przepyszne te sandacze z Kazachstanu. Mamy też ryby suszone, mają swój specyficzny zapach. Jak przywiozłem je z jeziora Ładoga, to musiałem trzymać je w garażu, na życzenie żony. Obywatele Ukrainy, oni nas proszą o sprowadzanie suszonych ryb i wykupują je - szczupaki, płocie... Kiedyś przywiozłem suszone ryby z Petersburga – były słone, bardzo śmierdzące i bardzo dobre. 

 

No i mamy żywe karpie, pływające w baniaku i w akwarium, to znak, że mamy w sprzedaży karpie, od października. W okresie przedświątecznym to sprzedajemy kilka ton tej ryby. U nas ryba idzie, śledź też. Znam supermarket w Pułtusku, który sprzedał przed Bożym Narodzeniem 25 wiaderek po dwa i pół kg filetów śledziowych a`la matias, my 35 beczek po 75 kg! Tylko w grudnia. Bez porównania. Nawet ikrę wędzoną mamy.

Pułtusk w dobrym miejscu leży, otoczony siedliskami warszawiaków. W samych Zambskach jest półtora tysiąca domków, w Pawłówku, w Szygówku, Borsukach, Grabówcu... Warszawiacy tu przyjeżdżają, dla nich nie cena ma znaczenie, tylko świeżość i jakość.

No i jeśli powiesz mi, że jakaś ryba ci smakuje, to ja ją sprowadzę; tak działamy od samego początku. No i jajka mamy, prosto od kur, z małej fermy, gdzie kury biegają po powietrzu. Też pomidory cała mamy w słoikach, marynowane, rzadki widok w sklepach. I kartacze z bardzo dobrym mięsem, o przepysznym smaku. Sery też mamy – kozie i krowie, w różnych obsypkach, z fermy koziej ze Strzegocina, schodzą regularnie.

O klientach...

Do naszego sklepu przychodzą pułtuszczanie, przyjeżdżają mieszkańcy powiatu, z Przasnysza, Makowa Mazowieckiego, Ostrołęki, z Wyszkowa, gdzie nie ma rybnego sklepu; wiele sklepów rybnych się pozamykało, to bardzo trudny biznes. O towar trzeba zabiegać, odpowiednio go przechowywać, bo jest nietrwały i praca ciężka. Po zamknięciu sklepu jeszcze zostaje się na parę godzin, żeby wszystko dopracować. Rano też trzeba przyjść wcześniej – dobrze, że pracuje tu wiele osób – dwie Anie, Natalia, Monika, Krzysztof – to on jeździ nad morze i do Bronisz. 

 

 O dizjanie części rybnej sklepu...

Mamy głowę rekina, rekin jest w księdze Guinnessa, to był największy okaz złapany na wędkę, sprowadzony ze Stanów. Uzębienie jest oryginalne, reszta to odlew. Nie mam jeszcze dokumentów potwierdzających te informacje, ale mają do mnie dotrzeć. 

 

I anegdotka...

Pewna pani jechała z Mazur do Warszawy... Opowiadała mi: "Tam, w Suwałkach, to takie stawy, takie ryby! Takie sklepy z rybami...". A to była sobota, w niedzielę wskoczyłem w samochód i pojechałem do wskazanego sklepu. I co się okazało? W domu prywatnym, w korytarzu taki paluch stał i trochę tych rybek było... Gdzie to porównanie! Ale pojechałem, bo jestem otwarty.

 

 

Rozmawiała Grażyna M. Dzierżanowska


Podziel się
Oceń

Reklama
NAJNOWSZE EWYDANIE
Tygodnik Pułtuski
Reklama
Reklama
OtoDrobne
Reklama
Reklama
ReklamaVictoria recycling
ReklamaOdbiór elektrośmieci
Reklama
Reklama