Z TOMASZEM WIĘCKIM z AUTO – TOM w Nowym Niestępowie, doświadczonym lakiernikiem rozmawia Kazimierz Dzierżanowski.
Dojechałem do państwa bez trudu, ciekaw jestem rozmowy, więc rzucam pytanie: skąd nazwa zakładu AUTO-TOM? To wyjaśni, gdzie ja jestem, bo że w miejscu, w którym pracują profesjonaliści, już wiem. Wieść ustna niesie...
Pan Tomasz: - Wymyśliłem sam tę nazwę, ja, właściciel, Tomasz Więcki. Właściwie nazwa pochodzi od mojego imienia, skrót od Tomasza – TOM – a że zajmuję się autami to AUTO-TOM.
Żona Małgorzata: - Dawno to było; firma działa od 2007 roku, staż już jakiś jest.
Od razu robiliście blacharkę i lakiernictwo?
Pani Małgorzata: - W zasadzie tak, z czasem rozwijaliśmy się, wprowadziliśmy usługi motocyklowe, usługi autolaweta, ale głównie stawialiśmy na naprawę pojazdów.
Pan Tomasz: - W tej chwili to głównie mamy usługi likwidacji szkód komunikacyjnych z ubezpieczeń - z OC i AC – główna działalność na tym polega – na naprawach blacharsko- lakierniczych.
Dużo macie państwo agencji ubezpieczeniowych, które z wami współpracują?
Pan Tomasz: - Tak, mamy podpisane umowy: z Wartą, z UNIQĄ, z Hestią i innymi.
Pani Małgorzata: - Jeśli ktoś zgłosi się do nas z innej firmy, też zlikwidujemy szkodę, występując w ramach pełnomocnictwa.
A gdyby właściciel auta chciał sobie zmienić lakier w waszym zakładzie, to powiedzielibyście TAK?
Pan Tomasz: - Tak, pod warunkiem, że się z klientem dogadamy w sprawie ceny i warunków. Tak, prywatne usługi też wykonujemy.
Pani Małgorzata: - Mąż ma na miejscu swoje mieszalnie lakierów to duży plus.
Pan Tomasz: - Mamy dwa mieszalniki wodne lakierów i konwencjonalne. Zależy do jakiej grupy samochodów, bo w zasadzie samochody po 2018 roku w górę wszystkie fabrycznie były lakierowane lakierami wodnymi. Starsze auta były malowane lakierami konwencjonalnymi, mamy taki mieszalnik, który wykorzystujemy w tym celu.
Cenna uwaga...
Pani Małgorzata: - Tak, bo często się widzi samochody, które gdzieś się tam różnią.
A ceny za takie usługi?
Pan Tomasz: - Ceny są zależne od towarów, na których się pracuje, podkłady, szpachle i inne materiały są w różnych kategoriach cenowych. My staramy się używać do napraw materiałów bardziej premium, żeby po prostu efekt końcowy nie budził żadnych reklamacji.
Pani Małgorzata: - Niedawno klient odbierający auto zasugerował nam, że powinniśmy mieć swoją stronę, na której można by składać pozytywne opinie o naszej firmie. I poszliśmy w tym kierunku, strona się tworzy.
Praca na łapu capu jest na krótko...
Pan Tomasz: - Tak. Czasy się zmieniły, klienci doceniają dobrą robotę, wolą mieć usługę dobrze wykonaną i zapłacić trochę więcej, niż jeździć po garażykach, stodółkach i płacić mniej.
Pani Małgorzata: - Na terenie Pułtuska ceny za usługi są zróżnicowane, a to musi się przekładać na jakość. A dziś, niestety, wszystko poszło w górę o 50 %. Obecnie nie da się wykonać usługi za koszty sprzed lat.
Jakie marki samochodów najczęściej robicie? Skąd do państwa przyjeżdżają?
Pan Tomasz: - W zasadzie wszystkie marki. Nie ma tak, że jakiegoś auta nie przyjmujemy. Teraz przyjechał do nas samochód spod Białegostoku, ford kuga, z powodu reklamacji z poprzedniego warsztatu. Klient złożył reklamację i firma odezwała się do nas z pytaniem, czy poprawimy. Wcześniej już wykonywaliśmy naprawę dla tej firmy; byli z naszej pracy zadowoleni. Pamiętam samochód z Lublina. Raczej nikt nie przejedzie kilkaset km, aby polakierować jeden błotniczek czy zderzak, przyjeżdżają na większe usługi.
No to tu spytam o szkody, które tu trafiały.
Pan Tomasz: - Jeśli szkoda jest likwidowana na nowych częściach serwisowych i dotyczy nowego auta, o dużej wartości, to koszt jest większy. To jasne. Szkoda na samochodach w zasadzie jest likwidowana z OC sprawcy do 95 % wartości pojazdu. Później, jest szkodą całkowitą, jeśli przekracza tę wartość, a szkoda za AUTO CASCO do 70% wartości pojazdu. Jeśli szkoda jest większa na aucie, ubezpieczalnia robi szkodę całkowitą. To nie wyklucza auta do naprawy. Jeśli klient po szkodzie całkowitej stwierdzonej przez ubezpieczalnię życzy sobie naprawy samochodu, ma do niego sentyment, naprawiamy go po szkodzie całkowitej.
Dużo jest klientów zwracających się o naprawę bezgotówkową?
Pan Tomasz: - Więcej bezgotówkowych. Gdy klient weźmie od ubezpieczalni pieniądze, które ta mu oferuje czy kwotę bezsporną, w większości wypadków ma kwotę na odczepnego. Nie kalkuluje się warsztatowi wykonać danej usługi za te pieniądze. Oględziny rzeczoznawcy mobilnego są robione zewnętrznie na samochodzie, bez demontażu, a po oględzinach warsztatowych się okazuje, że są uszkodzenia i kwota naprawy wynosi nie osiem tysięcy a dwanaście.
Dobrze jest więc dokonać oględzin wstępnych w warsztacie, np. u państwa...
Pan Tomasz: - Tak. Warsztatów na terenie pułtuskim niby troszeczkę jest, ale mało z nich zajmuje się likwidacją szkód z ubezpieczenia, wykonują usługi dla klientów prywatnych.
Pani Małgorzata: - Dużo jest papierologii, dużo cierpliwości potrzeba, bo wiadomo, jak działają ubezpieczalnie. Jak są drobne szkody, to wiedzą, że to więcej papierów jak zysk i odsyłają klientów z kwitkiem, że nie mają czasu, a my bierzemy wszystkich klientów. Kontakt z ubezpieczalnią różny jest, klienci nie mogą się dodzwonić, no, ale trzeba próbować. Ja znam takie sytuacje. Łatwiej jest współpracować z firmami, z którymi mamy umowy, wiadomo. Podchodzą do nas jak do firmy współpracującej, więc odbywa się to szybciej.
Pan Tomasz: - Co ciekawe, klienci często nie wiedzą, że im się coś należy; ubezpieczalnia im zasugeruje element zamienny, który czasami jest w ogóle niedostępny, cena w ich systemie jest nieaktualna, a się okazuje, że zamiennik kosztuje trzy razy tyle, ile oni oferują i musi być zastosowana część oryginalna, bo zamienników nie ma. I co klient robi, podpisuje ugodę i bierze te pieniądze, a później nie ma z czego naprawić auta, a z samochodem dobrze naprawionym klient nie będzie miał kłopotu z jego sprzedażą. Dodam, że dla swoich klientów mamy samochody zastępcze na czas naprawy ze szkód. Jeżeli te szkody są z ubezpieczenia, to w większości samochód jest gratis od firmy. To dobra opcja dla klienta.
Macie państwo ciekawą historię holenderską...
Pan Tomasz: - Zaczęło się od trudności w dostępności w salonach nowych samochodów. Po covidzie te samochody w większości marek były niedostępne, terminy oczekiwania na nie były długie. Do Holandii wysyłaliśmy "młode" roczniki toyoty hybrydowe, kupowaliśmy na naszym rynku po drobnych usterkach. Musiały być wykonane bardzo dobrze, wiadomo. Klienci byli świadomi, że te auta są po naprawie – blacharstwo, lakiernictwo. W Holandii i Niemczech nie było z nimi problemu, były chętnie nabywane, w Polsce różnie z tym bywa. Opinia poszła, że żerują na nich oszuści i partacze. Polacy mają taką mentalność, że samochód po naprawie dyskwalifikują. Dla Niemca czy Holendra samochód po naprawie blacharsko-lakierniczej to nie jest problem, nie ma sprawy.
Pani Małgorzata: - Ja jeżdżę autem po naprawie, mąż wykonał usługę, mam pewność, że miało oryginalny przebieg i służy mi dobrze.
Prowadzenie takiej firmy blacharsko- lakierniczej oraz kompleksowych napraw aut powypadkowych wymaga od właściciela ciągłej nauki...
Pani Małgorzata: - Tak. Ponad 28 lat uprawiania tego zawodu, mąż wciąż się uczy, aby być na bieżąco z nowościami. Nawet w weekendy się doszkala, ma wiedzę, ale chce ją pogłębiać.
Pan Tomasz: - Wchodzą nowe technologie, materiały nowej generacji, trzeba testować te materiały, cały czas coś się zmienia... Szczerze mówiąc ja niezbyt byłem chętny wykonywać usługi klientom prywatnym, blacharsko-lakiernicze, wolałem te samochody wysyłać za granicę - po naprawach. Pewnie by to dalej fajnie funkcjonowało, ale jesteśmy otwarci na klientów, odkąd podpisaliśmy umowy z ubezpieczalniami na likwidowanie szkód komunikacyjnych. I tak się dzieje.