Wielu mieszkańców Pułtuska, śledzących wydarzenia ostatnich tygodni, zwracało się do naszej redakcji z pytaniami i prośbami o wyjaśnienie tego, co się wydarzyło w miejskich spółkach komunalnych, zapewniających gminie wodę, ciepłe kaloryfery zimą, odbieranie śmieci i zarządzanie miejskimi mieszkaniami.
To kadrowe "tsunami", którego skutkiem była częściowa lub całkowita wymiana składów w radach nadzorczych i w zarządach PWiK, PEC, ECO Pułtusk i TBS, zdecydowanie podzieliło pułtuską społeczność. Część pułtuszczan uważa, że zmiany były wymagane, wręcz konieczne, że dzięki temu nowe osoby zaczną wreszcie wprowadzać dawno oczekiwane programy naprawcze. W zmianach widzą "rozbijanie towarzyskich klanów", które niepodzielnie, przez całe lata dzierżyły władzę w miejskich spółkach. W komentarzach w mediach społecznościowych nie słabną głosy chwalące decyzje Marzeny Cendrowskiej, wykonującej obowiązki burmistrza. Pozostałe komentarze są jednak całkowicie odmienne: decyzje o wymianie personalnej określane są jako odwet na politycznych przeciwnikach, że chodzi wyłącznie o "zainstalowanie swoich", że osoby powoływane do miejskich spółek nie mają koniecznej wiedzy i kompetencji, żeby skutecznie zarządzać przedsiębiorstwami tak ważnymi dla Pułtuska.
Na sprawę wymiany zarządów nakłada się wyborczy kalendarz: 13 października wybierzemy nowego burmistrza – i w tej właśnie kwestii dostaliśmy od Czytelników najwięcej pytań. Dla uproszczenia można ująć to jednym zdaniem: "a co będzie z tymi nowymi prezesami i członkami rad nadzorczych, wstawionymi przez panią Cendrowską, gdyby po wyborach okazało się, że burmistrzem na kolejne lata został ktoś inny?"
Nie jest rolą dziennikarzy spekulowanie na temat "co by było gdyby", jednak postanowiliśmy sprawdzić kwestię podstawową: na ile kosztowne dla budżetu Pułtuska były – i mogą być - zmiany personalne we władzach miejskich spółek. Zapytaliśmy, czy powołanym obecnie członkom zarządów spółek miejskich będą przysługiwały odprawy i w jakiej wysokości, oraz czy nowym członkom zarządów spółek miejskich będą przysługiwały odszkodowania z tytułu zakazu konkurencji.
Przedstawiamy uzyskaną z Ratusza odpowiedź:
Odwołanym członkom zarządów spółek komunalnych w okresie od maja do sierpnia 2024 r. nie wypłacono odpraw na podstawie art. 7 ustawy z dnia 9 czerwca 2016 r. o zasadach kształtowania wynagrodzeń osób kierujących niektórymi spółkami.
Odwołanym członkom zarządów nie przysługują odszkodowania z tytułu zakazu konkurencji stosownie do zasad określonych w art. 5 ust. 2 pkt 3 oraz 8 ustawy.
Nowi członkowie zarządów spółek komunalnych mogą otrzymać odprawę na takich samych zasadach jak odwołani członkowie zarządów, tj. tylko w przypadku spełnienia przesłanek określonych w art. 7 ustawy, zgodnie z którym odprawa może zostać przyznana w razie rozwiązania albo wypowiedzenia umowy o świadczenie usług zarządzania członka organu zarządzającego przez spółkę, z innych przyczyn niż naruszenie podstawowych obowiązków wynikających z tej umowy pod warunkiem pełnienia przez członka organu zarządzającego funkcji przez okres co najmniej dwunastu miesięcy przed rozwiązaniem tej umowy.
Z nowymi członkami zarządów spółek komunalnych nie zawarto umów o zakazie konkurencji, w związku z tym nie będzie im przysługiwało odszkodowanie na podstawie art. 5 ust. 2 pkt 3 oraz 8 ustawy.
Co to oznacza dla finansów miasta? Zastanówmy się: odwołanym prezesom "...nie wypłacono odszkodowań na podst. art. 7..." czy w ogóle nie wypłacono żadnego odszkodowania? Taka gra słów może robić różnicę. Najwyraźniej jednak odwołanym nie trzeba było wypłacać odszkodowań z tytułu zakazu konkurencji. Z nowymi członkami zarządów także nie zawarto umów zakazujących konkurencji. A ewentualną odprawę w przypadku odwołania, na przykład przez nowego burmistrza, miasto musiałoby wypłacić, gdyby zatrudnienie trwało co najmniej przez rok, po spełnieniu dodatkowych warunków.
Ponadto, poza kwestiami finansowymi, w skierowanym do Ratusza piśmie poruszyliśmy jeszcze jedną, bardzo istotną sprawę – chodzi mianowicie o sposób wyłaniania nowych członków rad nadzorczych i nowych prezesów czy prokurentów. Przygotowując pytania starannie zapoznaliśmy się z raportami pokontrolnymi Najwyższej Izby Kontroli, odnośnie funkcjonowania spółek komunalnych. Lektura tych opracowań, opisujących wyniki kontroli w różnych miastach Polski, pokazuje powszechne stosowanie w samorządach praktyk dalekich od transparentności, rzetelności czy wręcz zakazanych prawnie. Krótko mówiąc: kandydatów do rad nadzorczych czy kandydatów do zarządów spółek miejskich po prostu "przynosi się w teczce" – a jak przychodzi do wyjaśnień, to nawet nie bardzo wiadomo, czyja to była teczka.
NIK zarzucał kontrolowanym samorządom obsadzanie kluczowych stanowisk w spółkach w sposób wyłącznie uznaniowy – polegający na indywidualnym wskazywaniu kandydatów przez wójtów/burmistrzów/prezydentów. Jak stwierdził NIK, były to działania w całkowitym oderwaniu od procedur gwarantujących jawność i przejrzystość. Nie dbano o powołania członków zarządów w taki sposób, by móc wybrać tych, którzy mają obiektywnie najwyższe kwalifikacje i kompetencje. Najwyższa Izba Kontroli wprost zarzucała samorządom dokonywanie wyborów niepoprzedzonych udokumentowanymi postępowaniami kwalifikacyjnymi, umożliwiającym wybór najlepszego kandydata. Zdaniem NIK, dobra praktyka wymaga, aby w urzędach funkcjonowały czytelne zasady i kryteria wyboru członków rad nadzorczych oraz członków zarządów spółek komunalnych, co w oczywisty sposób winno zapewnić transparentność postępowania w tym zakresie oraz wybór najlepszych kandydatów.
Odpowiedź z naszego Ratusza nie pozostawia złudzeń: z kilku kolejnych akapitów dowiadujemy się, że członkowie rad nadzorczych powoływani są w oparciu o przepisy ustawy o gospodarce komunalnej, a członków zarządów powołuje rada nadzorcza, po przeprowadzeniu rozmowy kwalifikacyjnej. Podkreślono, że przepisy ustawy o gospodarce komunalnej nie przewidują szczególnego postępowania kwalifikacyjnego dla kandydatów na członków zarządu. Tym samym wybór może nastąpić bez postępowania kwalifikacyjnego.
Pani burmistrz jako podstawę takiego działania przywołała jedynie wyrok Sądu sprzed blisko 20 lat – przy czym treść tego wyroku jest w zasadzie niedostępna...
Podsumowując: poprosiliśmy o informacje, jakie reguły stosują władze miasta i gminy Pułtusk, aby zapewnić transparentność i jawność przy dokonywanych wyborach. Zapytaliśmy, co robią, żeby wyłonić obiektywnie najlepszych kandydatów. Podaliśmy wszystkie zastrzeżenia i krytyczne uwagi Najwyższej Izby Kontroli. Ale, jak już teraz wiemy, skoro w ustawie o gospodarce komunalnej nie ma mowy na temat tego, by starać się wybrać najlepszego spośród wielu potencjalnych kandydatów – to znaczy, że można przynieść wyłącznie jednego kandydata w teczce twierdząc, że ten właśnie jest najlepszy. Prawo nie zostało złamane. Wprawdzie w ustawie o samorządzie gminnym znajduje się kluczowy zapis: "działalność organów gminy jest jawna" – ale cóż, najwyraźniej można przepisy stosować dość elastycznie – a opinie i zalecenia Najwyższej Izby Kontroli po prostu ignorować.
RED