Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 czerwca 2025 09:11
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Znaki drogowe na Rynku

Na ten temat można pisać bez końca
Znaki drogowe na Rynku
znaki2
Kiedy ostatnio spacerowałem dookoła Ratusza na naszym pułtuskim Rynku, zauważyłem ze smutkiem brak zmian w kwestii ustawienia znaków drogowych – o czym pisaliśmy tuż po zakończeniu remontu jezdni i chodników. Przyznam, że sam już nie wiem, jak o tym pisać, żeby "obudzić zrozumienie" u urzędników, odpowiedzialnych za obecny stan rzeczy. Skoro – jak wiadomo, "obraz niesie więcej informacji niż tysiąc słów", posłużę się fotografią. Wyjaśnię: stanąłem na jezdni, dokładnie przed wyjściem z kawiarenki ratuszowego łącznika, zwrócony zgodnie z kierunkiem jazdy w stronę ul. Słowackiego. Lekko się pochyliłem, zapewniając sobie taka perspektywę, jaką ma kierowca samochodu osobowego jadącego w kierunku Zamku. Za skrzyżowaniem z al. Polonii, po prawej stronie zainstalowano znaki drogowe. Jak widzi te znaki kierowca – a właściwie "co widzi" można ocenić, patrząc na zdjęcie obok. Fotografię wykonałem w ciągu dnia i wtedy można się - być może - czegoś tam domyślać. Po zmroku, kiedy latarnia świeci, poza plamą światła trudno w ogóle dostrzec zarysy znaków. Kierujący w nocy, przy padającym deszczu widzi wyłącznie jeden wielki, błyszczący "odblask" schowany za latarnią.

Jak wspomniałem – pisaliśmy już o tym wiele, wiele miesięcy temu. Bez reakcji. Możemy się domyślać, że w trakcie remontu najwyraźniej nie skoordynowano projektu nowego oznakowania z projektem nowego oświetlenia. Wszystkie zakończone roboty bez zastrzeżeń (?!) - więc nie bardzo jest podstawa do wprowadzenia poprawek, które mogłyby okazać się dość kosztowne. Jednak pozostaje pytanie: kiedy montowano znaki i montowano oświetlenie – robiono to pod okiem wyznaczonych przez Ratusz inspektorów nadzoru? I co najważniejsze – inspektorzy nadzoru i zapewne cała rzesza urzędników podpisywała protokoły odbioru tych prac. Kto te roboty nadzorował i odebrał – Ray Charles i Stevie Wonder? Pozwolę sobie na taką propozycję: niechby jakiś urzędnik, odpowiedzialny za sytuację z obrazka, poszedł na chwilkę do naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego w naszej powiatowej Komendzie Policji – w końcu daleko nie jest. Niech pokaże nasz artykuł i niech zapyta, czy policjanci mają podstawę do ukarania kierowcy, który popełni wykroczenie wbrew ustawionym znakom i gdy kierowca się tłumaczy, że znaków nie widział. A teraz uwaga: kiedy jedziemy północną jezdnią ul. Rynek, za skrzyżowaniem z ul. Rybitew mamy identyczną sytuację: znaki zasłonięte latarnią! I też o tym pisaliśmy dawno temu. I też nadal nic się nie zmieniło.

Pod łącznikiem od strony wylotu al. Polonii wyznaczono wzdłuż budynku Ratusza kilkanaście miejsc postojowych. Na elewacji zamontowano znak zakazu zatrzymywania z tabliczką, określającą kiedy i kogo ten zakaz obowiązuje. W wolnym tłumaczeniu: w tygodniu, od poniedziałku do piątku między 7:00 a 17:00 mogą tam parkować wyłącznie radni i urzędnicy. Mieszkańcy, przyjezdni, turyści mają absolutny zakaz zatrzymywania się na tych miejscach postojowych.

Przyznam, że nasuwa się sporo pytań: turyści, którzy chcieliby zatrzymać się blisko muzeum i baszty, nie mogą tego zrobić - to ma sprzyjać rozwijaniu turystyki? A jeśli sesja rady trwa do późnych godzin, to jak się można domyślać, mundurowi po 17 sypią mandaty za wycieraczki aut radnych? A kiedy przyjedzie kilkanaście aut w weselnym korowodzie do Urzędu Stanu Cywilnego i muszą szukać miejsca "gdzieś dalej": te zawody choreograficzno - sportowe w truchcie druhen na szpilkach po bruku to taki celowy zabieg podkreślający folklor i koloryt miasta – tak? Pytań jest oczywiście więcej....

Panie Burmistrzu – w tym tekście nie chodzi o to, że ktoś kogoś gani.... Proszę jednak przyjąć, że takie oznakowania przed urzędem administracji publicznej, tak samo jak zamykanie dostępu na piętro budynku, wpisuje się w obraz zamykania się miejskich urzędników w "szklanej wieży". Oczywiście, że Ratusz potrzebuje miejsc postojowych przy budynku – dla służbowych aut, dla zaopatrzenia. Robi się to w ten sposób, że wyznacza się na miejscach postojowych dodatkowy znak poziomy, tak zwaną "kopertę" (P-20) znak pionowy "P" z dorysowaną kopertą (D-18a). Na znaku pionowym powinna się pojawić tabliczka z informacją, że to miejsca zastrzeżone dla Urzędu Miasta i Gminy. I to wszystko.

Uprzedzając ewentualne głosy z Urzędu, że "byle kto nie będzie nas pouczać, jakie i gdzie stawiać znaki" przypomnę, że to nie my pouczamy – tylko Minister Infrastruktury, który w rozporządzeniu w sprawie znaków i sygnałów podał jasne (?!) wytyczne, kiedy można stosować znak zakazu zatrzymywania, przyśrubowany do ściany Ratusza. Cytujemy, licząc na uważną lekturę:

Znak B-36 "zakaz zatrzymywania się" stosuje się w celu wyeliminowania zatrzymania się

na tych odcinkach drogi, na których nawet chwilowe unieruchomienie pojazdu może spowodować pogorszenie płynności ruchu, zmniejszenie przepustowości i wzrost zagrożenia bezpieczeństwa ruchu, oraz w pobliżu obiektów specjalnych (np. banki, obiekty MON itp.), których potrzeba oznakowania znakiem B-36 wynika z odrębnych przepisów. Znak B-36 jako bardzo uciążliwy dla kierujących powinien być umieszczony jedynie w niezbędnych, uzasadnionych warunkami ruchu przypadkach. Zasadą powinien być ograniczony czas obowiązywania znaku. Ograniczenie zatrzymywania się powinno dotyczyć tylko godzin największego natężenia ruchu. Znak B-36 powinien być stosowany przede wszystkim w miastach, na ulicach układu podstawowego, prowadzących komunikację zbiorową autobusową lub trolejbusową oraz na wąskich ulicach dwukierunkowych o dużym natężeniu ruchu.

Które z wymienionych przesłanek występują na naszym Rynku? Ratusz to obiekt specjalny? Chyba nie mamy też do czynienia z intensywną komunikacją autobusową? Prawo wymaga uzasadnienia do zastosowania tak "uciążliwego" znaku. I co do zasady nie powinien się znaleźć w stałej organizacji ruchu.

Na zakończenie podkreślę, że pokazując drogowe absurdy nie zamierzamy pisać o drobiazgach i błahostkach. Z reguły piszemy o elementarnych kwestiach bezpieczeństwa. O zagrożeniach w ruchu drogowym. O niefunkcjonalnych rozwiązaniach. O utrudnieniach i nieżyciowych rozwiązaniach. Pisząc przez minione lata, najczęściej "pokazujemy palcem" co jest nie tak na pułtuskich ulicach i chodnikach – a urzędnicy wprowadzają zmiany, choć trzeba przyznać, że niestety trwa to najczęściej bardzo długo. Niekiedy po poprawkach nie jest dużo lepiej. Z przymrużeniem oka możemy zadeklarować, że dopóki Ratusz nie zaangażuje osób naprawdę znających zasady oznakowywania dróg, będziemy starali się wspierać w tym zakresie urzędników – choć zapewne będzie to metoda "przybliżania się" do właściwych rozwiązań.

ZCZ





Podziel się
Oceń