W przypadku Nissana, który również od jakiegoś czasu "zalega" na parkingu pod biblioteką Lelewela, sprawa powinna być prostsza. Samochód posiada otwockie tablice rejestracyjne. Stoi "na kapciu", przysypany liśćmi i wrasta w ziemię, a raczej w kostkę brukową. Tu strażnicy miejscy jeszcze nie działali, nie mieli zgłoszenia, więc przy tej okazji apelujemy, by przyjrzeli się i temu samochodowi.
Właściciel auta, które już nie nadaje się do użytku, ma obowiązek je wyrejestrować, dostarczając do właściwego wydziału komunikacji zaświadczenie o zezłomowaniu. Teoretycznie takie osoby powinien zachęcić fakt, że za taki kompletny samochód może jeszcze dostać nawet kilkaset złotych, a zajmująca się tym firma odbierze go z podwórka. Okazuje się jednak, że dla niektórych jest to i tak zbyt duży wysiłek, nie chce im się załatwiać urzędowych formalności. Wolą porzucić wrak gdziekolwiek, często daleko od swojego miejsca zamieszkania, licząc na to, że nikt się o jego usunięcie nie upomni, a jeśli nawet, to dawnego właściciela nie będą szukać. Może się jednak bardzo pomylić, gdyż zgodnie z obowiązującym prawem, samochód nie posiadający tablic rejestracyjnych, w stanie wskazującym na jego dewastację, powinien być jak najszybciej usunięty z drogi przez policję lub straż miejską. I to właśnie na koszt właściciela. Identyfikuje się go na przykład na podstawie VIN - numeru identyfikacyjnego pojazdu nadanego i umieszczonego przez producenta. Jeśli właściciela uda się ustalić, dostaje zwykle od 3 do 14 dni na usunięcie samochodu z drogi. Po tym terminie auto jest odholowywane - oczywiście na jego koszt - na parking depozytowy. Jego posiadacz musi się przygotować również na mandat w wysokości od 500 nawet do 1500 zł, w przypadku gdy samochód pozostawił na drodze publicznej, stwarzając zagrożenie. Czy naprawdę porzucanie się opłaca?
